Złamaliśmy tabu Zachodu

Złamaliśmy tabu Zachodu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Złamaliśmy tabu Zachodu
Złamaliśmy tabu Zachodu
O „pigułkowym Pawełku”, chuście z Manoppello i tajemnicach Ziemi Świętej z niemieckim dziennikarzem Paulem Baddem rozmawia Jacek Dziedzina.

(...)

Karierę zacząłeś w miesięczniku... satyryczno-pornograficznym „Pardon”. Jak się tam znalazłeś?

Paul Badde: Zwyczajnie. Byłem bezrobotny i urząd pracy zaproponował mi posadę. Pismo było czymś w rodzaju okrętu flagowego ducha tamtych czasów, lat 60. i 70. Ono nie było pornograficzne w dzisiejszym znaczeniu, ale bardzo antyklerykalne, pełne wsze- lakich gorszych albo lepszych dowcipów, przede wszystkim antykościelnych. To był chyba jedyny stały kierunek i jedyna niezmienna ideologia. Dzisiaj w Niemczech każdy brukowiec jest bardziej pornograficzny, ale to „Pardon” rozpoczął tę ewolucję.

Miałem trzech synów, moja żona spodziewała się czwartego dziecka (pierwszej córki) i byłoby grzechem nie przyjąć tej pracy. Poza tym wiele dowcipów mnie bawiło. Byłem nauczycielem historii, ale po studiach nie było dla mnie pracy w zawodzie. I w ten sposób nauczyłem się w „Pardon” rzemiosła redaktorskiego. (...)

Coś szczególnego wydarzyło się w twoim życiu, że nagle Różaniec stał się nieodłącznym elementem twojej pracy i twojego życia?

Tak, ale to osobna, długa historia, która by rozsadziła każdy wywiad. U kresu naprawdę długiego i ciężkiego kryzysu, którego rozwiązania nie mogłem znaleźć, w tygodniu wielkanocnym 1999 r. z naszym synem Jakobem pojechałem do Medjugorie, mimo że mi zewsząd odradzano. O wizjach i o tym, co tam się stało albo nie stało, nicze- go kompletnie nie mogę powiedzieć. Jednak co ja tam znalazłem? Otóż znalazłem dolinę, w której modlitwa jest tak naturalna jak oddychanie. Dolina była wypełniona modlitwą we wszystkich językach i zawsze był to Różaniec. Wionęło tam modlitwą, tak jak wieje wiatr. Kiedy wróciłem do domu, nie chciałem już się z nią rozstać. Równocześnie moja żona doświadczyła tego samego w Monachium. (...)

Różaniec to jedno, ale w pewnym momencie uznany niemiecki dziennikarz zaczął z przekonaniem pisać, że kawałek płótna z Manoppello to chusta, która leżała w grobie Jezusa. Manoppello stało się twoim „znakiem rozpoznawczym”. Spotkałeś się z drwinami w środowisku?

(...)

Szyderców przeważnie było mi żal, więc i nadal tak jest. Jednak za to, że całun z Manoppello musi być sudarium z grobu Chrystusa i niczym innym, czyli chustą, którą wymienia ewangelista Jan w swojej relacji o Zmartwychwstaniu, dałbym się obedrzeć ze skóry. Całun bez cienia wątpliwości nie da się zestawić z żadnym innym przedmiotem na świecie, o jakim kiedykolwiek słyszeliśmy.

Cały wywiad dostępny jest w 8/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także