Trawnik Króla Rybaka
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Trawnik Króla Rybaka

Dodano:   /  Zmieniono: 

Na rogu ulic Twardej i Pańskiej tak naprawdę nie ma żadnego skweru – ot, trawnik i zatoczka parkingowa. Tabliczkę z napisem: „Skwer im. Martina Luthera Kinga” mógłby stołeczny ratusz równie dobrze ustawić w stu innych miejscach. Przypomnę, że radni tej samej partii, która rządzi wspomnianym ratuszem, kiedyś w Bydgoszczy obalili uchwałę o nadaniu imienia Lecha Kaczyńskiego jednemu z mostów, szermując argumentem: „A co on miał wspólnego z Bydgoszczą?”. Basujący PO funkcjonariusze agitpropu też chętnie zadawali to pytanie, ilekroć PiS chciał gdziekolwiek uhonorować Jego lub inne ofiary tragedii w Smoleńsku. Jednak gdy KOD wystąpił o skwerek, pytanie o to, co z tym miejscem miał wspólnego Martin Luther King, nie padło.

Martina Luthera Kinga wyciągnięto w ramach planu, który jego autorom wydał się zapewne niezwykle sprytny. Oto uroczystość nadania trawnikowi imienia zaplanowano na czas pobytu w Polsce prezydenta USA, który oczywiście został na nią zaproszony, z rekomendacją od wpływowych w USA znajomych. Uroczystość połączyli organizatorzy z manifestacją KOD. W ten sposób na rogu Twardej i Pańskiej miał zostać wyprodukowany news, że sam Barack Obama wsparł KOD w walce o demokrację.

Mógł to wymyślić tylko ktoś, kto nie ma pojęcia, czym różni się układanie kalendarza prezydenta USA od aktywności Adama Michnika, który na wspomnianym wiecu zaskoczył wszystkich odkryciem, że Kinga zamordowali PiS-owcy. Obama oczywiście nie przyszedł. W ogóle mało kto przyszedł. Mimo że „Wyborcza” wzywała do udziału w imprezie aż dwukrotnie, Michnika słuchało więcej dziennikarzy i służb porządkowych niż kodomitów. W internetowym wydaniu „Wyborczej” zilustrowano relację z wiecu zdjęciem bardziej okazałej manifestacji z grudnia – sporego tłumu, owszem, ale w zimowych czapkach, co ubawiło Internet. Na papierze dano już zdjęcie aktualne, ale przedstawiające tylko mówców.

Słowem – klapa. Został tylko ten nieszczęsny amerykański pastor na tabliczce. Ja bym dyskretnie przerobił go na „Fisher Kinga”, bo – jak wiedzą starsi warszawiacy – kiedyś mieściły się tu Polski Związek Wędkarski i centrum wędkarskiej infrastruktury ze sławnym kinem Delfin. 

Cały artykuł dostępny jest w 29/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także