Wychowanie bez płci? To bzdura!

Wychowanie bez płci? To bzdura!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wychowanie bez płci? To bzdura!
Wychowanie bez płci? To bzdura!
Z prof. Zbigniewem Lwem-Starowiczem, prezesem Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego rozmawia Monika Florek-Mostowska. Cała rozmowa opublikowana została w 46. wydaniu Do Rzeczy.

Środowiska katolickie coraz intensywniej przestrzegają przed szerzeniem się ideologii gender. Jakie dostrzega pan profesor zagrożenia z jej strony?

Dla mnie gender jest interesujące z poznawczego punktu widzenia, bo jest to inny punkt widzenia kwestii płci. Natomiast pewne pomysły mi się kategorycznie nie podobają. Nie uważam, że dziecko trzeba wychowywać bezpłciowo i czekać, aż samo sobie wybierze płeć. To bzdura! Wiem, że mówiąc to, podpadam środowiskom feministycznym, które niedawno nazwały mnie „Gowinem w seksuologii”, co znaczy, że jestem odbierany jako konserwatywnie myślący (nie wiem, czy pan Gowin jest z tego zadowolony, czy nie). Mam czworo dzieci i sześcioro wnucząt. I nigdy żadnemu z nich nie narzucałem, jakimi zabawkami mają się bawić. Zawsze wybierały je bezbłędnie, zgodnie ze swoją płcią biologiczną. Dziewczynki w zabawach pełniły role kobiece, chłopcy męskie. Uważam więc, że bezpłciowe wychowanie jest bezsensowne. Żyjemy w czasach, w których mężczyzna może pełnić wiele ról, nie tylko być wojownikiem. Może być zniewieściały, może zajmować się domem, może pójść na urlop tacierzyński. Ma szeroki wachlarz aktywności w ramach swojej biologicznej płci. Nie widzę więc potrzeby traktowania dzieci bezpłciowo.

Jednak jest dużo hałasu o model partnerski…

Co gorsze, dochodzi do absurdów: nie można pozytywnie mówić o tradycyjnym modelu rodziny, bo od razu dostaje się w kość. Tymczasem ludzie wybierają różne modele. Niech mąż gotuje. To ich wspólna decyzja, nikomu nic do tego, ale nie można od razu krytykować, gdy ktoś wybiera inny model. Teraz model tradycyjny jest na cenzurowanym. Dochodzi do tego, że się cenzuruje bajki i legendy. Kto chce, niech sobie tworzy nowe bajki. Jednak dlaczego mamy przerabiać stare? Dlaczego nie możemy oglądać filmów Disneya tylko dlatego, że niektórzy uważają je za seksistowskie?

Czy takie nastawienie to dzisiaj największe zagrożenie dla relacji damsko-męskich?

Dzisiaj obserwujemy kilka poważnych zagrożeń na tym polu. Jedno z najpoważniejszych to pornografia, która coraz intensywniej wkracza do naszego życia. Dawniej były tzw. świerszczyki, które młodzież oglądała ukradkiem, i jedyne, co mogła zobaczyć, to nagie ciało. I były to epizodyczne zdarzenia. W tej chwili mamy do czynienia z wielkim przemysłem pornograficznym, który pokazuje fałszywy świat. Zagrożenie polega na tym, że osoby (głównie mężczyźni) korzystające z pornografii, chcą przenosić ją do życia. Współczuję młodym kobietom. Teraz wielu mężczyzn ma podwójny standard seksu. Masturbują się w kontakcie z pornografią i to staje się dominującą formą ich aktywności seksualnej. To dla nich większa frajda niż relacja seksualna z kobietą, ponieważ w tej sytuacji mogą działać egoistycznie. Nie muszą dbać o partnerkę. To rozbija relację nie tylko z tą konkretną kobietą, ale wręcz upośledza człowieka. Coraz częściej pojawia się postawa „seks dla seksu” i – co ciekawe – ta postawa zaczyna się pojawiać również u kobiet. Dotychczas cechowała głównie panów. Badania wykonane w 1977 r. pokazały, że jedynie kilka procent badanych korzystało z seksu w oderwaniu od relacji. Teraz jest to kilkadziesiąt procent. To mnie niepokoi, bo zanika głęboka więź między ludźmi. Internet jest wykorzystywany do cyberseksu. Zauważmy, że dzisiaj prawie nie ma ekshibicjonistów. Taka osoba wchodzi do Internetu, ma kamerę i szybko zdobywa olbrzymią liczbę odbiorców. Seks w Internecie to najbardziej dynamiczna gałąź przemysłu.

Szczególnie dla dzieci.

Tak, z raportu „Seksualność Polaków 2012” wynika, że kontakt z pornografią ma prawie 78 proc. uczniów. Przynajmniej raz w miesiącu pornografię ogląda 73,8 proc. chłopców i 31,7 proc. dziewcząt.

Czym to grozi?

U chłopców pornografia prowadzi do nieprawidłowego nastawienia wobec kobiet, nieadekwatnych oczekiwań w przyszłości. Tacy chłopcy w dorosłym życiu słabiej odczuwają bodźce seksualne w relacji z partnerką. Omijana jest faza rozwojowa polegająca na zauroczeniu i romantycznej miłości na rzecz seksualizacji relacji z kobietami. W przypadku dziewcząt pornografia prowadzi do zaburzenia obrazu własnej osoby, wiązania kobiecości z uległością seksualną oraz traktowania seksu jako instrumentu wymiany społecznej. (...)

Jeśli chodzi o szkołę, to coraz intensywniej wciska się tam ideologia gender.

W tej sprawie zarówno Kościół, jak i środowiska związane z MEN popełniły duży błąd. Seksuolodzy, mówię również o sobie, chcieli promować edukację seksualną obejmującą cztery wymiary człowieka: biologiczny, psychiczny, społeczny i duchowy. Taki model edukacji seksualnej został stworzony. Widzieliśmy seksualność w szerokim kontekście – małżeństwa i rodziny. Program miał dostarczać informacje adekwatne do etapu rozwojowego poszczególnych grup uczniów. Przedszkolaki pytają: „Jak przyszedłem na świat?”. Młodzież zainteresowana jest anatomią, uczuciami. Przekazywaliśmy im tę wiedzę w kontekście, odpowiedzialności za drugiego człowieka, a nie zaspokajania własnych potrzeb. Natomiast przedstawiciele Kościoła się przestraszyli i narzucili model nierealistyczny, nieprzystający do życia, który młodzież oprotestowała. W efekcie powstała luka i w tę lukę wdzierają się wszyscy inni, nie tylko gender, ale też przemysł pornograficzny i modele wychowania, które ograniczają się tylko do nauczania antykoncepcji. Źle się stało. (...)

Całość rozmowy Moniki Florek-Mostowskiej z prof. Zbigniewem Lwem-Starowiczem dostępna jest w 46. wydaniu Do Rzeczy.

Autor: Monika Florek-Mostowska
Czytaj także