O kurewstwie, chamstwie i odwróceniu znaczeń
  • Bronisław WildsteinAutor:Bronisław Wildstein

O kurewstwie, chamstwie i odwróceniu znaczeń

Dodano:   /  Zmieniono: 

Pewien cham z PO, niejaki Jan Mędrzak, wiceszef klubu radnych tej partii w Łodzi, nazwał kandydowanie Joanny Kopcińskiej na prezydenta tego miasta z list PiS, „kurewstwem politycznym”. Przywoływany do porządku tłumaczył, że jego wypowiedź usprawiedliwiona była atakami partii Kaczyńskiego na Ewę Kopacz. Tak więc polityczna krytyka – uzasadniona czy nie (w przypadku nowej premier więcej niż uzasadniona) – zrównana została z rynsztokowymi obelgami.

To kolejny przykład odwrócenia znaczeń, o którym często piszę. Platforma z chamstwa uczyniła polityczny oręż już dziewięć lat temu. Równocześnie, oklaskiwana przez dominujące ośrodki opiniotwórcze III RP, o to właśnie obwiniała swoje ofiary. Przykładem miało być rzucone swoim przeciwnikom politycznym oskarżenie Jarosława Kaczyńskiego, że stoją tam, gdzie było ZOMO, a drugim – pytanie Jacka Kurskiego, czy dziadek Donalda Toska nie był w Wermahcie.

W rzeczywistości obie te wypowiedzi należą do arsenału funkcjonujących w demokracji politycznych chwytów. Pierwszy to ostre retoryczne porównanie. Mogę się nawet zgodzić, że zbyt ostre i nieusprawiedliwione (chociaż mające pewne uzasadnienie w warunkach w jakich zostało wypowiedziane). Mogę przyjąć, że liderowi PiS należy się za to krytyka.

Jednak jak to się ma do hektolitrów pomyj wylewanych na niego i jego partię, a przy okazji na wszystkich, którzy nie zgadzają się z PO? Jak to się ma do Palikota, który, przy cmokaniu rozradowanych mediów, na chamstwie i obrażaniu przeciwników zrobił swoją polityczną karierę? Jak to się ma do Niesiołowskiego, pupila medialnych celebrytów, posuwającego się do rękoczynów wobec kobiety-dziennikarza odważającej się zadać mu niewygodne pytanie, którego publiczna obecność to wyłącznie obelżywy bełkot?

Pytanie o dziadka Tuska w USA uznane zostałoby za coś absolutnie uzasadnionego. Obywatele mają prawo znać prawdę o rodzinie kandydata na najważniejsze stanowiska w państwie. Można w sposób uzasadniony krytykować takie podejście. Jednak jak to się ma do oskarżeń o hitleryzm?

Cytowany na wstępie chamuś z PO odwoływał się do tego, że Kopcińska w przeszłości związana była z jego partią. Zmiana politycznych barw, zwłaszcza w polityce regionalnej, która powinna się rządzić nieco innymi prawami – często mówili o tym liderzy PO – nie jest powodem do ataków, nie mówiąc już o obelgach. Czy jednak we wszystkich przypadkach?

Czy nie przypominamy sobie pewnego radykalnie konserwatywnego polityka, który po dymisji z rządu zapisał się do opozycyjnej partii i zasadniczo zmienił poglądy? Czy po sukcesie wyborczym publicznie nie wzywał do „dorzynania watahy”, co sytuuje się na antypodach demokratycznych obyczajów, nie mówiąc już o zwykłej przyzwoitości, gdyż wezwanie to odnosiło się do niedawnych kolegów?

Czy ten ktoś nie nazywa się Radosław Sikorski i za swoją postawę nie został wynagrodzony właśnie stanowiskiem marszałka Sejmu? Jak nazwiemy jego zachowanie?

 

Cały wywiad opublikowany jest w 40/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także