• Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

KOD Nowoczesnej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Historia powtarza się jako farsa. Hipsterzy, urzędnicy, posłowie i radni, którzy utracili posady, kreują się na „obrońców demokracji” i „niepokornych”. A Ryszard Petru chce ratować Polskę. Przed kim? I po co?

Telenoweli „W kamiennym kręgu Trybunału Konstytucyjnego” ciąg dalszy. Wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans wyjechał do Brukseli. Z Brukseli wrócił zaś Mateusz Kijowski, lider Komitetu Obrony Demokracji, przyjmowany tam przez Donalda Tuska jako – no właśnie, jako kto?

Jego ruch nie poddał się dotąd wyborczej weryfikacji, nie jest „właścicielem” żadnych głosów (Petru ma ich 8 proc. w polskim parlamencie, a PO – 24 proc.). Legitymację, a właściwie legitymizację, znalazł Kijowski na ulicach Warszawy, po których przechadzają się mobilizowani przez niego zwolennicy nieformalnego ZOMOWiD-u (Związku Organizatorów Marszów o Wolność i Demokrację). Są ich dziesiątki tysięcy, więc Tusk znalazł chwilę, by pochylić się nad ich postulatami. Przecież Marsze Niepodległości gromadziły jednak większą liczbę uczestników, a mimo to „król Europy” jakoś nie chciał się spotykać z ich organizatorami, choć miał dużo bliżej, bo narodowcy maszerowali pod oknami jego premierowskiej kancelarii. 

Jeżeli umiejętność wyprowadzania ludzi na ulicę ma być głównym kryterium, wedle którego Tusk dobiera rozmówców, to powinien rozmawiać głównie z o. Tadeuszem Rydzykiem, szefem Solidarności Piotrem Dudą i prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. No, jeszcze ewentualnie z przywódcami organizacji kibicowskich z Poznania i Warszawy, bo też się potrafią skrzyknąć w nieliche kolumny marszowe. Nie są również znane dokonania Mateusza Kijowskiego na niwie prawniczej, nie sądzę więc, by był ekspertem od spraw konstytucyjnych. Zacytuję słowa Mateusza Kijowskiego, który chyba nieświadomie trafił na jednym z wieców w sedno sprawy: „Nie pozwolimy odebrać nam naszych wartości. Nie pozwolimy sobie odebrać Polski”. Przy czym nie chodzi o wartości, lecz o „nasze wartości”. Zapewne te właśnie „nasze” (nie „wasze”) wartości mogą Kijowskiego i Tuska połączyć, zwłaszcza że obydwaj nie przepadają za Schetyną. Takie tam spory w wielkiej demokratycznej rodzinie, której celem jest nie to, by Polskę naprawiać, ale by nie pozwolić jej sobie odebrać.

Tak jak Adam Michnik apelował na gali Lewiatana, kiedy odbierał „nagrodę za odważne myślenie”: „Nie oddajmy Polski gówniarzom!”. W wypowiedziach uczestników manifestacji KOD zbyt często, by to zignorować, pobrzmiewa ten ton posiadaczy – ton ludzi, dla których Polska jest folwarkiem, nagle w jakiś niezrozumiały sposób przekazanym w ręce innego dzierżawcy. „Jakim prawem!” – wołają, nie zauważając, że po drodze były wolne wybory. „Nie pozwolimy!” – krzyczą. „Zatrzymać ten marsz szaleńców! Odsunięcie PiS-u od władzy może zająć dużo czasu, ale trzeba to zrobić, by bronić młodej polskiej demokracji!” – wzywał na wiecu KOD Ryszard Petru. A może należałoby zapytać, jakim prawem to właśnie oni uważają się za posiadaczy folwarku (skoro już jesteśmy przy tym porównaniu).  (...)

fot. Włodzimierz Wasyluk

Cały artykuł dostępny jest w 22/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także