Gazeta informuje, że np. akta sprawy Roberta Biedronia o znęcanie się i spowodowanie uszczerbku na zdrowiu własnej matki zginęły z Sądu Rejonowego w Krośnie.
"W sądzie próbowano wyjaśnić, jak do tego doszło. Jak dowiedziała się 'Rzeczpospolita', nie udało się to" – czytamy.
Dziennik zwraca uwagę, że rocznie we wszystkich sądach w kraju giną setki, czasem tysiące akt. Dlaczego? Najczęściej z powodu bałaganu, niedopatrzenia, wysłania akt do biegłych i braku adnotacji. "Najsłabszym ogniwem są – jak zwykle – ludzie" – pisze "Rz".
Dziennikarze gazety zapytali o ten problem Ministerstwo Sprawiedliwości. Resort Zbigniewa Ziobry odpowiedział, że nie prowadzi statystyk związanych z zagubionymi aktami.
"Najczęściej odnajdują się po wielu miesiącach, bo zostały włożone do akt innej sprawy. Rzadko są kradzione na zamówienie. Zwykle można je odtworzyć" – czytamy w "Rzeczpospolitej".
Czytaj też:
Strajk nauczycieli. "DGP" ujawnia plan Kaczyńskiego