Jak zatrzymaliśmy Rommla
  • Piotr WłoczykAutor:Piotr Włoczyk

Jak zatrzymaliśmy Rommla

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mieczysław Herod
Mieczysław Herod
Z Mieczysławem Herodem, obrońcą Tobruku, kawalerem Orderu Virtuti Militari rozmawia Piotr Włoczyk.

Nocne akcje zaczepne były chyba w czasie tamtego oblężenia standardem?

Obrona Tobruku była pod tym względem wyjątkowa. Noce faktycznie były bardzo pracowite. Wypady po ciemku na ziemię niczyją „po jeńca” zdarzały się dosyć często. (...) Te nocne wypady nie dawały Niemcom i Włochom spokoju, a my dzięki ofensywnej postawie czuliśmy się lepiej pod względem psychicznym – nie tylko bowiem się broniliśmy, lecz także kąsaliśmy wrogów. A w przypadku Włochów wypady „po jeńca” nie były zbyt trudne – włoscy żołnierze niemal garnęli się do niewoli, oni naprawdę nie chcieli walczyć (śmiech).

Winston Churchill nieprzypadkowo w czasie ośmiu miesięcy obrony Tobruku codziennie rano domagał się informacji o sytuacji w twierdzy. Zdawaliście sobie wtedy sprawę, że wasza klęska oznaczałaby katastrofę dla aliantów?

Dla wszystkich było jasne, jak duża jest stawka, że ta twierdza nie może się poddać. Gdyby Tobruk padł, droga nad Kanał Sueski stanęłaby dla Włochów i Niemców otworem. Włosi przygotowali nawet medal dla zdobywców kanału! Gdyby udało im się zrealizować ten plan, wojna mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej: ten niezwykle ważny dla Brytyjczyków szlak wodny zostałby przecięty, a tym samym siły Osi znalazłyby się na progu bogatego w ropę Bliskiego Wschodu.

(...)

Pewnie niejeden czytelnik może się dziwić, dlaczego dumny obrońca Tobruku mówi o sobie per „Szczur”...

To wszystko przez Goebbelsa (śmiech). Obiecywał Niemcom, że Wehrmacht powybija nas jak szczury. Tę nazwę przyjęli Australijczycy, robiąc na złość niemieckiej propagandzie, a gdy my pojawiliśmy się w Tobruku, przejęliśmy to miano. Jeśli już mówimy o propagandzie niemieckiej,
to trzeba tu jeszcze koniecznie wspomnieć o pewnym bardzo ciekawym zdjęciu, które ukazało się kiedyś w jednej z niemieckich gadzinówek. Było ilustracją opiewającą wyczyny Afrika Korps. Widać było na nim żołnierzy niemieckich na pustyni. W tle stała studnia, a na niej był napis (po polsku): „Woda do picia” (śmiech). W ten sposób Niemcy przez przypadek przyznali, że Polacy też walczą w Afryce Północnej. To zdjęcie było potem rozchwytywane w okupowanej Polsce.

Cały wywiad dostępny jest w 36/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.