Światu groźne to żelazo!
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Światu groźne to żelazo!

Dodano:   /  Zmieniono: 

Kiedy Joanna Lichocka opublikowała u nas swój alfabet literacki (w którymi, przypomnę, postaci z naszego życia publicznego opisywała podobieństwem sławnymi postaci z literatury) od razu przyszło mi do głowy uzupełnienie: nowy minister spraw wewnętrznych, Bartłomiej Sienkiewicz − toż to przecież wypisz wymaluj Fredrowski Papkin!

Nie wiem, czy minister się zapoznał i świadomie idzie wskazaną przeze mnie drogą, czy też po prostu instynktem rutynowanego, choć niezrealizowanego pisarza od razu bezbłędnie rozpoznałem jego profil psychologiczny − w każdym razie Sienkiewicz z każdym dniem sprawowania urzędu swój papkinowski wizerunek potwierdza.

Zaczęło się od gromkiego „idziemy po was!”, rzuconego pod adresem bliżej nieokreślonych skinów-rasistów z Białegostoku. I już w pierwszym publicznym wystąpieniu, starając się stroić groźne miny, popadł Sienkiewicz w śmieszność, bo szczególna bezkarność kiboli-bandziorów w tym mieście oraz ich nieformalnego szefa (abstrahując, czy to akurat oni mieli cokolwiek wspólnego z podpaleniem mieszkania polsko-hinduskiemu małżeństwu) była już dokładnie analizowana przez dziennikarzy. I nawet tak niepisowskie gazety, jak „Wyborcza” czy „Newsweek” ustaliły, układając logicznie wskazujące na to przesłanki, że bezkarność ta wynika ze świadczenia przez kiboli chuligańskich usług (w rodzaju podpalania czy demolowania konkurencji) rządzącemu miastem biznesowo-politycznemu układowi o wyraźnie „plaformerskim” podwieszeniu. Na dodatek obsługę prawną, czyli w praktyce bezkarność nieformalnemu szefowi skinheadów zapewnia niejaki mecenas Kudrycki, który przy każdej okazji wrzeszczy na dziennikarzy, że to wszystko spisek mający na celu zaszkodzenie jego żonie „ministrze” (tej od wylewnego przepraszania Baumana). Bohater sławnego poematu Szpota, jak pamiętamy, w tropieniu afer „w taki szlachetny popadł zapał, że się dopiero opamiętał, gdy się za własną rękę złapał”. Ministra Papkina nawet to nie otrzeźwiło.

Potem stroił miny pan minister ogłaszając błyskawiczne złapanie „mailbombera” z Chrzanowa i jego domniemanego wspólnika, które miało przekuć kompromitację resortu w sukces. Niestety, kompromitację w ten sposób tylko spotęgował, bo podstawy zatrzymania domniemanych terrorystów były tak wątłe, że prokuratorzy odmówili podpisania sankcji i trzeba było aresztantów szybko wypuścić. Co nie przeszkodziło zatrzymać trzeciego domniemanego sprawcy, którego winy dowodzić ma, że znał tamtych dwóch już wypuszczonych. Chodzą słuchy, że powodem zatrzymań miały być znalezione przez podwładnych Sienkiewicza odciski palców na jednym z mejli. Chodzą też słuchy, że zwolnienie nastąpiło po interwencji dyplomatycznej ambasadora Czech, bo to była ta znana z reklam „babiczka z Chrzanowa”. Jak to pisał Bułhakow − „cóż, czego nie wiemy, tego nie wiemy”.

Jednak sienkiewiczowski zagon na rasistów w Białymstoku okazał się mieć dalszy ciąg. Oto, jak podała gazeta.pl, w mieście tym zatrzymano „kilkunastu skinheadów”, których bez postawienia jakichkolwiek zarzutów wypuszczono „po pobraniu o nich materiału genetycznego”, mającego posłużyć zidentyfikowaniu sprawcy wspomnianego podpalenia.

Jeśli dobrze zrozumiałem tę informację, naciskana przez nowego szefa białostocka policja znalazła jakiś ślad genetyczny podpalacza (splunął albo się skaleczył na miejscu przestępstwa – powiedzmy, to się zdarza) więc wytypowała sobie grupę ludzi podejrzanych o zachowania rasistowskie i urządza to, co w medycynie nazywa się „badaniami przesiewowymi”.

Tylko, że takie pobieranie sobie „materiału genetycznego” w świetle prawa rodzi podobne konsekwencje jak bezzasadne aresztowanie. Mecenas Kudrycki może teraz zażądać dla zatrzymanych sutych odszkodowań, wykazując, że podstaw do takiego naruszenia prywatności i intymności (testy genetyczne to wszak dane wrażliwe) nie było, bo samo odgrażanie się ministra podstawy takiej nie stanowi. Ponieważ nie wątpię, że w Polsce prawo traktuje kumpli i nie kumpli tak samo, wydaje się oczywiste, że będą to odszkodowania na pułapie wyznaczonym przez te, jakie otrzymał swego czasu Janusz Kaczmarek. Stawiam zakład, że nasz Papkin z własnej kieszeni ich nie zapłaci.

Pan minister na każdym kroku demonstruje swe uwielbienie dla Donalda Tuska, a Tusk z kolei wyraźnie na Sienkiewicza stawia. Wygląda na to, że nowa twarz w rządzie, bezwzględny szeryf wyłapujący faszystów i terrorystów, ma być ta superbronią PO i jej szefa, która odwróci spadkowy trend sondaży. Mnie to przypomina powtórkę z rządu Millera, który w pewnym momencie gorąco uwierzył w profesora Kołodko. Ceniony jako teoretyk i wykładowca, znany na świecie, miał ekonomista Kołodko być wizerunkowym skarbem lewicowego rządu. Okazał się specjalistą od błazenady, wymachującym na konferencjach do kamer coraz dziwaczniejszymi gadżetami, podejmującym pozorne decyzje i ogłaszającym jakieś jednodniowe krucjaty − koniec końców, zamiast poprawić Millerowi wizerunek, do reszty go pogrążył. Nowy „szeryf” Tuska wydaje mi się tego samego typu nabytkiem.

Może jednak popełniam błąd ulegając złudzeniu, że Bartłomiej Sienkiewicz ze swymi buńczucznymi pogróżkami i papkinowskimi grymasami jest tylko śmieszny. Sienkiewicz jest przedstawicielem godnej uwagi formacji − on, Miodowicz, Bondaryk, Brochwicz, Niemczyk, to ludzie, którzy przed laty, jeszcze jako smarkacze z głupkowato-pacyfistycznej grupy WiP trafili do służb, i którym służby zaimponowały do zawrotu głowy. Można to zrozumieć. Ubeckie poczucie władania całym światem, upojenie dostępem do tajnej wiedzy... Mogę to sobie wyobrazić, bo obserwowałem, jak niektórym politykom odbijało, kiedy zaczynali dostawać raporty pełne wrażliwych wiadomości, kto z kim sypia, kto gdzie pousadzał pociotów i co przekręcił, kto się urżnął na imprezie i kogo wtedy obrzygał oraz innych tego typu „breaking news”, jakich można się dowiedzieć podsłuchując telefoniczne plotki dziennikarzy; otarłem się też o panującą w bezpieczniackich środowiskach manię wielkości, że wszystko na świecie, od potopu począwszy, było zakulisowo zmontowane przez nich. Jeśli dodać do tego poczucie przynależności do superelitarnego zakonu − wręcz trudno, żeby młodym anarcholom po takiej przesiadce nie odbiło.

Ale pamiętajmy o różnych ich sprawkach, takich chociażby, jak akcja sprzątnięcia przez Konstantego Miodowicza and co. Włodzimierza Cimoszewicza, stojącego Tuskowi na drodze do prezydentury, za pomocą niejakiej Jaruckiej i haków na żonę. Ten przypadek oczywistego użycia do celów politycznych kombinacji operacyjnej (którego gorliwie nie chcą pamiętać salony bredzące o „dusznej atmosferze rządów PiS”) pokazał swego czasu, że ludzie stojący za Tuskiem i on sam zdolni są w walce o władzę do każdego politycznego bandytyzmu. Co do reszty udowodniła brutalność i bezwzględność, z jakim niszczyli potem Lecha Kaczyńskiego, dla poniżenia którego nie wahali się przecież nawet podjąć trącącej zdradą państwa gry z Putinem. Trudno sobie wyobrazić, żeby w obliczu gospodarczej i politycznej katastrofy nie rozważali teraz scenariuszy najpodlejszych, z użyciem tak klasycznych metod jak prowokacje, użycie rozmaitych agentur czy − mówiąc ichnim żargonem − operacje intoksykacyjne. Trudno też sobie wyobrazić, aby podczas tych rozważań ktoś powiedział nagle: nie, panowie, tak nie można, to byłoby niegodziwe… Co najwyżej przypomni, że to nie czasy Jaruckiej, kiedy z Tuskiem można było wypłynąć, a dziś można z nim już tylko utonąć. Co zresztą dla operacji dowiezienia motorówką odpowiedniego przywódcy dla rodzącego się obywatelskiego buntu zmienia tylko tyle, że jej prawdziwym beneficjentem może być ktoś inny, niż się inicjatorom będzie wydawać.

Czym się można pocieszać? Jeszcze przed laty w kabarecie u Janka Pietrzaka mówiłem publiczności: zła wiadomość jest taka, że rządzą nami gangsterzy, dobra, że to gang Olsena. Początki ministrowania pana Sienkiewicza szczególnie mocno podkreślają drugi człon tej diagnozy. Nieodparte przeczucie mówi mi, że gdy w poszukiwaniu kolejnej grupy wrogów, których kastrowanie mógłby gniewny Donald ogłosić, wyciągnie minister Sienkiewicz z pochwy swą Artemizę, „światu groźne to żelazo”, będzie to bardziej śmieszne niż straszne.

Czytaj także