Nr 23.: Jak Jaruzelski niszczył Polskę

Nr 23.: Jak Jaruzelski niszczył Polskę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nr 23.: jak Jaruzelski niszczył Polskę
Nr 23.: jak Jaruzelski niszczył Polskę
Ostatni komunistyczny dyktator, moskiewski namiestnik, którego kariera życiowa jest szlakiem narodowej hańby, staje się bohaterem SLD –  najpotężniejszej partii politycznej pierwszego okresu polskiej niepodległości. W najnowszym „Do Rzeczy” o tym, co właściwie oznacza feta na 90. urodziny Wojciecha Jaruzelskiego i wcześniejsze zabiegi piewców jego wielkości.

Ponadto w najnowszym wydaniu „Do Rzeczy”: tanie biuro podróży marszałka Senatu, wywiad z Januszem Korwin-Mikke, blog Kasi Tusk i zawodowe kariery dzieci polityków oraz kulinarne podróże Polaków w specjalnym dodatku „Lato ‘Do Rzeczy’”.

Nastąpiło nawet coś więcej – zapaść etyczna i wręcz znaczeniowa, o której mówił już na początku lat 90. Zbigniew Herbert. Co właściwie oznacza feta na 90. urodziny dyktatora? Jeśli Jaruzelski zostanie zaakceptowany publicznie, to nie można będzie piętnować jakichkolwiek łajdactw, których pod szyldem komunizmu dokonywali jego podwładni. Uznanie go za choćby kontrowersyjnego bohatera historii uniemożliwi jej ocenę. Pogrążymy się w królestwie relatywizmu - pisze w „Do Rzeczy” Bronisław Wildstein. I dodaje, że oznaczać to będzie, iż wszyscy dążyliśmy do niepodległości i demokracji, wszyscy działaliśmy na rzecz patriotyzmu, tylko rozmaicie go pojmowaliśmy i wybieraliśmy rozmaite strategie dla osiągnięcia naszych wysokich celów. Uhonorowanie Jaruzelskiego dodaje do tego element uznania. Potępienie, które powinno wiązać się z jego działaniem, zastąpione ma zostać czcią. Jeśli uda się operację taką przeprowadzić wobec twórcy stanu wojennego, to można przeprowadzić ją w stosunku do każdego. Renegaci narodowej sprawy nie tylko śpią spokojnie. To oni uzyskują prawo do dystrybucji szacunku – podkreśla publicysta „Do Rzeczy”.

Z kolei Piotr Gontarczyk przypomina jak generał Jaruzelski swoimi rządami niszczył polską gospodarkę. Kiedy w 1981 r. przejmował pełnię władzy (w lutym został premierem, a w październiku I sekretarzem KC PZPR), sytuacja ekonomiczna była fatalna. Rząd, nie mając żadnych długofalowych koncepcji wyjścia z kryzysu, skupiał się na łataniu nowych dziur i pęknięć w tonącej balii z napisem „PRL”. W 1982 r. inflacja przekroczyła 100 proc., a wydatki budżetowe spadły o jedną trzecią. Osikowym kołkiem dla PRL było ostateczne załamanie się w latach 1986–1987 zdolności spłacania długu zagranicznego. PRL była członkiem grupki najbardziej zadłużonych i najmniej wiarygodnych krajów świata. Okrągły Stół, wbrew temu co twierdzą akolici generała, miał być sposobem na przerzucenie na opozycję odium za skutki katastrofalnych rządów. Jak generał Jaruzelski niszczył polską gospodarkę – o tym w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

Generał Jaruzelski jest dziś kreowany na człowieka, który wybrał „mniejsze zło” i zapobiegł interwencji ZSRS. Prawda jest taka, że o nią zabiegał, milicji kazał się wzorować na Dzierżyńskim i codziennie domagał się wyroków w sprawie opozycjonistów – pisze z kolei Grzegorz Majchrzak. Przypomina, że w stanie wojennym w ramach „walki z kontrrewolucją” i zalecanego osobiście przez Jaruzelskiego zastraszenia społeczeństwa sądy skazały z powodów politycznych około 12 tys. osób, w tym wydały kilka wyroków śmierci (na przykład w przypadku działacza opozycji Zdzisława Najdera – mimo braku dowodów – za rzekome szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych), na szczęście zaocznych. Karano m.in. za takie czyny jak wywieszenie flagi państwowej, nie mówiąc już o większych „przestępstwach”, takich jak próba kontynuowania działalności związkowej, za którą uznano na przykład zbieranie materiałów o Grudniu’70. Skazanym można było zostać również za pisanie wierszy, listów i rymowanek „zawierających fałszywe wiadomości”. „Grabarz nadziei” – tylko w tygodniku „Do Rzeczy”.

W „Do Rzeczy” także o podróżach. Nie tylko wakacyjnych. Tunezja, Oman, Pakistan, Mongolia, Birma… Tylko w ostatnich 30 miesiącach marszałek Senatu Bogdan Borusewicz 38 razy latał za granicę na koszt podatników. Według urzędników, wyprawy marszałka kosztowały około 90 tys. zł. W rzeczywistości cena eskapad Borusewicza mogła wynieść nawet 10 razy więcej. Dlaczego? Bo w odpowiedzi na pytanie o koszty podróży Borusewicza jego urzędnicy podali tylko wysokość kwoty, jaka została zapłacona ze środków, którymi dysponuje marszałek. Tymczasem większość podróży Borusewicz odbył rządowym samolotem, za który on sam fizycznie płacić nie musiał. Stąd wyliczenia urzędników kancelarii wyglądają kuriozalnie. Wliczając w podróże koszty lotu i eksploatacji rządowego samolotu, wojaże marszałka mogły kosztować podatnika nawet 900 tys. zł. Borusewicz za każdym razem podróżował jako przedstawiciel Senatu RP. Na pytanie o rzeczywiste – poza turystycznym i prestiżowym – powody wyjazdów marszałka Senatu, dziennikarze „Do Rzeczy” nie otrzymali odpowiedzi. Więcej o podróżach marszałka Senatu – w najnowszym „Do Rzeczy”.

W „Do Rzeczy” również wywiad z Januszem Korwin-Mikke, który usiłuje przekonać ludzi, że dzieje się w Polsce coś bardzo złego. Sejm jest tylko dla mnie narzędziem i jeśli miałbym na przykład skłamać, by się tam dostać, to nie skłamię. Sejm mam głęboko gdzieś. Byliśmy w Sejmie – trzech posłów Unii Polityki Realnej – i jaki mieliśmy wpływ na los kraju? Żaden. Sejm jest o tyle dobry, że podczas kampanii reżimowa telewizja musi mnie pokazywać – mówi lider Kongresu Nowej Prawicy w rozmowie z Mariuszem Staniszewskim. Pytany, czy telewizja powinna pokazywać poglądy faszystowskie czy komunistyczne, odpowiada, że tak. Dla mnie nie ma różnicy, czy mówimy o Hitlerze, Kwaśniewskim, Kaczyńskim czy Tusku – wszystko to dla mnie czerwone świnie. Oni różnią się metodami, cel pozostaje ten sam – mówi Korwin-Mikke. Rozmowa z Januszem Korwinem-Mikke – w najnowszym „Do Rzeczy”.

Na łamach „Do Rzeczy” także o zawodowych karierach dzieci polityków. Pomysłodawca bloga Kasi Tusk o modzie zasłużył na specjalną nagrodę premiera. Ładna i zgrabna dziewczyna niby od niechcenia pisze o zawartości własnej szafy, okraszając to zdjęciami. Między wierszami wprowadza czytelnika w życie. Niby własne, a jednak starannie wykreowane. Zresztą praca dla dzieci polityków to odwieczny problem. Z jednej strony czymś się powinny zajmować. Z drugiej zaś zawsze może pojawić się podejrzenie o rodzicielską protekcję. Czy znane nazwisko i rodzic polityk pomaga w karierze, czy wręcz przeciwnie – o tym w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

W najnowszym numerze „Do Rzeczy” specjalny dodatek „Lato Do Rzeczy”. A w nim m.in. o podróżach kulinarnych. Polacy – klasa wyższa, średnia i aspirująca – poczuli smak jedzenia i polubili związany z nim styl życia: pokaż, co jadasz i gdzie, a powiem ci, kim jesteś. To zasługa szybkiej edukacji telewizyjnej w wykonaniu belferek Magdy Gessler i Ewy Wachowicz czy „profesorów” Roberta Makłowicza i Karola Okrasy, o programach spod szyldu „MasterChefa” nie wspominając. Na półkach pojawiły się poradniki kulinarne sygnowane przez wymienione postaci oraz liczne magazyny kulinarne, które nie tylko pokazują, jak gotować, ale uczą także degustować i delektować się daniami. Jedzenie ma cieszyć nie tylko brzuch, ale i oko, stąd nawet powstające szkoły food designu! Trudno też się dziwić modzie na kulinarne podróże, które poniekąd można nazwać wyjazdami za chlebem. O kulinarnych podróżach – w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

Całość recenzji dostępna jest w 23/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także