Czy Polacy chcą speckomisji ds. tzw. seksafery podkarpackiej?

Czy Polacy chcą speckomisji ds. tzw. seksafery podkarpackiej?

Dodano: 
Seksbiznes
Seksbiznes Źródło: PAP/EPA / PAVEL WOLBERG
Odpowiedź w sondażu SW Research przeprowadzonym na zlecenie portalu Rp.pl.

Chodzi o tzw. seksaferę podkarpacką. Według doniesień medialnych, istnieją dziesiątki nagrań, na których zarejestrowano m. in. prominentnych polityków korzystających z usług prostytutek. Nagrania miały zostać zarejestrowane w agencjach towarzyskich na Podkarpaciu. W ostatnim czasie "Rzeczpospolita" pisała, że sprawa rzekomych sekstaśm z agencji towarzyskich na Podkarpaciu, na których nagrani mają być m.in. ważni politycy, to pokłosie tajnego śledztwa, w którym dzieją się zaskakujące rzeczy. Gazeta informowała, że główny podejrzany, policjant z CBŚP, został otoczony "wyjątkową opieką", a Ukraińców, którzy meli trudnić się sutenerstwem, skazano zaledwie na rok więzienia.

Poseł Nowoczesnej Adam Szłapka złożył wniosek o zwołanie w tej sprawie posiedzenia sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Co na to Polacy? 53,5 proc. respondentów uważa, że sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych powinna zająć się doniesieniami. Przeciwnego zdania jest 15,9 proc. ankietowanych. Zdania na ten temat nie ma 30,6 proc. ankietowanych przez SW Research.

– Częściej za tym, że sejmowa komisja powinna się zająć tą sprawą są mężczyźni (59 proc.), osoby powyżej 50 lat (59 proc.) oraz badani o wykształceniu wyższym (56 proc.). Tego zdania są też częściej osoby o dochodzie netto powyżej 5000 zł (63 proc.) oraz badani z miast od 200 do 499 tys. mieszkańców (62 proc.) – serwic Rp.pl cytuje Piotra Zimolzaka z agencji badawczej SW Research.

Czytaj też:
Nowoczesna składa wniosek ws. zwołania sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych

Według nieoficjalnych ustaleń "Rz", skala i kulisy tej sprawy są szokujące. Dziennik pisał, że jest 4 tys. nagrań, na których utrwalono wizyty w agencjach towarzyskich m.in. polityków, wiceministra obrony, arcybiskupa i szefa jednej z komend policji. "Rz" przypominała za Radiem Zet, że taśmy miały trafić na Ukrainę, a do jednej z nich dotarł były agent CBA Wojciech J., który obecnie prowadzi wojnę z szefostwem Biura. Gazeta zwracała uwagę, że jeśli nagrania rzeczywiście istnieją, mogą zagrażać bezpieczeństwu państwa, ale nikt tego nie bada. Prawdziwi "bohaterowie" seksafery – jak pisała "Rzeczpospolita" – wychodzą z niej obronną ręką.

Czytaj też:
Seksskandal z marszałkiem Sejmu? Prokuratura wszczęła śledztwo ws. znieważenia

Źródło: rp.pl
Czytaj także