Równościowe rodzicielstwo, czyli jak lesbijki zrywają z patriarchalną rodziną
  • Tomasz P. TerlikowskiAutor:Tomasz P. Terlikowski

Równościowe rodzicielstwo, czyli jak lesbijki zrywają z patriarchalną rodziną

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tomasz Terlikowski
Tomasz Terlikowski
Nie ma takiej rzeczy, które bioetycy nie wymyślą, aby tylko usprawiedliwić każdą swoją ideę. A nowym, doskonałym tego przykładem pozostaje tekst w „Journal of Medical Ehics”, które autorka przekonuje, że mówienie o biologicznych więzach łączących rodziców i dzieci to… przejaw myślenia patriarchalnego, z którym trzeba zerwać - pisze specjalnie dla DoRzeczy.pl Tomasz Terlikowski

To, jakże nowatorskie podejście do rodzicielstwa, zaprezentował Ezio di Nuccio z Uniwersytetu w Kopenhadze. Jego tekst jest polemiką z pochodzącym sprzed kilku lat tekstem innego bioetyka J. Davida Vellemana z New York University, który przekonywał, że znajomość naszej tożsamości biologicznej jest istotnym elementem naszego dziedzictwa i dlatego podważał etyczną wartość zapłodnienia in vitro od nieznanych dawców komórek.

I właśnie ta teza spotkała się z mocnym potępieniem Ezio di Nuncio, który – rozważając sytuację związku lesbijskiego, który w procedurze in vitro otrzymuje dziecko, które biologicznie pochodzi od jednej z partnerek, a urodzone zostaje przez drugą – dochodzi do wniosku, że działanie takie jest nie tylko moralnie godziwe, ale też w istocie pozostaje najlepszy, bo równościowym wzorcem rodzicielstwa. I zupełnie nie przekonuje go fakt, że wiele z dzieci adoptowanych czy pochodzących z anonimowego dawstwa IVF odczuwa tęsknotę za znajomością swojego genetycznego i biologicznego dziedzictwa.

Argumenty przeciwko prawu do znajomości biologicznego dziedzictwa, z którym sprzeczne jest anonimowe dawstwo komórek jajowych czy spermy, ma di Nucci dwa. Pierwszym jest stwierdzenie, że wcale nie wszyscy adoptowani czy nie znający swoich rodziców odczuwają potrzebę poznania owego dziedzictwa. Drugi uderza już jednak w tony bardziej genderowo-filozoficzne. Jego zdaniem nacisk na znajomość dziedzictwa biologicznego, a dokładniej biologicznego elementu rodzicielstwa ma być… patriarchalny. Dlaczego? Odpowiedź, zdaniem uczonego jest prosta, otóż choć kobieta wkłada, tak jak mężczyzna, w swoje dziecko połowę swoich genów, to ona w całości odpowiada za ciążę. A mimo to uznaje się, że rodzicami jest się po połowie.

„Nasze dążenie do równości jednak, jest tym, co powinno nas czynić sceptycznymi wobec odwoływania się do więzów biologicznych opartych na patriarchalnych przesądach o tym, jak biologiczne więzy wpływają na podział ról i nierówność władzy wewnątrz rodziny” - oznajmia di Nuccio. I podkreśla, że trzeba koniecznie wyzwolić się z patriarchalnego myślenia, którego symbolem pozostaje powiązanie rodzicielstwa z biologią. A najlepszą drogą do takiego wyzwolenia pozostaje promowanie równościowych projektów rodzicielskich, w których płeć, więzy biologiczne w najmniejszych stopniu nie wpływają na role, odpowiedzialność i władzę w rodzinie.

Gdyby chcieć przetłumaczyć ten genderowy bełkot na normalny język, to trzeba by powiedzieć, że najlepszą drogą do budowania równości w rodzinach jest promowanie związków lesbijek sprawiających sobie bobaski z in vitro. I jakoś nie mam wątpliwości, że już niebawem postulat może zostać sformułowany przez jakiegoś duńskiego czy szwedzkiego eurodeputowanego. A nasi lewicowi publicyści natychmiast do podchwycą i będą przekonywać, że jeśli ktoś uznaje, że ojciec też jest rodzicem, to w istocie promuje skandaliczny patriarchalizm, bo tak naprawdę równościowymi rodzicami mogą być tylko lesbijki.

Czytaj także