Pełzająca zmiana doktryny
  • Tomasz P. TerlikowskiAutor:Tomasz P. Terlikowski

Pełzająca zmiana doktryny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Krok po kroku Franciszek zmienia doktrynę Kościoła. I choć jest to „rewolucja pełzająca”, to bardzo trudno będzie te zmiany odwrócić.

Czas udawania, chowania głowy w piasek się skończył. Franciszek zupełnie jasno, choć – jak zwykle nie do końca wprost – wyjawił swoją interpretację niejasnych zapisów rozdziału 8. „Amoris laetitia”. A dokonało się to w korespondencji między nim a argentyńskimi biskupami, którzy przedstawili mu swoją interpretację zapisów „AL”, podkreślając, że dla osób w nowych związkach, których pierwsze kościelne małżeństwa były zawarte ważnie, i które z różnych powodów, nie są w stanie żyć we wstrzemięźliwości seksualnej (którą to drogę wskazywał św. Jan Paweł II) otwarta powinna być droga rozeznania i ewentualnego (w wyjątkowych sytuacjach) dopuszczenia przez kapłana do Eucharystii i Komunii. Droga ta nie jest dookreślona, nie jest jasne, jakie warunki mają oni spełnić, co oznacza, że odpowiedzialność w całości i bez jasnych kryteriów, spada na spowiednika (w praktyce to, co jeden uzna za sytuację wyjątkową, inny nie). I właśnie taką propozycję Franciszek w liście do biskupów argentyńskich uznał za w pełni zgodną z zapisami „Amoris laetitia”.

Co to w istocie oznacza? Otóż tyle, na co zwracają uwagę najwybitniejsi, głównie świeccy współpracownicy św. Jana Pawła II i Benedykta XVI, choćby Robert Spaemann, że dotychczasowa doktryna (a nie tylko praktyka duszpasterska, jak próbuje się nas przekonywać) została zmieniona. I opowieści o wyjątkowości sytuacji nie powinny nas zwodzić, bowiem wszelkie zmiany w doktrynie innych wspólnot chrześcijańskich zawsze na początku dotyczyły wyłącznie tzw. sytuacji wyjątkowych. Tak było, gdy w latach 30. anglikanie uznawali moralną dopuszczalność antykoncepcji, a w latach 60. i 70. kongregacjonaliści amerykańscy akceptowali w wyjątkowych sytuacjach aborcję. Szybko jednak okazywało się, że to, co wyjątkowe, staje się normą. I, niestety, tak samo będzie – szczególnie przy dojmującym braku kryteriów obiektywnych – z tą zmianą. A jest to zmiana potężna, bowiem powoduje ona, że w pewnych sytuacjach grzech cudzołóstwa, który nie jest odpokutowany, a staje się stylem życia – przestanie być przeszkodą w przyjmowaniu Komunii (i natychmiast powstanie pytanie, dlaczego ma ona dotyczyć tylko ponownych związków, a nie także par homoseksualnych czy związków na próbę), a do tego zerwana zostanie jedność między sakramentem małżeństwa i Eucharystii. Obie te zmiany trudno uznać za drobne.

Rewolucyjność tej zmiany wywołałaby zapewne o wiele większe protesty i polemiki, gdyby nie strategia jej oznajmiania. Franciszek zaczął od zwołania dwóch synodów, na których skutecznie budowano wrażenie, że zmiana jest możliwa. Oba zakończyły się dokumentami, przynajmniej nieprecyzyjnymi, później ukazała się adhortacja „Amoris laetitia”, także mocno nieprecyzyjna. I dopiero na koniec pojawiła się jednoznaczna interpretacja – także w dużej mierze nieoficjalna – samego Franciszka. W efekcie szok zmiany został osłabiony.

Oczywiście, choć odwrócenie procesów zapoczątkowanych przez Franciszka nie będzie proste, żadna z jego decyzji nie tworzy jeszcze Magisterium. Adhortacja jest dokumentem dość niskiego rzędu, a list w ogóle nie ma takiego znaczenia magisterialnego. Ale… jeśli rozwiązania te wejdą do praktyki duszpasterskiej, to bardzo trudno będzie je wyeliminować. I to jest najbardziej w tych wypowiedziach długofalowo niebezpieczne.

fot.dlickr.com/Republic of Korea/(CC BY-SA 2.0)

Czytaj także