Najlepsi obrońcy Rzeczypospolitej. Dlaczego husaria w końcu poległa?
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Najlepsi obrońcy Rzeczypospolitej. Dlaczego husaria w końcu poległa?

Dodano: 
Atak husarii na obrazie Józefa Brandta z 1898 r.
Atak husarii na obrazie Józefa Brandta z 1898 r. Źródło:Wikimedia Commons
Husaria odzwierciedlała w równym stopniu zalety, jak i wady Rzeczypospolitej.

Husaria do dzisiaj jest synonimem chwały polskiego oręża. Przez dziesiątki, a nawet setki lat husarze stawali dzielnie w obronie Rzeczpospolitej, stanowiąc najskuteczniejszą część jej wojska, ale też bodaj najlepszą ciężką jazdę w historii świata. Przyzwyczajeni jesteśmy do wymieniania jednym tchem bitew, w których skrzydlaci rycerze pokonywali przeciwnika dwu, cztero czy nawet dziesięciokrotnie silniejszego.

O historii husarii traktuje książka Radosława Sikory pod takim właśnie tytułem. Autor, znawca tego rodzaju wojska, to nie tylko uczony historyk, ale i praktyk, z powodzeniem zajmujący się rekonstruowaniem husarskiego rzemiosła głównie z okresu jego rozkwitu, pod koniec XVI w.

Książka w szczegółowy sposób traktuje o historii formacji, szczegółach jej ubioru (bo do XVIII w. trudno mówić o umundurowaniu), wyposażenia i uzbrojenia. Autor przedstawia organizację i taktykę walki husarii, jej etos i esprit de corps. Rozprawia się też z mitami, narosłymi przez stulecia wokół tej formacji.

Trudniej jednak idzie z wyjaśnieniem, dlaczego ta wspaniała jazda w końcu nie dotrzymała jednak pola armiom sąsiadów, a ufność w jej siłę stała się jednym z powodów upadku państwa?

Husaria zwierciadłem Rzeczpospolitej

Husaria odzwierciedlała w równym stopniu zalety, jak i wady Rzeczypospolitej. Jednym z najważniejszych elementów, dzięki którym wygrywała bitwy było morale, któremu poświęcono cały, nieco chyba przydługi rozdział. Wg autora motywacje, jakimi kierowali się husarscy towarzysze miały charakter ideologiczny i etyczny. Husarz - szlachcic walczył, bo był przekonany, że jest do tego przeznaczony. Walka miała nobilitować i uzasadniać jego pozycje w społeczeństwie i państwie. Równie ważne były patriotyzm i umiłowanie wolności. Wyróżniało go to znacząco od zaciąganych pod przymusem do wojska kmieci, którzy nie znali owych cnot wojennych.

Okładka książki

Zasady te miały jednak konkretne skutki. Wolni i równi szlachcice nie uznawali nawet w wojennej potrzebie zwierzchnictwa przełożonych. Do walki trzeba było ich prosić przez miłość Boga i ojczyzny, a służbę wynagradzać godnościami i nadaniami ziemskimi. Jak pisze autor: „Gdy stosowano się do tych wytycznych, czyli gdy odpowiednio traktowano towarzystwo, szeregi husarii wypełniali rycerze, którzy szli na wojnę nie z musu lecz z potrzeby serca, a tam bili się jak lwy”.

Nietrudno zauważyć, że zasady te mają się nijak do tych obowiązujących w nowożytnym wojsku. Tam podstawą była hierarchia i wypełnianie rozkazów, w razie konieczności egzekwowanych pod przymusem. Piekielnie skuteczna husaria, z biegiem czasu stawała się wojskiem archaicznym, podobnie jak archaicznym stał się ustrój Rzeczypospolitej. Zwłaszcza w porównaniu do modernizujących się sąsiadów.

Pieniądze, pieniądze, pieniądze

Husaria była wojskiem niezwykle kosztownym. Husarz występował ze zbrojnym pocztem, ale ciągnął też ze sobą kilkudziesięciu ludzi, którzy nie walczyli, ale pełnili głównie funkcje pomocnicze. Kosztowna była broń, zwłaszcza drążona prawie na całej długości kopia, zbroja, namioty, konie i ich utrzymanie. Kosztowne i żmudne było szkolenie. Kosztowne wreszcie było też odtwarzanie potencjału bojowego. Autor - wybitny znawca tematu - szczegółowo opisuje rynsztunek husarzy, wskazując nawet pod którym udem husarz nosił koncerz, a pod którym bandolet. Naprawdę ciekawie jednak robi się wtedy, kiedy wgłębia się w szczegółowe wyliczenia.

Podczas wojny z Gdańskiem w 1577 r. zbuntowane miasto potrafiło wystawić do walki ok. 10 tys. żołnierzy. Potężna wówczas Rzeczpospolita zaledwie ok. 3,5 tys. Nowy Sącz liczący w 1621 r. ok. 5 tys. mieszkańców, na wyprawę przeciwko Osmanom wyasygnował 400 zł. Wydatki na ten cel przeciętnego - wcale nie najbogatszego towarzysza husarskiego sięgały kilku tysięcy złotych. Wydatki na broń w zastraszającym tempie starzejącą się i nieuchronnie odchodzącą z pola walki.