Twardoch: Nie trzeba przy okazji ku**ić tych smutnych resztek, które składają się na naszą kaleką, nierozwiniętą, ginącą tożsamość

Twardoch: Nie trzeba przy okazji ku**ić tych smutnych resztek, które składają się na naszą kaleką, nierozwiniętą, ginącą tożsamość

Dodano: 
Szczepan Twardoch
Szczepan TwardochŹródło:PAP / Stach Leszczyński
Nacjonalistyczny, polski cyrk, który się dziś odbywa w Katowicach za sprawą spadochronowego kandydata na posła przypomniał mi, że premier Morawiecki sfotografował się jakiś czas temu z dziećmi przebranymi za powstańców - zaczyna swój wpis na portalu społecznościowym Szczepan Twardoch.

We wpisie na portalu społecznościowym pisarz odniósł się do dzisiejszej defilady z okazji Święta Wojska Polskiego w Katowicach. Przypomniał, przy tym, że premier Matueusz Morawiecki fotografował się z "dziećmi przebranymi za powstańców". "Niby nic takiego, zapomniałbym zaraz o tym obrazku dobrotliwego ekonoma i dziateczek w kostiumach, gdyby nie to, że miały owe dziatki nieszczęsne reprezentować powstańców nie warszawskich, lecz śląskich, którzy, należąc do mojego historycznego dziedzictwa, obchodzą mnie o wiele bardziej niż warszawskie pomniki dzieci z pistoletami maszynowymi, które owszem mam za haniebne, ale to nie moja hańba, nie moje dziedzictwo, nie moja sprawa" – napisał.

Szczepan Twardoch przyznaje, iż przychyla się do opinii, że "powstania śląskie w niemałym wymiarze były jednak rzeczywiście naszymi, śląskimi powstaniami, naszą małą, zdezorientowaną i wykolejoną rewolucją, wpisującą się w przetaczające się przez cale Niemcy w latach 1918-1921 społeczne niepokoje, nie tylko, chociaż oczywiście również polsko-niemiecką wojną o Śląsk". "Ale dzieci w powstańczych mundurach?" – pyta.

Pisarz przekonuje, że śląscy rodzice swoje dzieci do powstań i na wojny ochoczo wysyłali tylko w polskiej i niemieckiej propagandzie. "Kto ma jakiekolwiek pojęcie o śląskim stosunku do wielkiej polityki ten wie, jak fundamentalnie nieprawdziwa, skłamana, chociaż artystycznie piękna jest kutzowska scena z wyprawianiem się do powstania dorosłych już braci Basistów. Dwunastoletnich Ślązaków z Volkssturmu, odznaczonych Krzyżem Żelaznych za niszczenie sowieckich czołgów w 1945 też nie uważamy - pozwolę sobie jednak tutaj na tę liczbę mnogą - za bohaterów i wzór do naśladowania, tylko za tragiczne ofiary historii, podobnie myślelibyśmy o dzieciach walczących w naszych powstaniach, jeśli takie były" – czytamy w jego wpisie. W dalszej części czytamy: "Przebierajcie sobie dzieciaki za powstańców u siebie w Warszawie, wasza sprawa. Stawiajcie te haniebne pomniki, samych siebie tym zatruwacie, wasza rzecz. Dajcie jednak spokój naszej historii, naszym powstaniom, o których nic nie wiecie, których nie rozumiecie i które poza kampanią wyborczą wcale was nie obchodzą. Macie swoje wielkie spory, wielkie sarmackie narracje, które nas nie obejmują. Nie, nie zakładam, że ktokolwiek z was mnie posłucha. Chcę jednak to powiedzieć".

"Zaś co do śląskich przebierańców, występujących wtedy i uczestniczących w nacjonalistycznym cyrku dziś u boku gardzących nami, naszym językiem, naszą historią prezydentów i premierów - jakoś wstyd mi za was. Potrafię doskonale zrozumieć Ślązaków głosujących na PiS, bo dla wielu ludzi z oczywistych klasowych względówi transfery społeczne i praca na kopalni są ważniejsze niż kwestie etnicznych tożsamości, nad którymi można sobie pomyśleć, jak się ma już nakarmione dzieci. Ale nie trzeba przy okazji ku**ić tych smutnych resztek, które składają się na naszą kaleką, nierozwiniętą, ginącą tożsamość. Nie trzeba tego brać w pakiecie" – podkreśla. "Nawet jeśli nie wiemy kim jesteśmy, to jednak moglibyśmy pamiętać kim nie jesteśmy" – dodaje.

facebook

Źródło: Twitter
Czytaj także