Misjonarz Warszawy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Misjonarz Warszawy
Misjonarz Warszawy

Arcybiskupowi Henrykowi Hoserowi przyprawiono „gębę” kontrowersyjnego. Dlaczego? Bo mówi jasno, co dziś zagraża człowiekowi i całej cywilizacji- pisze w 25 numerze Do Rzeczy Ewa K. Czaczkowska.

- Gdy ponad rok temu abp Henryk Hoser, biskup warszawsko-praski, mówił mi w wywiadzie, że grozi nam powrót totalitaryzmu intelektualnego, czyli „jednej idei poprawnej politycznie i społecznie, która głosi tolerancję, wielość poglądów, ale w końcu wymaga i domaga się takiego samego myślenia, pod dyktando”, nie przypuszczał chyba, że wkrótce na własnej skórze się przekona, jak niszczy się tych, którzy odrzucają filozofię politycznej poprawności.

Rzeczywistym bowiem powodem ataku (niektórych) mediów, połączonego z histerią (niektórych), dziennikarzy na biskupa warszawsko-praskiego nie jest bynajmniej sprawa ks. Wojciecha Lemańskiego. Nikt z moich rozmówców nie ma wątpliwości, że chodzi o coś poważniejszego: – Chce się go ośmieszyć, wplątać w rzekomy współudział w ludobójstwie w Rwandzie, a w konsekwencji uciszyć i zniszczyć, bo jest niewygodnym, zbyt silnym intelektualnie przeciwnikiem ideologii gender.

Delirium gender i queer

Drugiej osoby tak obeznanej w sprawach bioetycznych, ale także szerzej – w sprawach współczesnych zagrożeń cywilizacyjnych, w polskim episkopacie nie ma. Do tego grona dołączył w czerwcu 2008 r., gdy Benedykt XVI mianował go biskupem warszawsko-praskim. Do Polski wrócił po 34 latach. Miał wiele atutów: znajomość świata, Kościoła powszechnego i prądów kulturowych, wieloletnie doświadczenie w pracy misjonarza, a także pracy w strukturach kościelnych na Zachodzie ‒ we Francji i Belgii oraz w kurii watykańskiej.

Wrócił do Warszawy w momencie, gdy ideologia gender zaczynała coraz mocniej napierać na polską rodzinę. Gdy w 2010 r. ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz zapowiedziała refundację in vitro, rozpoczynając dyskusję na temat sztucznego zapłodnienia, abp Hoser szerzej zaistniał na forum publicznym. Stanął na czele zespołu episkopatu do spraw bioetycznych. Zespół ogłosił kilka ważnych dokumentów, które stanowisko Kościoła tłumaczą merytorycznie, z punktu widzenia moralności i nauk medycznych. Za każdym razem wzbudzały one społeczny rezonans, a najczęściej furię środowisk genderowych, jak po ostatnim dokumencie „Komunikat Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski w sprawie manipulacji informacjami naukowymi dotyczącymi procedury in vitro”, w którym na dowód, iż dzieci poczęte metodą in vitro są w wyższym stopniu obciążone wadami genetycznymi, zespół odesłał do literatury światowej. ‒ Arcybiskup ma świadomość olbrzymich niebezpieczeństw, jakie istnieją dziś w świecie, niebezpieczeństw zagrażających nie Kościołowi, ale człowiekowi i cywilizacji, dlatego zajmuje w tych sprawach bardzo jasne stanowisko ‒ mówi Marcin Przeciszewski, szef KAI.

Nie boi się nazywać rzeczy po imieniu. Bezlitośnie obnaża filozofię gender, uważa ją za groźniejszą od marksizmu, pokazuje jej korzenie i cele, wpływy środowisk genderowych w ONZ i Parlamencie Europejskim. – Zniszczyć rodzinę, religię, Kościół i wszystkie tradycyjne stereotypy, aby stworzyć masę społeczną, którą łatwo można modelować, to prawdziwy cel ideologii gender – mówił podczas konferencji na UKSW w Warszawie.

(...)

20 lat w Rwandzie

Z ideologią gender abp Hoser zetknął się już w latach 80. i 90. w Afryce, gdzie przez 20 lat pracował jako misjonarz. Zanim jednak zdecydował się na kapłaństwo, ukończył medycynę. Był to wyłom w tradycji znanego warszawskiego rodu ogrodników, w którym popularnością cieszyły się studia biologiczne (jego siostra Julia jest profesorem genetyki roślin). Henryk Hoser, rocznik 1942, warszawską Akademię Medyczną ukończył w 1966 r. Do roku 1969, gdy przystąpił do pallotynów, pracował jako lekarz.

(...)

Ksiądz Hoser należał bez wątpienia do znaczących księży w Kościele rwandyjskim, pełnił wiele funkcji, był między innymi sekretarzem komisji episkopatu do spraw zdrowia oraz komisji do spraw rodziny. Przewodniczył Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonnych w Rwandzie, a przez 10 lat rwandyjskim pallotynom.

– Jednego jestem pewien: nie miał żadnego wpływu na politykę rządu – mówi ks. Myjak, który od wyjazdu z Rwandy w 2005 r. pracuje na Wybrzeżu Kości Słoniowej.

Wbrew temu, co napisała Aleksandra Pawlicka w „Newsweeku”, ks. Hoser nie był w Rwandzie w czasie ludobójstwa, czyli od kwietnia do lipca 1994 r.

(...)

Cały artykuł Ewy K. Czaczkowskiej "Misjonarz Warszawy" w najnowszym 25 numerze Do Rzeczy.

Czytaj także