Z łagru pod Monte Cassino. To dlatego zachodni lewicowcy znienawidzili Herlinga-Grudzińskiego
  • Krzysztof MasłońAutor:Krzysztof Masłoń

Z łagru pod Monte Cassino. To dlatego zachodni lewicowcy znienawidzili Herlinga-Grudzińskiego

Dodano: 
Gustaw Herling-Grudziński po aresztowaniu przez NKWD, 1940 r.
Gustaw Herling-Grudziński po aresztowaniu przez NKWD, 1940 r. Źródło: Wikimedia Commons
Po tym, co przeżył w sowieckim obozie koncentracyjnym, koszmar bolszewizmu stał się jego tematem życia. Herling-Grudziński był za to znienawidzony przez lewicowych intelektualistów na Zachodzie.

Ranga pisarska Gustawa Herlinga-Grudzińskiego (1919–2000) jest ogromna. Podobnie jak ranga jego doświadczeń. Życiowych, więziennych i wojennych, które sprawiły, że jak nikt inny ten kawaler Orderu Virtuti Militari, otrzymanego za udział w bitwie o Monte Cassino, miał moralne prawo we wstępie do pierwszego, mickiewiczowskiego tytułu wydanego przez Instytut Literacki, jeszcze w Rzymie, napisać: „Aktualność »Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego« jest chwilami przerażająca. [...] Czyżby znowu, po wieku przeszło niewoli i wolności, trzeba było w »Litanii pielgrzymskiej«, w zwrocie »Przez męczeństwo żołnierzy zaknutowanych w Kronstadcie przez Moskali« słowo »Kronstadt« zamienić tylko na »Katyń«, a »zaknutowanych« na »zamordowanych strzałem w tył czaszki«?”.

Jednak już młodzieńcze szkice Gustawa Herlinga-Grudzińskiego zadziwiały swoją dojrzałością, nonkonformizmem i pasją społeczną. Herling-Grudziński wymagał od literatury – pisał Tomasz Burek – „żeby w stopniu możliwie najwyższym była »sztuką czarującej intymności«, i oczekiwał, że potrafi ona odszukiwać nadzwyczajność, wielkość i heroizm w samym rdzeniu życia zwyczajnego i pospolitego. »Żeby potrafić udźwignąć rzeczywistość i zadziwić nią świat, trzeba poza nią na chwilę wyjść« – napisze pewnego razu”.

W tych pierwszych tekstach zwracają uwagę jeszcze inne cechy charakterystyczne dla całej twórczości pisarza – solenność, powaga i... nieobecność humoru. Można by rzec, że przy Herlingu-Grudzińskim i Karol Irzykowski był wesołkiem.

Dzisiaj możemy „gdybać”, co by się stało, gdyby nie było wojny... Młody pisarz, wykonując zadania konspiracyjne, udał się na wschód, został aresztowany, uwięziony, skazany na obóz pracy i zesłany do Archangielskiej Obłasti. Z pewną emfazą rzekłbym, że to właśnie tam, w łagrze w Jercewie – Gustavus obiit [...] natus est Conradus.

Zwolniony w styczniu 1942 r. dwa miesiące później dotarł do formującej się w Kazachstanie Armii Polskiej, z którą następnie przeszedł na Środkowy Wschód jako żołnierz 10. Dywizji Piechoty. W kampanii włoskiej był radiooperatorem. Po zakończeniu wojny pozostał w Rzymie, współredagował „Orła Białego” i dwa pierwsze numery giedroyciowej „Kultury”. Potem jednak nie pojechał do Paryża, ale do Londynu. Tam współpracował z „Wiadomościami” Grydzewskiego, w 1952 r. po samobójczej śmierci pierwszej żony, malarki Krystyny Stojanowskiej primo voto Domańskiej, wyjechał na stałe. Najpierw do Monachium, gdzie pracował w Wolnej Europie, a następnie do Neapolu, swojego – jak miało się okazać – miejsca na ziemi. Mieszkać tam miał do śmierci, żeniąc się z córką znanego włoskiego filozofa Benedetta Crocego – Lidią.

Ludzie wyzuci z uczuć

W przedmowie do angielskiego (pierwszego) wydania „Innego świata” sławny filozof Bertrand Russell napisał: „Spośród wielu książek, jakie czytałem na temat przeżyć ofiar więzień i obozów sowieckich, »Inny świat« Gustawa Herlinga zrobił na mnie największe wrażenie i jest najlepiej napisany. Posiada on spotykaną w bardzo rzadkim stopniu siłę prostego i żywego opisu, i jest rzeczą zupełnie niemożliwą zakwestionować w jakimkolwiek miejscu jego prawdomówność".

Więźniowie łagrów budują Kanał Białomorski-Bałtycki. Kobiety były w sowieckich obozach zmuszane do katorżniczej pracy.

Lata 1940–1942 spędził Herling najpierw w więzieniu, a potem w obozie pracy przymusowej pod Archangielskiem. Większa część książki przynosi opis tego, co widział i przecierpiał w obozie. Książka kończy się listami od wybitnych komunistów, którzy twierdzą, że takich obozów w ogóle nie ma [do angielskiego tekstu książki dołączono appendix, który zawiera wymianę listów pomiędzy autorem a Stachanowem, na łamach »Tribune«, i prof. Traininem z Moskwy, na łamach »Manchester Guardian« – przyp. red.]. Ludzie, którzy piszą takie listy, i ci spośród sympatyków komunizmu, którzy pozwalają sobie w nie wierzyć, dzielą odpowiedzialność za prawie niewiarygodne potworności, jakim poddawane są miliony nieszczęśliwych mężczyzn i kobiet zabijanych powoli przez ciężką pracę i głód w arktycznym zimnie. Sympatycy komunizmu, którzy nie chcą uwierzyć w świadectwo takich książek jak »Inny świat« Herlinga, są siłą rzeczy ludźmi wyzutymi z ludzkich uczuć, gdyby je bowiem w jakimkolwiek stopniu posiadali, nie odtrąciliby tak po prostu dowodów, lecz potrudziliby się choć trochę, by się z nimi zapoznać”.

Przedmowy tej nie zamieszczano już w krajowych oficjalnych edycjach „Innego świata”, książki w PRL zakazanej, była jednak obecna w wydaniach emigracyjnych, począwszy od pierwszego londyńskiego z 1953 r. Po premierze „Innego świata”, napisanego przez Herlinga-Grudzińskiego od lipca 1949 do lipca 1950 r., ta najważniejsza w dorobku pisarza książka miała szereg tłumaczeń: w Stanach Zjednoczonych i Argentynie, w Japonii i w Hongkongu, w Niemczech Zachodnich i we Włoszech. „Najdłużej – pisał Herling-Grudziński – [oczywiście, poza krajami tzw. demokracji ludowej – przyp. K.M.], bo aż trzydzieści pięć lat, musiałem czekać na wydanie francuskie: nosi datę 1985, poprzedzone jest wstępem pisarza hiszpańskiego Jorge Sempruna […]”. Dodać jeszcze trzeba, że w przekładzie Natalii Gorbaniewskiej „Inny świat” ukazał się po rosyjsku – w 1989 r. w Londynie i dwa lata później w Moskwie.

Talent i charakter

Na sprawę późnego wydania „Innego świata” we Francji ciekawe światło rzucił po latach Henryk Grynberg, który w rozmowie z niżej podpisanym podkreślił… antysemickie akcenty w książce, rzekomo decydujące o niewydawaniu tego tytułu nad Sekwaną. Sądzę, że warto przypomnieć tu fragment tamtego wywiadu.

„– Ja z niego nie zrobiłem Żyda-antysemity – tłumaczył mi Grynberg – on był Żydem-antysemitą, co udowodnił w »Innym świecie«, w wolnej Polsce obowiązkowej lekturze szkolnej, wydawanej w setkach tysięcy egzemplarzy. W tej książce wszyscy Żydzi są skarykaturyzowani, odczłowieczeni i wstrętni. To fałszywa, antysemicka proza. Mnie jest bardzo przykro, że musiałem na to zwrócić uwagę, bo wolałbym, żeby uczynili to krytycy, literaturoznawcy. Ale oni milczeli, a ja nie mogłem czegoś takiego przepuścić, choć uważam Herlinga-Grudzińskiego za świetnego pisarza, a jego poglądy polityczne z mojego punktu widzenia były – że tak się wyrażę – słuszne. To jednak nie ma nic do rzeczy. Pisarz musi mieć pewną wrażliwość intelektualną, której w »Innym świecie« nie ma. Są natomiast niezliczone opisy Żydów szkaradnych – fizycznie i charakterologicznie.

– Pan ma do Herlinga pretensje również o to, że w tajemnicy utrzymywał swoje pochodzenie...

– Kiedy jego żydowskość wyszła na jaw, zaczęto dodawać, że jego rodzina była całkowicie zasymilowana. Co to za tłumaczenie, do tego całkowicie nieprawdziwe, bo to była żydowska rodzina praktykująca. Jego matka, z Bryczkowskich, rzekomo miała być Polką, ale Herling ochrzcił się dopiero w 1944 roku, jakiż więc obrządek religijny towarzyszył jego narodzeniom jak nie obrzezanie? Dziecko nieżydowskiej matki nie jest żydowskie i – jak piszę w »Pamiętniku« – żaden mohel nie zgodziłby się je obrzezać, czyli przyjąć do żydowskiego przymierza. I jaka polska matka dałaby mu na imię Gecel? Wie pan, gdyby nie było wojny i okupacji, można byłoby zrozumieć, że pisarz poddany antysemickiej presji chciał uciec od żydostwa. Ale nie przyznawać się do żydostwa po Holocauście, porzucić te ofiary... To smutne, ale niekiedy Żydzi tak bardzo nie chcą być Żydami, że nienawidzą Żydów, bo to – jak utrzymują – przez nich są za Żydów uważani i okupują się antysemityzmem kosztem innych Żydów. Z tego punktu widzenia Gustaw Herling-Grudziński to klasyk.

Czytaj też:
Dla Lenina zabił własnego ojca. W nagrodę został władcą łagrów

– Czy te antysemickie akcenty »Innego świata« mogły mieć, pana zdaniem, wpływ na to, że książka, choć przełożona na wiele języków, nie zrobiła takiej kariery, do jakiej była predystynowana? Było to przecież, przypomnę, jedno z pierwszych – tak ważnych – oskarżeń komunizmu, o dwadzieścia lat wyprzedzające »Archipelag Gułag« Aleksandra Sołżenicyna.

– Sądzę, że właśnie tak było. Nikt zresztą wtedy nie wiedział, że autor jest Żydem, myślano, że to jakiś polski antysemita”.

Uzupełnijmy ten ustęp informacją, że ojcem urodzonego w Kielcach Gustawa był właściciel młyna i tartaku Józef Herling-Grudziński. Wracając do opieszałości w udostępnieniu Francuzom „Innego świata”, autor „Dziennika pisanego nocą” tłumaczy ją czymś innym – że historię tamtejszego establishmentu kulturalnego podzielić trzeba na dwa rozdziały: przed Sołżenicynem i po nim. Zdaniem Herlinga-Grudzińskiego dopiero opowieść o jednym dniu Iwana Denisowicza uwiarygodniła „Inny świat”.

A jednak nie lekceważyłbym argumentów Grynberga. To przecież w amerykańskim „Commentary” „Inny świat” uznano za książkę antysemicką, a z Marka Edelmana – przypominał Herling-Grudziński – szydzono za jego upór w uważaniu się za Polaka.

„Głupota ludzi – czytamy w »Dzienniku pisanym nocą« Gustawa Herlinga-Grudzińskiego zapis sporządzony po obejrzeniu przez autora sławnego filmu »Shoah« Lanzmanna – którzy nie potrafią lub nie chcą zrozumieć różnicy pomiędzy postępowaniem hitlerowców na Zachodzie i w krajach Europy Wschodniej, jest niekiedy niewiarygodna”. Lanzmann obojętność świata zredukował w „Shoah” do obojętności Polaków. Niestety, „polski antysemityzm ciągnie za sobą zachodni (głównie amerykański) antypolonizm i tym częściej odżywa tępy schemat »polskiej współodpowiedzialności za Zagładę«, wymyślony przez oszalałych i najgłupszych na świecie Żydów amerykańskich”.

W roli „penito”

Swoją sytuację Gustaw Herling-Grudziński porównywał w „Dzienniku” do stanu, w jakim po powrocie z bieguna północnego znajdował się admirał Cagni z jego „Księcia Niezłomnego”. Nie chciał opowiadać o tym, co tam przeżył; miał dość, przez rok bowiem patrzył na lód i z nim walczył. Podobnie Herling-Grudziński dosyć miał mówienia i pisania o komunizmie, a przynajmniej tak deklarował. Był to jednak temat jego życia i pisarz doskonale o tym wiedział. Chociaż rozwodzić się nad tym, co jasne i proste, nie miał zamiaru. Gdy Jarosław Gowin poprosił go o refleksję dla „Znaku” nad tym, co komunizm wniósł do wiedzy o człowieku, odpowiedział: „Komunizm jest owocem i wyrazem społecznej, politycznej i duchowej dżumy”.

Artykuł został opublikowany w 6/2013 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.