35. rocznica śmierci ks. Popiełuszki. Przypominamy mowę końcową Jana Olszewskiego

35. rocznica śmierci ks. Popiełuszki. Przypominamy mowę końcową Jana Olszewskiego

Dodano: 
Oskarżyciel posiłkowy, pełnomocnik rodziny ks. Jerzego Popiełuszki, adwokat Jan Olszewski
Oskarżyciel posiłkowy, pełnomocnik rodziny ks. Jerzego Popiełuszki, adwokat Jan Olszewski Źródło: PAP / Grzegorz Rogiński
Dziś przypada 35. rocznica śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. 19 października 1984 r. kapłan został uprowadzony, a następnie zamordowany przez funkcjonariuszy komunistycznej służby bezpieczeństwa.

Ksiądz Popiełuszko w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia był kapelanem "Solidarności" i podczas odprawianych Mszy za Ojczyznę, w swoich kazaniach poruszał tematy praw człowieka i godności robotników. Za swoją duszpasterską działalność był publicznie potępiany, a także prześladowany przez władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Naczelny propagandysta PRL, Jerzy Urban, nazwał odprawiane przez niego Msze za Ojczyznę "seansami nienawiści".

Jan Olszewski, późniejszy premier Polski, był oskarżycielem posiłkowym w procesie zabójców kapłana. W tej roli wystąpił z upoważnienia prymasa Józefa Glempa. Był też pełnomocnikiem rodziny duchownego. W mowie oskarżycielskiej, transmitowanej wówczas we fragmentach przez Polskie Radio, mecenas Jan Olszewski przedstawił swoją wersję wydarzeń, twierdząc, że morderstwo miało być polityczną prowokacją, której celem było rozpętanie w kraju zamieszek.

Przy okazji kolejnej rocznicy śmierci błogosławionego dziś księdza, warto przypomnieć mowę końcową Olszewskiego. "Oskarżeni w swych wyjaśnieniach nie ukrywają, że ich czyn to miał być sygnał dla różnych środowisk, które określają się jako opozycyjne, że władze bezpieczeństwa przechodzą do akcji pozaprawnych. Miało to rzekomo te środowiska zastraszyć. Dlatego uprowadzając księdza Popiełuszkę, świadomie stwarzali podstawę do przypuszczeń, że uczyniły to władze porządkowe. Temu służył mundur milicyjny Chmielewskiego, temu służył też – pozostawiony jako wizytówka sprawców – orzełek z milicyjnej czapki rzucony obok samochodu, z którego uprowadzono księdza Popiełuszkę. Oskarżony Chmielewski pytany przeze mnie o incydent z orzełkiem, po odpowiedź odesłał do akt. Ale przedtem opowiadał sądowi, jak ze zdenerwowania zerwał orzełka z czapki, bo nie wiedział, co zrobić z rękami. Myślę, że jego ówczesny stan nie usprawiedliwiał takich irracjonalnych działań, że nie był w tamtym momencie w takim stanie nerwowym jak dziś. Zresztą ekspertyza kryminalistyczna dowodzi, że orzełek nie został przez nikogo zerwany ani nie odpadł przypadkiem, że został po prostu podrzucony. Od czego więc oskarżony Chmielewski ucieka i co chce zatrzeć w swoich wyjaśnieniach? Czyni tak, bo wie, że ten orzełek porzucony przy drzwiach „Golfa” to znak, który pozwala rozszyfrować ich akcję jako prowokację w prowokacji. Bo to jest sygnał, że chcieli zostawić ślad dla opinii publicznej, iż tej zbrodni dopuścili się funkcjonariusze MO, a z drugiej strony, dla aparatu ścigania ten porzucony orzełek miał dokumentować tezę odwrotną: że ktoś chce skierować oburzenie społeczeństwa na organy MO, a zatem sprawców należy szukać w kręgu opozycji i podziemia. To nie przypadkiem Pietruszka zapewniał: byłem pewien, że nie zrobił tego nikt z naszych, bo tam leżał orzełek" – mówił adwokat.

Całość można przeczytać tutaj.

Czytaj też:
"Wyrwano nam serce, lecz nie oddamy duszy". 35. rocznica męczeńskiej śmierci ks. Popiełuszki

Źródło: pokojadwokacki.pl
Czytaj także