Subwencje dla partii politycznych nalicza się stosownie do liczby głosów oddanych na każdą z nich, aczkolwiek z preferencjami dla mniejszych partii. Dlatego najtańszy jest mandat PiS, ale roczna subwencja dla tej partii jest największa i wynosi 23 mln złotych.
"DGP" policzyła, ile Skarb Państwa kosztowali nowi wyborcy PiS, przy założeniu, że przekonały ich zapowiedzi z piątki Kaczyńskiego. Cały koszt działających już rozwiązań to 33 mld złotych rocznie. W takiej perspektywie zwiększenie wyborczego poparcia dla PiS o 2,3 mln głosów w porównaniu z 2015 r. "kosztuje" ponad 14,3 tys. za głos.
Według wyliczeń Dziennika, PiS zyskało 20 tys. złotych na mandacie posła, bo w poprzedniej kadencji subwencja wynosiła 78 tys. złotych na mandat, a obecnie - niemal 100 tys. złotych.
Jeszcze więcej zyska PO. W mijającej kadencji mandat posła tej formacji kosztował budżet 112 tys. złotych, a w nadchodzącej będzie to już 150 tys. Koszt mandatu posła PSL zmalał z 279 do 278 tys. złotych.
W parlamencie pojawiły się dwa ugrupowania, których nie było w poprzednim Sejmie. SLD, który będzie kosztował budżet 234 tys. zł za mandat, i Konfederacja - 624 tys. zł za mandat. "Mandat najmniejszego ugrupowania w Sejmie, czyli Konfederacji, jest sześć razy droższy niż mandat PiS, bo na PiS zagłosowało 8 mln wyborców, a na Konfederację – 1,2 mln. Pieniądze trafią do partii, o ile PKW nie znajdzie nieprawidłowości w sprawozdaniach finansowych" – czytamy w "Gazecie Prawnej".
Czytaj też:
Jakubiak tłumaczy, dlaczego opuścił Konfederację. Padły bardzo mocne słowaCzytaj też:
Tusk wydał pół miliona na szampana. Szokujące "wydatki" Rady Europejskiej