Gimnazja okazały się sukcesem
  • Agnieszka NiewińskaAutor:Agnieszka Niewińska

Gimnazja okazały się sukcesem

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot.Jacek Kucharczyk/FORUM
fot.Jacek Kucharczyk/FORUM
- Gimnazja pobudziły ambicje edukacyjne młodzieży wiejskiej. To nie jest przypadek, że dzisiaj mamy najwyższy na świecie odsetek tych, którzy chcą zdawać maturę – ok. 85 proc.– tłumaczył w rozmowie z Agnieszką Niewińską Mirosław Handke, były szef Ministerstwa Edukacji Narodowej.

AGNIESZKA NIEWIŃSKA: Jest panu żal czy raczej jest pan wściekły, że minister Anna Zalewska zawraca reformę, którą pan wprowadzał?

MIROSŁAW HANDKE: I jedno, i drugie. Wprowadzenie gimnazjów do polskiego systemu to dwa lata przygotowań (1997–1999), a potem praca tysięcy ludzi przy ich organizacji, nie mówiąc o ogromnych pieniądzach nie tylko z budżetu państwa – i to wszystko pójdzie na marne. A jestem przekonany, że reforma roku 1999 okazała się sukcesem, i można to udowodnić na wiele sposobów. Sam przekonuję się o tym, prowadząc wykłady i egzaminując studentów na AGH. Uczę trudnego przedmiotu – krystalografii oraz krystalochemii – i studenci radzą sobie teraz znacznie lepiej niż dawniej. W latach 90. w pierwszym terminie egzamin oblewało ok. 80 proc. studentów. Teraz 50–60 proc. Większość zdaje w drugim terminie. Z roku odpada lub powtarza przedmiot najwyżej 15 proc. studentów, a przedtem było to nawet 30 proc.

Minister Zalewska argumentuje jednak, że większość rektorów skarży się na niski poziom dzisiejszych studentów.

To jest zapewne opinia tych uczelni, które w pogoni za dotacją ministerialną przyjęły, głównie na nisko kosztowe studia humanistyczne, tysiące młodych ludzi, a więc także tych z nie najlepszymi wynikami na maturze. To jest cena za upowszechnienie wykształcenia wyższego.

Nie tylko rektorzy się skarżą. Firma Vulcan przeprowadziła 12 tys. ankiet wśród rodziców, którzy korzystają z elektronicznego dziennika. 64 proc. badanych popiera planowane przez PiS zmiany.

Z tych ankietowanych orientację w temacie mogą mieć tylko rodzice licealistów i gimnazjalistów, a przecież nie tylko oni odpowiadali na pytania. Poza tym opinie kształtują: prasa, radio, telewizja, media, które od początku były przeciwne tamtej reformie. Opowiadano o problemach gimnazjów, o przemocy wśród uczniów. Nagłaśniano pojedyncze sytuacje, takie jak zakładanie kosza na śmieci na głowę nauczyciela. Pamięta to pani?

Pamiętam także opowieści redakcyjnej koleżanki, która znienawidziła gimnazjum, gdy uczył się tam jej syn. Przekonała się, że dzieci w najtrudniejszym wieku nie należy wysyłać do nowej szkoły, bo na nowo budują tam hierarchię, każdy chce się popisać.

Odpowiem pani kontrprzykładem. Mój wnuk – zdolny, ale niepokorny, w szkole podstawowej zepsuł sobie opinię i było mu tam bardzo źle. Przejście do gimnazjum odebrał jako wyzwolenie i odżył, chodzi do szkoły chętnie. Poprawił także wyniki. Zmiana szkoły nie musi być złym doświadczeniem, jest przygotowaniem do życia, w którym musimy zmieniać środowiska – już nie pracujemy kilkadziesiąt lat w tej samej firmie. 

Cały wywiad dostępny jest w 42/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także