Prof. Krzysztof Szwagrzyk, poszukujący szczątków Żołnierzy Wyklętych, powiedział gazecie, że Łączka była wcześniej kwaterą we władaniu Garnizonu Miasta Warszawa, a więc znajdowała się w dyspozycji wojska. – Myślę, że musimy przyjąć taką tezę, że działo się to w sposób tajny i na pewno pod nadzorem wojskowych służb, nie służby Bezpieczeństwa, tylko służby wojskowe musiały mieć pełną kontrolę nad takimi działaniami – zaznacza.
Jak podkreśla prof. Szwagrzyk, IPN ustali okoliczności użycia ciężkiego sprzętu, a czynności procesowe musi podjąć w tej sprawie prokuratura. – Z całą pewnością wymaga wyjaśnienia, kto doprowadził do takiej sytuacji, kto wydał decyzje, kto uczestniczył, a więc także ci, którzy byli operatorami sprzętu, i ewentualne ustalenie, czy jeżeli tak, to gdzie fragmenty szczątków ludzkich mogły być wywiezione – dodaje historyk.
O tym, że koparki niszczyły szczątki zamordowanych, a wcześniej przetrzymywanych w więzieniu na Rakowieckiej, badacze z IPN dowiedzieli się kilkanaście dni temu podczas kolejnych prac na Łączce. Wczoraj prof. Szwagrzyk poinformował, że znaleziono tam co najmniej kilkanaście szkieletów. Ostatni etap badań ma zakończyć się w czerwcu 2017 r. Do tej pory specjalny zespół Instytutu odnalazł szczątki ponad 800 osób i zidentyfikował 66 z nich, w tym Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę" czy Danutę Siedzikównę "Inkę".
dmc/DoRzeczy.pl/Nasz Dziennik