• Andrzej HorubałaAutor:Andrzej Horubała

Strażnik Systemu

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. MIROSŁAW OWCZAREK
fot. MIROSŁAW OWCZAREK
Zaskakujący zapis kilkumiesięcznej przygody absolwenta historii, który stał się sklepowym detektywem. Tkwi w nim potencjał filmowego scenariusza.

Habent sua fata libelli. Mają książki swoje losy. I ta niewielka książeczka przeżywała swoje przygody. Przesłana w zeszłym roku w paru egzemplarzach do naszej redakcji, pilotowana telefonami autora, wyfrunęła ode mnie z biurka, bo myślałem, że może napisze o niej ktoś specjalizujący się w literaturze gatunkowej. Ale jakoś się nie złożyło.

Większość przesyłek z książkami szerokim łukiem omija moje biurko, bo ja nie recenzent i dość kapryśnie biorę się do omawiania nowości. No ale ta trafiła, a potem gdzieś zniknęła i wydawało się, że to koniec jej przygód. 

Ale w tym roku ktoś widocznie porządkował swoje stanowisko pracy i położył egzemplarz „Detektywa z przypadku” na stoliczku z pozycjami, które można sobie brać, bo i tak przeznaczone są na makulaturę. A że akurat z redakcji mknąłem pociągiem z Zachodniego na weekend do Stróży, wziąłem książeczkę do plecaka, by sobie coś poczytać w drodze. I okazało się, że opowieść Jarosława Butkiewicza „Detektyw z przypadku” uruchomiła we mnie tyle tropów, skojarzeń, dała tyle satysfakcji, że potem ten – z pozoru banalny – zapis kilkumiesięcznej przygody absolwenta historii, który stał się sklepowym detektywem, dawałem moim dzieciakom jako czytadełko na wakacyjne rozjazdy.

Książka jest rzeczywiście niewielka – 148 stron małego formatu i zakrojona dość skromnie: opisać codzienność sklepowego ochroniarza. Od wiosny roku 2010 do zimy. Ale przecież w tym broszurowym reportażu tkwi potencjał scenariusza filmu, który mógłby – na wiele sposobów – sporo opowiedzieć o naszych ostatnich latach.

Oto 44-letniemu bezrobotnemu dziennikarzowi udaje się wreszcie zdobyć posadę sklepowego detektywa. Podejmuje ją nie z kaprysu, nie z ciekawości, nie ma zamiaru traktować jej jako materiału na reportaż: to życie samo każe się spotkać z „rosłym ekskomandosem z wyraźną nadwagą” – koordynatorem ochroniarzy, który kieruje go (186 cm wzrostu, „blado wypadającego”, jeśli chodzi o warunki fizyczne) do pracy w galerii handlowej w sklepie odzieżowym z ekskluzywnymi markami.

Cały artykuł dostępny jest w 42/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także