TVN: Stanisław Karczewski pełnił płatne dyżury w szpitalu podczas bezpłatnego urlopu. "Działałem w pełnym przekonaniu"

TVN: Stanisław Karczewski pełnił płatne dyżury w szpitalu podczas bezpłatnego urlopu. "Działałem w pełnym przekonaniu"

Dodano: 
Stanisław Karczewski
Stanisław Karczewski Źródło: PAP / Jacek Turczyk
Stanisław Karczewski jako senator, a potem wicemarszałek Senatu, w latach 2009-2015, zarobił ponad 400 tys. złotych odbywając płatne dyżury w szpitalu, w którym formalnie przebywał na bezpłatnym urlopie. O sprawie poinformował portal tvn24.pl.

W latach 2009-2015 Karczewski był senatorem i wicemarszałkiem Senatu. Jak donosi tvn24.pl, ówczesne Ministerstwo Zdrowia uznało tę sytuację za niedopuszczalną.

Portal dotarł do dokumentów ze szpitala w Nowym Mieście, w którym pracował Karczewski. W aktach zawarte były podpisane przez polityka umowy, wynagrodzenia i gratyfikacje oraz korespondencje z dyrekcją szpitala.

Z dokumentów wynika, że Karczewski, jako chirurg, rozpoczął pracę w placówce w 1981 roku, a pod koniec 2005 roku zrezygnował ze stanowiska dyrektora szpitala. Wtedy polityk po raz pierwszy został senatorem.

Krótko potem Karczewski, za zgodą kancelarii Senatu, podjął pracę w szpitalu jako wolontariusz. W grudniu 2006 roku podpisał umowę w tej sprawie. Dzięki temu nie utracił prawa do wykonywania zawodu lekarza.

Z dokumentów wynika także, że senator pracował w szpitalu jako wolontariusz od początku 2009 roku. 2 lutego tego samego roku podpisał dwie umowy. Jedna z nich zakładała dalszy wolontariat, druga była natomiast umową o dzieło dot. dyżurów i wezwań do szpitala. Umowa ta przewidywała stawki za pracę: 65 złotych za godzinę w niedzielę, święta i pory nocne, 50 złotych w dni robocze oraz 15 złotych za godzinę "pozostawania w gotowości".

Polityk zaczął w efekcie – będąc na bezpłatnym urlopie – pełnić jednocześnie płatne dyżury. Trwało to do roku 2015 - podaje TVN24.

Resort zdrowia: Niedopuszczalne

W 2011 roku ministerstwo zdrowia wydało opinię na temat formy zatrudnienia Karczewskiego i jego płatnych dyżurów. Resort zdrowia podkreślił, że wobec "wielokrotnie wyrażanego stanowiska Sądu Najwyższego w omawianej kwestii uznać należy, iż lekarz przebywający na urlopie bezpłatnym z powodu sprawowanego przez niego mandatu senatora, nie może, celem udzielania świadczeń zdrowotnych na innej podstawie, zawrzeć umowy cywilnoprawnej z tym samym pracodawcą".

O sprawie miała się wypowiedzieć także Kancelaria Senatu, która wydała w 2011 i 2012 roku dwa oświadczenia. Żadne z nich nie dotyczyło jednak sedna problemu, czyli pracy zarobkowej w trakcie bezpłatnego urlopu.

Mimo, że opinia MZ była negatywna, Stanisław Karczewski podpisał umowę z dyrekcją szpitala. – Odpuściłem. Nie byłem negatywnie nastawiony, bo sytuacja kadrowa w naszym małym szpitalu była fatalna i dyżury Karczewskiego były nam pomocne – tłumaczy portalowi tvn24.pl Tomasz Skura, były dyrektor szpitala w Nowym Mieście.

"Działałem w pełnym przekonaniu"

Stanisław Karczewski w rozmowie z TVN24 wyjaśnił, że jako senator nie mógł "pracować w tym samym wymiarze, co wcześniej".

– Dlatego udzielono mi urlopu bezpłatnego jako ordynatorowi i podjąłem pracę w możliwym zakresie jako wolontariusz, a także uzgodniłem zatrudnienie na umowę o dzieło na dyżurach. Chciałem zachować kontakt z zawodem i pacjentami, bo kochałem i kocham mój zawód. Działałem w pełnym przekonaniu, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Decyzje o mojej aktywności były starannie konsultowane z prawnikami z kancelarii Senatu i nie znaleziono przeszkód prawnych, bym mógł pracować. Radziłem się też ówczesnego wiceministra zdrowia, który też poza pracą w ministerstwie wykonywał zawód lekarza i nie stanowiło to żadnego problemu – przekonuje polityk.

Czytaj też:
"Upartyjnienie Kancelarii Senatu jest bezprecedensowe"

Źródło: TVN24
Czytaj także