Przypomnijmy, że na początku 2018 roku Dominik W. odbył pijacki rajd po ulicach Gdańska. Mężczyzna odbijał się od krawężników, wjechał nawet na chodnik. W końcu spowodował wypadek, uderzając w trzy inne auta, a następnie uciekając z miejsca zdarzenia. Mężczyzna porzucił auto na środku jezdni i udał się na przystanek autobusowy, gdzie zatrzymali go policjanci. Wtedy W. zaczął zachowywać się agresywnie, znieważać i kopać funkcjonariuszy oraz grozić im "dziadkiem". Badanie krwi pokazało 2,08 promila alkoholu.
Pierwszy wyrok wobec Dominika W. zapadł w kwietniu 2019 roku. Sąd Sąd Rejonowy w Gdańsku, skazał wnuka Wałęsy na 2 lata i 8 miesięcy więzienia za m.in. sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym i znieważenie funkcjonariuszy. Jak jednak donosił "SE", 10 października Prokuratura Gdańsk-Śródmieście wniosła do sądu apelację. - Prokurator wniósł o zmianę zaskarżonego wyroku poprzez orzeczenie wobec Dominika W. łącznej kary 5 lat pozbawienia wolności, nawiązki po 10 tys. zł na rzecz dwóch pokrzywdzonych przez niego osób. Prokurator podkreślił, że w sprawie nie sposób doszukać się jakichkolwiek okoliczności łagodzących. Całość zdarzenia przebiegała w sposób zawiniony tylko przez oskarżonego - mówiła tabloidowi Ewa Bialik, rzeczniczka Prokuratury Krajowej.
Dzisiaj miała odbyć się kolejna rozprawa w tej sprawie, jednak prokurator się nie stawił w sądzie. Sędzia zdecydował o przełożeniu terminu na 23 stycznia.
Warto dodać, że Dominik W. do tej pory nie naprawił szkód, a pokrzywdzony przez niego kierowca wciąż czeka na wypłatę ubezpieczenia. Wnuka Wałęsy w tym tygodniu czeka kolejny proces. Już w najbliższy piątek sąd zajmie się sprawą pobicia dziewczyny przez młodego mężczyznę.
Czytaj też:
Jolanta Kwaśniewska: Mój mąż ma nietolerancję alkoholu
Czytaj też:
Ziemkiewicz do Wałęsy: Bolek, nie podpowiadaj im tego