Niedawno Władimir Putin ponownie skrytykował wrześniową rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą wybuchu II wojny światowej. Jak ocenił, przyczyną wojny był nie pakt Ribbentrop-Mołotow, a tzw. pakt monachijski. – Związek Radziecki niczego Polsce nie odebrał – stwierdził prezydent Rosji. W kolejnych słowach sugerował, że winę za wybuch wojny ponosi Polska, która miała skorzystać na pakcie monachijskim i wziąć udział w rozbiorze Czechosłowacji. Kilka dni później prezydent Rosji ponowił zarzuty wobec przedwojennego polskiego ambasadora w Niemczech Józefa Lipskiego, który – według rosyjskiego prezydenta – miał obiecywać postawienie w Warszawie pomnika Hitlerowi, jeśli wysłałby on polskich Żydów na zagładę do Afryki. Wczoraj na słowa te odpowiedział premier Mateusz Morawiecki.
Do tej pory do haniebnych wypowiedzi prezydenta Rosji i jego urzędników nie odniósł się jednak prezydent Andrzej Duda. – Mamy w Europie okres świąteczno-noworoczny. Jestem przekonany, że zaraz po przerwie, która w Polsce kończy się po 6 stycznia, prezydent zabierze głos – stwierdził europoseł PiS Adam Bielan.
Jednak część polityków opozycji zaczęła domagać się głosu prezydenta. Odpowiedział im na Twitterze wicepremier Jarosław Gowin. "Działania rządu w sprawie wypowiedzi W.Putina są na bieżąco uzgadniane z prezydentem Andrzejem Dudą. Sekwencja jest przemyślana, stanowcza i wyważona: najpierw reakcja MSZ, potem oświadczenie premiera. Ataki części opozycji na Andrzeja Dudę to uleganie rosyjskiej prowokacji" – napisał.
twittertwitterCzytaj też:
Ambasador USA w Polsce reaguje na skandaliczne słowa Putina