Rumkowski - dyktator getta łódzkiego. Zbrodniarz czy wybawiciel?
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Rumkowski - dyktator getta łódzkiego. Zbrodniarz czy wybawiciel?

Dodano: 
Chaim Rumkowski
Chaim RumkowskiŹródło:FOT. U.S. HOLOCAUST MEMORIAL MUSEUM / HDR
Chaim Rumkowski to jedna z najbardziej znienawidzonych postaci II wojny. Jego obrońcy mają jednak mocne argumenty.

O jego śmierci krążą legendy. Niemcy mieli mu podstawić na dworzec w Łodzi luksusową salonkę, którą – pod honorową eskortą esesmanów – zawieziono go do komory gazowej w Auschwitz. Według innej wersji jechał zwykłym wagonem bydlęcym. I już w drodze został rozpoznany oraz zlinczowany przez innych żydowskich skazańców. Kolejna opowieść głosi, że dojechał cało do obozu. Tam jednak idący na śmierć Żydzi wrzucili go żywcem do pieca krematoryjnego.

Jak było naprawdę? Nie wiadomo. Pewne jest tylko jedno: Chaim Mordechaj Rumkowski – władca getta w Litzmannstadt – opuścił miasto ostatnim transportem 29 sierpnia 1944 r. I wtedy widziano go żywego po raz ostatni. Jako starszy, 67-letni mężczyzna nie miał najmniejszych szans, żeby przejść selekcję na rampie obozu Auschwitz-Birkenau. Stał się jedną z setek tysięcy ofiar zgładzonych w tej największej niemieckiej fabryce śmierci.

Rumkowskiego jednak nie żałowano. Mało tego, czytając poświęcone mu książki i artykuły, można odnieść wrażenie, że spotkała go zasłużona kara. Chaim Rumkowski przedstawiany jest w nich bowiem jako człowiek, który nie miał żadnych skrupułów. Prymitywny, brutalny i bezwzględny, płaszczący się przed Niemcami żydowski kolaborant. Człowiek, który dla osobistych korzyści dopuścił się najbardziej plugawej zdrady własnego narodu.

Wiele wysuwanych przeciwko Rumkowskiemu zarzutów jest bez wątpienia prawdziwych. Rzeczywiście trudno uznać go za kryształowego bohatera. Mało tego, trudno go nawet uznać za sympatycznego człowieka. Jednakże głosiciele jego czarnej legendy zdają się nie dostrzegać tego, że getto łódzkie było najdłużej działającym gettem na terenie całej okupowanej Polski. To tam Żydzi przetrwali najdłużej.

Niewiele zabrakło, aby spora część mieszkańców łódzkiej dzielnicy doczekała do przyjścia bolszewików. Niemcy niemal w ostatniej chwili przed nadejściem Armii Czerwonej wymordowali łódzkich Żydów. A i tak Sowieci, gdy wkroczyli do Łodzi, zastali na terenie getta około tysiąca żyjących Żydów. Był to jedyny taki przypadek. Wszędzie indziej Niemcy zrealizowali swój zbrodniczy plan do końca. Żydów wybili co do jednego, a getta zrównali z ziemią.

Żydzi z getta łódzkiego, 1941 r.

W aspekcie moralnym postawa Rumkowskiego jest nie do obrony. Rumkowski był jednak politykiem. A polityka, jak wiadomo, ma niewiele wspólnego z moralnością. Nie ma zaś wątpliwości, że celem Rumkowskiego było ocalenie jak największej liczby podległych mu ludzi. Dlatego przystąpił do diabelskiej gry z niemieckim nadzorcą getta Hansem Biebowem i wszechmocnym aparatem SS. Chciał być buforem między łódzkimi Żydami a władzami okupacyjnymi, łagodzić agresywne działania Niemców.

W wielu przypadkach mu się to udawało. Wielokrotnie ocalił Żydów przed egzekucjami, w wyniku żmudnych negocjacji z gestapo zmniejszał liczbę ludzi przeznaczonych do deportacji. Oczywiście ostatecznie poniósł klęskę, a jego metody budzą olbrzymie wątpliwości. Podstawowe pytanie brzmi, czy cena, jaką płacił Niemcom Rumkowski, nie była zbyt wysoka? Każdy czytelnik musi sobie na nie odpowiedzieć sam.

Król Chaim

Chaim Mordechaj Rumkowski był litwakiem, czyli Żydem wywodzącym się z terenu byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Urodził się w 1977 r. w niewielkim miasteczku Ilino na Witebszczyźnie. Karierę zrobił jednak w Łodzi. Był fabrykantem, filantropem, działaczem społecznym i syjonistą. W 1939 r., w momencie wkroczenia Niemców do Łodzi, był najstarszym rangą przedstawicielem lokalnej gminy żydowskiej. Jego przełożeni uciekli na wschód. Rumkowski postanowił zostać w swoim mieście ze swoimi ludźmi.

Niemieckie władze okupacyjne nadały mu dziwaczny tytuł Przełożonego Starszeństwa Żydów w Łodzi. W momencie utworzenia getta, w lutym 1940 r., Rumkowski został jego przywódcą. Zyskał władzę absolutną nad 160 tys. rodaków stłoczonych na obszarze 4 km kw. Szybko zyskał sobie pseudonim Król Chaim. Nazywano go również „Chaimem Groźnym”. Symbolem jego panowania stała się gumowa pałka.

Chaim Rumkowski próbuje zupę z jednej z kuchni prowadzonej przez Judenrat z łódzkiego getta.

Gettem rządził żelazną ręką. Podległa mu Służba Porządkowa terroryzowała innych Żydów. Specjalny oddział żydowskiej prewencji rozpędzał demonstracje głodujących mieszkańców dzielnicy zamkniętej. Do tych bowiem dochodziło niezwykle często. Przez zwykłych mieszkańców getta „Prezes” był znienawidzony. „Rumkowski, ty jesteś naszym nieszczęściem” – transparent z takim hasłem niosły na jednej z demonstracji żydowskie dzieci.

Wszelkie przejawy buntu były jednak tłumione. Na terenie getta działało nawet specjalne więzienie, do którego trafiali przeciwnicy polityczni Rumkowskiego.

W dzielnicy dochodziło do publicznego wymierzania kary chłosty. Żydowscy policjanci pacyfikowali strajki, które wybuchały w działających na terenie getta fabrykach. Współpracowali przy tym blisko z gestapo i kripo. Gdy nie byli sobie w stanie poradzić ze wspołrodakami, na pomoc przybywali im Niemcy. Opisy tych wydarzeń, jakie znalazły się we wspomnieniach nielicznych ocalałych, są szokujące.

Rumkowski nie był jednak zwykłym bezmyślnym satrapą. Przeciwnie – był człowiekiem, który miał plan. Plan, który był racjonalny i wydawało się, że ma wszelkie szanse na powodzenie. Otóż „Prezes” – jak go nazywano – wierzył, że uratuje podległych mu Żydów. Musiał tylko udowodnić Niemcom, że ludzie ci mogą być dla nich przydatni. Że nie są żadnymi „pasożytami”, ale wartościowym materiałem ludzkim, który nie jest dla III Rzeszy obciążeniem, ale przynosi realne zyski.

„On myślał – wspominał więzień getta Jehuda Widawski – że jeśli Żydzi będą produktywni, to wszystko się odmieni”.

Czytaj też:
Afera Hotelu Polskiego. Kulisy tragedii żydowskiego „azylu”

Dlatego hasło Rumkowskiego brzmiało: „Praca, spokój, porządek”. Getto zostało zamienione w wielki obóz pracy, który wytwarzał produkty na rynek niemiecki i przynosił spore, idące w dziesiątki milionów marek, zyski.

Nie przez przypadek niemiecki zwierzchnik getta Hans Biebow przed wojną zajmował się handlem kawą w Bremie. „Rumkowski wyróżniał się inicjatywą i energią – pisał Adam Sitarek, autor książki »Otoczone drutem państwo«. – Niemieckie władze widziały w nim nie tylko wykonawcę poleceń władz zwierzchnich, „sługę reżimu”, ale pomysłowego partnera do interesów”.

Administracja getta przy pomocy policji sama utrzymywała spokój w zamkniętej dzielnicy, nie obarczając tym „przykrym obowiązkiem” Niemców. Wszystko działało sprawnie, obyło się bez konfliktów.

Wydawało się więc, że Niemcy musieliby być idiotami, żeby niszczyć getto. I tu docieramy do podstawowego błędu w rozumowaniu Rumkowskiego. Niemcy byli idiotami. Czy może inaczej – byli ludźmi zaślepionymi idiotyczną ideologią, której dogmaty przysłaniały im zdrowy rozsądek. O ile na początku Niemcy rzeczywiście nie mieli zamiaru mordować wszystkich Żydów, o tyle w 1941 r. zmienili zdanie. „Kwestia żydowska” nie miała być już rozwiązana poprzez masowe wypędzenie, ale poprzez masową eksterminację.

Rumkowski, jako człowiek starej daty, obdarzony logicznym „kupieckim umysłem”, nie zrozumiał fenomenu narodowego socjalizmu. Nie przyszło mu do głowy, że nie ma już do czynienia ze starymi, rozsądnymi Niemcami z czasów pierwszej okupacji w latach 1914–1918. Zastąpili ich narodowosocjalistyczni fanatycy wierzący w brednie o konieczności „wyniszczenia niższej rasy”. Właśnie to – a nie błędy samego „Prezesa” – sprawiło, że strategia przetrwania przyjęta przez Rumkowskiego ostatecznie poniosła klęskę.

Państewko

W piśmiennictwie poświęconym Rumkowskiemu często można znaleźć sugestie, że był on zafascynowany narodowym socjalizmem. W swoim „państewku” – jak nazywał getto – chciał odgrywać rolę „małego Hitlera”, a dzielnica miała być „małą III Rzeszą”. Bez wątpienia Rumkowski to człowiek swoich czasów i getto zorganizował na wzór totalitarny. Był jego, nieznoszącym sprzeciwu, dyktatorem. Sam zresztą tak się określał.

W organizacji getta widać jednak zarówno wpływy narodowosocjalistyczne, jak i sowieckie. Rumkowski dzielił swoich poddanych na „klasy”. Wartościowi mieli być tylko ci Żydzi, którzy pracowali w fabrykach i administracji. Rumkowski nazywał ich „czynnikiem produktywnym” i przeciwstawiał „elementowi pasożytniczemu”.

Łódzkie getto. Rys. Jacek Gramburg

To właśnie przedstawiciele tej drugiej klasy znaleźli się na przygotowywanych przez Rumkowskiego i jego ludzi listach deportacyjnych. To bowiem „Prezes” początkowo decydował o tym, kto zostanie wywieziony do obozów zagłady. Niemcy domagali się tylko tego, żeby cyfry się zgadzały. Selekcji w getcie dokonywali za nich sami Żydzi.

W getcie pracować musiał każdy. Biograf „Prezesa” Monika Polit nazwała to zjawisko „totalnym zatrudnieniem”. „Pojęcie praca – pisała historyk – stało się dla Rumkowskiego pojęciem absolutnym. Widząc w pracy ratunek i panaceum na problemy getta, podporządkował jej rytm swojego życia i egzystencję mieszkańców. Niczym nowy Mojżesz skodyfikował nowe prawo życia, którego pierwszym i jedynym przykazaniem było »pracuj«”.

Społeczeństwo getta miało być wielką, sprawnie działającą maszyną – „miastem pracy”. Ludzie mieli wyrzec się swojego indywidualizmu na rzecz kolektywu. „Pomóżcie mi – wzywał Rumkowski w jednym z przemówień – musicie się wyzbyć swoich egoistycznych interesów, bo w przeciwnym razie doprowadzić to może do sytuacji wręcz katastrofalnej”.

Rumkowski tępił wolny rynek (czyli w warunkach getta szmugiel), w ten sposób drastycznie pogarszając sytuację wielu ludzi. W getcie wszystko musiało jednak być pod kontrolą administracji. A szczególnie tak kluczowa rzecz jak dystrybucja żywności. Każdy pracownik miał więc otrzymywać wyznaczone mu racje żywnościowe. Złapanych szmuglerów natychmiast wpisywano na listy deportacyjne.

Rumkowski promował szpiclowanie i donosicielstwo. „Donos jest rzeczą pozytywną” – mówił. „Mam tajnych wywiadowców i mogę wam dostarczyć raporty o was samych” – podkreślał. Monika Polit, która w swojej książce przytoczyła te cytaty, podkreśliła, że nawet w III Rzeszy władze państwowe tak otwarcie nie wspierały donosicielstwa. Pod tym względem reżim Rumkowskiego przypominał więc bardziej system sowiecki niż niemiecki. Podobnie było z niezwykle rozbudowaną biurokracją – w szczytowym momencie w administracji getta zatrudnionych było 14,2 tys. ludzi.

Artykuł został opublikowany w 6/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.