Jakie emerytury dla Polaków
  • Łukasz ZboralskiAutor:Łukasz Zboralski

Jakie emerytury dla Polaków

Dodano:   /  Zmieniono: 
FOT. ROBERT GARDZIŃSKI
FOT. ROBERT GARDZIŃSKI
Nie ma groźby, że państwo nie zapewni wypłaty emerytur, ale Polacy powinni zacząć poważnie myśleć o inwestowaniu pieniędzy, by zwiększyć przyszłe świadczenia – przekonują eksperci, którzy wzięli udział w debacie „Do Rzeczy”

System emerytalny w Polsce się zmieni. Wicepremier Mateusz Morawiecki zarysował już wstępny plan. Zakład Ubezpieczeń Społecznych nadal będzie podstawową instytucją zapewniającą świadczenia Polakom, ale zmieni się zarządzanie tą częścią pieniędzy, która trafiała do otwartych funduszy emerytalnych. Rząd planuje zapisać te kwoty na kontach inwestycyjnych, a 25 proc. z OFE przekazać do Funduszu Rezerwy Demograficznej.

Jak dokładnie będzie działał nowy system? I jaki z tej zmiany ma wynikać zysk dla przyszłych emerytów? Na ten temat dyskutowali goście zaproszeni do debaty „Do Rzeczy” zorganizowanej pod patronatem Avivy.

LICZYĆ NA SIEBIE

Przedstawiciele rządu i administracji przede wszystkim zapewniali, że na emerytury dla Polaków pieniędzy nie zabraknie – ich zdaniem informacje mediów na ten temat są przesadnie pesymistyczne. 

– Ja nie mam wątpliwości co do tego, że osoby, które obecnie podlegają ubezpieczeniu i opłacają składki, gdy spełnią warunki do nabycia prawa do świadczenia, nabędą prawo do emerytury – mówił Marcin Zieleniecki, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. – Razi mnie trochę czarnowidztwo, z którym coraz częściej spotykamy się w mediach. Takie straszenie, że dojdzie do jakiegoś krachu i zabraknie środków na finansowanie naszych emerytur.

Wiceminister zwracał uwagę, że obliczanie emerytury w nowy sposób wprowadzono pod koniec lat 90. To wówczas wysokość świadczenia uzależniono od wkładu emerytalnego i momentu zakończenia aktywności zawodowej. 

– I już ta reforma spowodowała, że w kwestii emerytur musimy liczyć sami na siebie – dodawał Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. – Dostaniemy takie świadczenia, jakie sobie uzbieramy poprzez odprowadzanie części naszego wynagrodzenia w formie składek na ubezpieczenie społeczne i poprzez odprowadzanie jakiejś części także na produkty inwestycyjne. To jest wyraźny trend na całym świecie, nie tylko w Polsce, który przenosi na nas całą odpowiedzialność za przyszłą emeryturę.

Borys wskazywał, że ze względu na demografię i kryzysy dotychczasowe systemy zbankrutowały. Można byłoby je ratować tylko przez podnoszenie składek, ale to wywarłoby z kolei zły wpływ na gospodarkę. – Jedynym wyjściem jest więc przyjęcie do wiadomości, a temu powinna też towarzyszyć jasna kampania informacyjna, że wysokość emerytur z systemu obowiązkowego, pierwszofilarowego, będzie na niższym poziomie. Znacząco niższym, niż było kiedyś.

Dużo bardziej optymistycznie zabrzmiały w tym kontekście dane przedstawiane przez Pawła Jaroszka, członka zarządu ZUS. Obecna wysokość średniej emerytury to ok. 2 tys. zł. W roku 2060, biorąc pod uwagę obecne ceny, będzie to 3–3,5 tys. zł. – Czyli przeciętne świadczenie wzrośnie o więcej niż 50 proc. Emerytura będzie wyższa – wskazywał Jaroszek. Jednak – jak dodawał Maciej Bitner, główny ekonomista WiseEuropa – przeciętna płaca będzie wówczas na poziomie ok. 10 tys. zł.

Adam Uszpolewicz, prezes Avivy, przedstawił prognozy z raportu jego firmy przygotowywanego wraz z Deloitte. Wynika z niego, że tzw. stopa zastąpienia, czyli relacja emerytury do ostatniej płacy w Polsce, wynosi obecnie 54 proc. Emeryt może więc liczyć na wypłatę średnio w kwocie połowy swojej ostatniej pensji. – Jak na warunki europejskie jest to dosyć przyzwoity wynik. We Francji jest to bowiem 53 proc., Wielka Brytania ma ten wskaźnik na poziomie 39 proc. – zauważył Uszpolewicz. – Jaka będzie jednak przyszłość? Przez najbliższe 40 lat na emeryturę w Polsce przejdzie 17–20 mln osób, które będą pobierać świadczenie z różnych źródeł. Jeśli nie nastąpi jakaś radykalna zmiana w naszych systemach, czyli jeśli nie odłożymy oszczędności w drugim czy trzecim filarze, to ta stopa zastąpienia spadnie średnio do ok. 37 proc.

Prezes Avivy wyliczał, jaka w poszczególnych krajach istnieje luka dotycząca oszczędności, którą należałoby zapełnić, by zapobiec spadkowi stopy zastąpienia. – Gdybyśmy przyjęli jako cel pozostawienie tego wskaźnika na poziomie 50 proc., choć OECD proponuje, by to było nawet 70 proc., to zmuszałoby to nas do dodatkowego oszczędzania z myślą o emeryturze per capita na poziomie 4–4,5 tys. zł rocznie – wskazywał Uszpolewicz. I podkreślał, że nie należy zwlekać z wprowadzaniem zmian w systemie.

– Z naszej dyskusji płynie więc ostrzeżenie: trzeba poważnie samemu myśleć o swojej przyszłości – podsumowywał Piotr Gabryel, zastępca redaktora naczelnego „Do Rzeczy”. – Chciałbym więc, byśmy skupili się na tym, co rząd za chwilę prawdopodobnie położy na stole. Czyli na tej resztówce z OFE. Co się z nią stanie w najbliższym czasie?

Borys wskazywał, że należy zmienić model systemu emerytalnego. – Ale nie w ten sposób, by ludzie zaczęli płacić większe składki, lecz żeby sami oszczędzali z myślą o emeryturze, budując swoje aktywa finansowe, których generalnie w Polsce mamy zbyt mało. Jeśli przeciętny Polak będzie w stanie w ciągu roku zaoszczędzić 2–4 tys. zł, to może sobie tę stopę zastąpienia poprawić w przyszłości o 15–20 punktów procentowych. W dodatku będzie to korzyść dla gospodarki, bo te oszczędności będą pracowały za pośrednictwem systemu, finansując inwestycje, polskie firmy.

CO PO OFE

– Propozycja wicepremiera Morawieckiego zmierza do tego, by te środki, do tej pory przymusowo oszczędzane w dotychczasowym tzw. drugim filarze, przekazać do segmentu, który dziś ma charakter dobrowolny – podkreślał wiceminister Zieleniecki.

Do tego segmentu, oprócz pracowniczych systemów emerytalnych, ma trafić także 75 proc. środków przyszłych emerytów, które do tej pory były w OFE. Te fundusze zostałyby przekształcone w fundusze inwestycyjne.

Pozostałe 25 proc. z OFE miałoby trafić do Funduszu Rezerwy Demograficznej i być profesjonalnie inwestowane, zabezpieczając filar ZUS. Prezes Avivy wyraził obawy, że te pieniądze zostaną szybko spożytkowane na bieżące wydatki emerytalne ZUS. Obawy miał także ekspert WiseEuropa. – Dlaczego te 25 proc. nie miałoby trafić także do trzeciego filaru i tam pracować? – pytał Maciej Bitner. – Czemu to ma służyć, jeśli nie temu, żeby trafiło to na potrzeby budżetowe?

Adam Uszpolewicz propozycje wicepremiera Morawieckiego ocenił pozytyw-nie – jako krok w stronę zbudowania systemu podobnego do tych, które funkcjonują w krajach rozwiniętych. Czyli jeden filar zapewniający minimum socjalne, drugi – pracownicze programy emerytalne, w których pracodawcy współfinansują przyszłe świadczenia, oraz trzeci filar – indywidualne oszczędności. – Kombinacja tych trzech filarów powinna dać stabilny system – twierdził. – Jak jednak zachęcić ludzi do trzeciego filaru i co z osobami samozatrudnionymi, które właściwie starają się unikać płacenia ZUS?

Piotr Gabryel dopytywał gości, co stanie się z 75 proc. aktywów z OFE, kto będzie nimi zarządzał. Zdaniem prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju z planów wynika, że nadal – choć w zmienionej formie – mają nimi zarządzać te instytucje, które się nimi zajmowały. Pewne jest, że 100 mld zł miałoby trafić do uczestników OFE jako ich prywatne oszczędności. Nie wiadomo jednak, jak z tych pieniędzy będzie można dokładnie korzystać, np. na jakim etapie i kiedy będzie można je wypłacić przed osiągnięciem praw do świadczeń emerytalnych.

– Kluczową sprawą będzie odpowiedź na pytanie, jaki charakter będą miały oszczędności w tym trzecim filarze, czy Polacy będą mieli obowiązek oszczędzania na indywidualnych kontach czy w programach pracowniczych, czy wygra cecha, która w tej chwili dotyczy trzeciego filaru, czyli cecha dobrowolności – zaznaczał wiceminister Zieleniecki. 

Wiadomo, że do programów tzw. pracowniczych wszyscy pracujący mają być automatycznie zapisani. Będą się z nich mogli wypisać w ciągu trzech miesięcy. Prezes Avivy zwracał uwagę, że rząd powinien w tej sprawie pomyśleć także o pracujących w mniejszych zakładach i prowadzących działalność gospodarczą, których takie plany pracownicze nie obejmą. – Warto byłoby to rozwiązać, np. oferując za oszczędzanie na emeryturę
ulgę podatkową – proponował Uszpolewicz.

– Ważne jest budowanie świadomości wśród ludzi – przekonywał z kolei Antoni Kolek, dyrektor Gabinetu Prezesa ZUS. – Żeby mieli wiedzę, że to nie jest podatek, tylko że to, co odkładam, jest powiązane z moim przyszłym świadczeniem. Zakład Ubezpieczeń Społecznych prowadzi szeroką akcję informacyjną pokazującą to, co się wydarzy. Mamy też platformę usług elektronicznych, na której można sprawdzić, co już na naszą emeryturę zostało odłożone. Wchodzimy też do szkół oraz na uczelnie i pokazujemy, jak działa system emerytalny i co warto robić, żeby zbudować sobie świadczenie w odpowiedniej wysokości.

Maciej Bitner i Piotr Gabryel zwracali uwagę na to, czy uda się upowszechnić w Polsce dobrowolne emerytalne plany pracownicze i czy naprawdę wielu ludzi do nich przystąpi. Wszyscy zgodzili się, że najważniejszym aspektem zmian będzie zbudowanie zaufania Polaków do nowego systemu.

Zobacz całość debaty 

Cały wywiad opublikowany jest w 43/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także