W ubiegłym tygodniu w PE odbyła się debata "o mięsie". A dokładniej – o wprowadzeniu podatku od mięsa. Debatę zorganizowali zieloni i socjaldemokraci z PE pod naciskiem działań organizacji pozarządowej TAPP (True Animal Protein Price, czyli Prawdziwa Cena Białka Zwierzęcego).
"Debata była burzliwa, ale jej efekty jak na razie mizerne – szansa, by kraje Unii poparły teraz pomysł opodatkowania mięsa wydaje się mało realna" – opisuje portal OKO.press. Wzrost cen miałby doprowadzić w Unii w ciągu 10 lat do spadku spożycia drobiu o 30 proc., wieprzowiny o 57 proc. a wołowiny o 67 proc. Według zwolenników nowej daniny, będzie to sprzyjać ekologii, ograniczy cierpienie zwierząt, a także doprowadzić do poprawy nawyków żywieniowych mieszkańców państw UE.
Wzrost cen byłby istotny – w Polsce za kilogram wołowiny płacilibyśmy średnio o 20 zł więcej za kilogram. Za wieprzowinę o 15 zł więcej, a za drób o ok. 7 zł.
Zdecydowaną zwolenniczką tego rozwiązania jest Sylwia Spurek "To, co jemy na talerzu nie jest naszą prywatną sprawą. Ograniczenie spożycia mięsa jest tylko kwestią czasu, a debatę o tym trzeba zacząć już dziś. Bez zmiany sposobu produkcji żywności nie da się powstrzymać katastrofy klimatycznej" – przekonuje na Twitterze. Jej wpis wywołał falę komenatrzy.
"Zapewniam Panią, że to co jem na talerzu, tacce whatever jest moja prywatna sprawa. Wyłącznie między mną, a kucharzem lub sprzedawca żywności. I na pewno nie jest to sprawa egzaltowanej, oderwanej od rzeczywistości politykierki finansowanej z podatków konsumentów także mięsa" – odpowiedział Spurek publicysta "Do Rzeczy" Wojciech Wybranowski.
Komentarzy jest jednak więcej.
twittertwittertwitterCzytaj też:
Zielona Góra: Sędzia prowadziła auto "na podwójnym gazie"Czytaj też:
Giertych ukarany grzywną. Tusk: Nie darują mu tego