Zakazane litery

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zakazane litery
Zakazane litery
Gdy kibice Lecha Poznań wywiesili podczas meczu z Žalgirisem Wilno transparent: „Litewski chamie klęknij przed polskim Panem”, przepraszało nawet MSZ. – Czemu nie słyszymy przeprosin od Litwinów, gdy napadani są kibice Polonii Wilno? – pytają polscy obywatele Litwy. O  tym w najnowszym Do Rzeczy pisze Ewa Łosińska.

- Także ci, których obraźliwy transparent w Poznaniu oburzył, przypominają, że „kibolskie” incydenty zdarzają się nie tylko po tej stronie granicy. Jak donosił „Kurier Wileński”, w czerwcu 2012 r. – po meczu towarzyskim między Polonią Wilno i Žalgirisem – na stadionie na Lipówce doszło do pobicia polskich fanów piłki przez około 120 zamaskowanych osobników. Policja nikogo nie zatrzymała, a następnego dnia wydała komunikat, że bójki nie było – relacjonowała gazeta. Kibice Polonii twierdzą, że napastnicy – bijąc ich – krzyczeli: „Litwa dla Litwinów” i „To czeka tych, którzy kibicują Polakom”.

„Mazurek” u stóp Ostrej Bramy

Kilka dni później doszło do kolejnego ataku, tym razem w czasie meczu I ligi między Polonią a Venta Kuršėnai w Kurszanach. 15 osobników w kominiarkach o barwach flagi litewskiej zaatakowało kibiców polskiego klubu. Napastnicy wdarli się nawet na murawę. Mecz przerwano, musiały interweniować ochrona i policja. W tym przypadku sprawców udało się zatrzymać. Jednak nikt z władz litewskich za takie wydarzenia nie przeprasza.

„Gdzie są ci wszyscy oburzeni, gdy litewscy nacjonaliści tłuką fanów Polonii? Dlaczego wtedy nie protestują?” – pytają kibice na facebookowym fanpage’u polskiej młodzieży z Wileńszczyzny „U Siebie w Wilnie”. Dlatego nie potępiają kibiców Lecha, którzy na początku sierpnia przemaszerowali przez centrum stolicy Litwy, skandując: „Jesteśmy u siebie. Polskie Wilno!” i śpiewając „Mazurka Dąbrowskiego” u stóp Ostrej Bramy.

Kibice zwaśnionych drużyn nierzadko tylko za pomocą pięści i słownych ataków prowadzą ze sobą dialog. W przypadku starcia polsko-litewskiego atmosferę dodatkowo zatruwa fakt, że w dziedzinach budzących teoretycznie mniej emocji niż sport nie jest lepiej. Tu „rozmowa” przebiega mniej więcej tak jak w słynnej rymowance o dialogu dziada z obrazem.

Na polskie nazwy miejscowości czy poprawnie zapisane nazwiska Polaków w litewskich paszportach władze Litwy się nie godzą. Komisja Języka Państwowego pilnuje, by żadna obca litera nie wkradła się do zapisów obowiązujących w kraju. Nie ma mowy o „ł” czy „w” w polskim nazwisku, bo formalnie takie litery w litewskim alfabecie nie występują. (...)

Cały artykuł dostępny jest w 30/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Ewa Łosińska
Czytaj także