"Nagrania o Wałęsie pokazują, jak wielki wpływ na nasze życie polityczne ma postkomunistyczny, oligarchiczny układ"

"Nagrania o Wałęsie pokazują, jak wielki wpływ na nasze życie polityczne ma postkomunistyczny, oligarchiczny układ"

Dodano: 78
Piotr Woyciechowski
Piotr Woyciechowski Źródło: PAP / Jakub Kamiński
W przestrzeni publicznej będzie podział na dwa plemiona. I nie będą tu liczyły się fakty, ale emocje. I niestety, tutaj rywalizację strona Polski niepodległej przegrywa. Bo w kulturze masowej powstał dobrze zrobiony film, przez dobrego reżysera, gdzie był bardzo dobry scenarzysta. Ze strony obozu niepodległościowego nie ma odpowiedzi – mówi portalowi DoRzeczy.pl Piotr Woyciechowski.

Ujawniona została rozmowa Jana Kulczyka z Leszkiem Millerem. Wynika z niej, że Lech Wałęsa został do Stoczni Gdańskiej w 1980 roku przywieziony. Jest Pan zaskoczony?

Piotr Woyciechowski: Sama informacja mnie nie zaskoczyła. Bo wiadomość o tym, że Lech Wałęsa został do Stoczni Gdańskiej przywieziony motorówką Marynarki Wojennej pokawiała się i w opracowaniach naukowych – jak książka historyków Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, jak i w relacjach świadków, jak Andrzej Gwiazda, czy śp. Anna Walentynowicz. Zaskakujące jest tu coś innego.

Czyli?

Zaskakuje, że wiedza na ten temat była powszechna w postkomunistycznym establishmencie. Że informację tę powtarzają osoby wiarygodne – wiarygodne w tym sensie, że doskonale zorientowane, z uwagi na sprawowane funkcje. Mówię tu o Leszku Millerze, czy nieżyjącym już admirale Romualdzie Wadze. I ten element układa się w pewną całość jeśli chodzi o agenturalną przeszłość Lecha Wałęsy.

Druga sprawa jest taka, jak ta wiedza sprzed kilkudziesięciu lat, te komprmateriały, które układ postkomunistyczno-oligarchiczny ma na Lecha Wałęsę, jest używana w bieżącej walce politycznej. Proszę zwrócić uwagę, że nagrana rozmowa miała miejsce w 2013 roku, po premierze filmu „Wałęsa człowiek z nadziei”. Warto pamiętać, że pomysł na ten film powstał rok po publikacji książki SB a Lech Wałęsa autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Był w założeniu odpowiedzią kultury masowej na materiały zebrane przez historyków dotyczące współpracy Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa. Pytanie jest o wpływ, jaki ten oligarchiczny układ, reprezentowany przez Leszka Millera i Jana Kulczyka, miał na kształt tego filmu, mającego odskrobać kompromitujące fakty z życia Lecha Wałęsy. I miał być użyty do walki politycznej przeciwko obozowi niepodległej Polski. To pokazuje treść tej nagranej rozmowy. To jest kapitalna wartość tych nagrań, że widzimy, jaki wpływ na nasze życie polityczne ma ten nieformalny, oligarchiczny układ.

Czy ujawnienie tych nagrań wpłynie na wizerunek Lecha Wałęsy, czy też będzie podział na przeciwników i radykalnych obrońców byłego prezydenta?

W środowisku historyków, świadków historii, to nagranie tylko potwierdza informacje o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy oraz jego złej, zaprogramowanej roli w strajkach na Wybrzeżu w sierpniu 1980 roku. Ma wartość jako dodatkowy dowód w sprawie. Natomiast w przestrzeni publicznej będzie podział na dwa plemiona. I nie będą tu liczyły się fakty, ale emocje. I niestety, tutaj rywalizację strona Polski Niepodległej przegrywa. Bo w kulturze masowej powstał dobrze zrobiony film, przez dobrego reżysera, gdzie był bardzo dobry scenarzysta. Ze strony obozu niepodległościowego nie ma odpowiedzi.

Czytaj też:
Trzmiel o Wałęsie: Zrobił sobie i Solidarności wielką krzywdę

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także