"Wałęsa jak Belzebub. Nie ustaje, by szkodzić Polsce"

"Wałęsa jak Belzebub. Nie ustaje, by szkodzić Polsce"

Dodano: 261
Andrzej Rozpłochowski i Zbigniew Kupisiewicz
Andrzej Rozpłochowski i Zbigniew Kupisiewicz Źródło: PAP / Andrzej Grygiel
Ruch Solidarności był wielką społeczną rewolucją. Ruchem milionów ludzi. Nie jest tak, że Lech Wałęsa był przywódcą, który przeskoczył płot, sam założył ruch Solidarności, jednoosobowo kierował związkiem. To wszystko mit, pompowany przez media peerelowskie oraz zachodnie media lewicowo-liberalne – mówi portalowi DoRzeczy.pl Andrzej Rozpłochowski, jeden z liderów pierwszej Solidarności, przywódca strajku w Hucie Katowice w 1980 roku.

Światło dzienne ujrzały nagrania rozmowy Leszka Millera i Jana Kulczyka, według których Lech Wałęsa miał być do stoczni dowieziony. Zaskoczenie?

Andrzej Rozpłochowski: Informacje te absolutnie nie były dla mnie zaskoczeniem. Wcześniej już znałem ustalenia historyków na ten temat. Wynika z nich, że Lech Wałęsa nie przeskoczył żadnego muru, żadnego płotu, ale został dowieziony do Stoczni Gdańskiej motorówką, przez jakąś najprawdopodobniej bezpiekę, a na pewno przez ludzi władzy.

Był Pan jednym z liderów Solidarności, kierował Pan strajkiem w Hucie Katowice. Jak oceniał Pan wówczas Lecha Wałęsę?

Na początku my wszyscy, którzy się nie znaliśmy dobrze między sobą, a wywodziliśmy się ze strajków, wzajemnie odnosiliśmy się do siebie z szacunkiem. Ale im bardziej poznawałem działalność Wałęsy, z tym większą rezerwą podchodziłem do tego pana.

Dlaczego?

Bo coraz bardziej przekonywałem się, że więcej energii poświęca on sypaniu piasku w tryby opozycji, niż walce z komuną. Już po podpisaniu Porozumień Sierpniowych i powstaniu Solidarności, Wałęsa przede wszystkim zajmował się jeżdżeniem po Polsce i gaszeniem wybuchających co i rusz strajków. Ruch Solidarności był wielką społeczną rewolucją. Ruchem milionów ludzi. Nie jest tak, że Lech Wałęsa był przywódcą, który przeskoczył płot, sam założył ruch Solidarności, jednoosobowo kierował związkiem. To wszystko mit, pompowany przez media peerelowskie, oraz zachodnie media lewicowo-liberalne. Budowano swoisty kult Wałęsy po to, by utożsamiano, że Wałęsa to Solidarność, a Solidarność to Wałęsa. To nieprawda. Ja byłem nim coraz bardziej rozczarowany. Po 16 miesiącach legalnej działalności przyszedł 13 grudnia i stan wojenny. I znalazłem się w więzieniu, w którym przesiedziałem trzy lata. A nie byłem przecież żadnym Wałęsą. W takiej sytuacji znalazło się bardzo wielu działaczy Solidarności. Wielu z nich siedziało, cierpiało. A Wałęsa był całkiem łagodnie potraktowany.

Co było potem?

Nominowanie do nagrody Nobla, co jeszcze bardziej wzmocniło mit Wałęsy. O ile w Polsce coraz więcej ludzi ma świadomość tego, jaka jest prawda, tak na Zachodzie wciąż Solidarność utożsamia się z Wałęsą. To bardzo szkodliwe i niebezpieczne dla całego ruchu Solidarności. Dziś ten człowiek jest nikczemnikiem, Belzebubem w ludzkiej skórze. Bazując na wypompowaniu go na wielki autorytet odcina kupony od sławy. Co gorsza – swoimi wypowiedziami, lansem, kłamstwem, szkodzi Polsce. Szkodzi tradycji i historii Solidarności. A także jej byłym działaczom.

No ale sam Pan wspomniał, że w Polsce mit Wałęsy jest już słabszy niż kiedyś.

W Polsce coraz bardziej wszyscy wiedzą jak jest. Niestety na Zachodzie Wałęsa wciąż jest symbolem, legendą, mitem. Gdy pięć lat temu zmieniła się władza i stery rządu przejęła ekipa bardziej patriotyczna, Wałęsa pokazał co potrafi. Zaczął mówić o rzekomej dyktaturze rodzącej się w Polsce. Słowa Wałęsy docierają na Zachód, zyskują tam audytorium. To bardzo szkodliwe. Ten człowiek nie zamierza przestać i będzie szkodzić, gdy tylko będzie chciał.

Czytaj też:
"Nagrania o Wałęsie pokazują, jak wielki wpływ na nasze życie polityczne ma postkomunistyczny, oligarchiczny układ"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także