Potocki to polski biznesmen, który twierdzi, że, zgodnie z prawem, cały czas żyjemy w II Rzeczpospolitej. – W naszym kraju obowiązuje konstytucja z 1935 roku. Ta z 1997 została wprowadzona nielegalnie – mówi w rozmowie z "Super Expessem".
– Każda polska rodzina będzie otrzymywała 5 tys. zł. miesięcznie – zapowiada. Aby sfinansować tak szumny projekt zamierza uruchomić wszystkie odwierty surowców naturalnych kraju.
Zapowiada też likwidację NFZ, poprzez który, jak twierdzi, wyprowadza się najwięcej pieniędzy.
W 2018 roku Jan Zbigniew Potocki wystartował w wyborach na prezydenta Warszawy, w których zajął przedostatnie miejsce. Dostał 2117 (0,24 proc.) głosów – przypomina "SE".
Jedyny "legalny" prezydent
Potocki uważa się za kontynuatora działających w Wielkiej Brytanii prezydentów na uchodźstwie. Tam w 1972 roku po śmierci prezydenta Augusta Zaleskiego pojawił się spór o to, kto jest jego następcą. " Większość środowiska za prezydenta uznała Stanisława Ostrowskiego. Jednak inny polityk, Juliusz Nowina-Sokolnicki, przedstawił fotokopie dokumentu, że to on został wyznaczony na prezydenta przez Zaleskiego. Przed śmiercią miał przekazać nominację Potockiemu" – czytamy w "Rzeczpospolitej".
Potocki uważa, że tylko on jest prawowitym prezydentem Polski. – Posiadam urzędowy akt nominacji z Wielkiej Brytanii, konkretnie z Colchester. Został wydany przez Juliusza Nowinę-Sokolnickiego w obecności urzędnika państwowego – podkreśla. Ponadto stwierdza, że w Polsce do tej pory obowiązuje... konstytucja kwietniowa. – Konstytucja z 1997 roku jest niereprezentatywna. W referendum konstytucyjnym zabrakło kworum, bo w głosowaniu nie wzięła udziału więcej niż połowa uprawnionych – przekonuje.
Potocki zapowiada, że jako prezydent "zakończy stan wojny z Japonią", ale również da każdej rodzinie po 5 tys. złotych miesięcznie. – Polskę jest na to stać, bo posiada bogate złoża – mówi "Rz
Czytaj też:
Samozwańczy prezydent chce zastąpić Andrzeja Dudę. Jest nowy kandydat