Dziennikarz "Wyborczej" wyznał, dlaczego zwlekał z tekstem o żonie Ziobry. "Nie wierzę w to, co czytam!"

Dziennikarz "Wyborczej" wyznał, dlaczego zwlekał z tekstem o żonie Ziobry. "Nie wierzę w to, co czytam!"

Dodano: 
Wojciech Czuchnowski, dziennikarz "Gazety Wyborczej"
Wojciech Czuchnowski, dziennikarz "Gazety Wyborczej" Źródło: PAP / Wojciech Czuchnowski
"Dziennikarz nie jest od lubienia a ujawniania prawdy! Nie wierze w to co czytam!" – to reakcja dziennikarki tygodnika "Wprost" Joanny Miziołek na tłumaczenia Wojciecha Czuchnowskiego z "Gazety Wyborczej" ws. publikacji nt. żony Zbigniewa Ziobry.

Na łamach "Gazety Wyborczej" ukazał się wczoraj artykuł Wojciecha Czuchnowskiego zatytułowany "Niebezpieczne związki Patrycji Koteckiej. Niejasna przeszłość żony Ziobry". Autor oparł swój tekst na zeznaniach świadka koronnego Piotra K., ps. "Broda", który w 2009 r. przed prokuratorem miał zarzucić Koteckiej kontakty z warszawskim półświatkiem.

Po publikacji tej żona ministra sprawiedliwości wydała oświadczenie, w którym stanowczo zaprzeczyła podanym w niej informacjom i zapowiedziała podjęcie kroków prawnych. "Publikacja jest oparta na złożonych 12 lat temu fałszywych wyjaśnieniach oszusta i gwałciciela o pseudonimie „Broda”, które były wielokrotnie sprawdzane przez prokuraturę, także w okresie wielu lat rządów Platformy Obywatelskiej" – napisała. W oświadczeniu Kotecka wyjawiła także treść SMS-a otrzymanego od dziennikarza "Wyborczej" jeszcze przed publikacją tekstu. "Mam te akta od 5 lat. Nie chciałem o tym pisać, ale teraz nie mam wyjścia" – napisał do niej Czuchnowski.

Czytaj też:
Żona Ziobry zapowiada kroki prawne po artykule "Wyborczej". "Publikacja jest oparta na fałszywych wyjaśnieniach oszusta i gwałciciela"

Jakie to powody zdecydowały o tym, że mając materiały kilka lat nie wykorzystał ich, a teraz "nie miał wyjścia"? Autor wyjaśnił to w rozmowie z "Faktem". – Liczyłem na to, że może kiedyś jednak przejrzy na oczy i uzna, że powinna się opowiedzieć po innej stronie. Po właściwej stronie, po stronie prawdy, demokracji. Że ta Patrycja, którą wtedy znałem to była Patrycja, która chce coś zmienić zarówno w swoim życiu jak i w Polsce – przyznał w rozmowie z Agnieszką Burzyńską.

Jego tłumaczenie wprawiły w osłupienie użytkowników Twittera, w tym dziennikarzy. "Dziennikarz ma rzekomo obciążające kogoś dokumenty, ale ich nie ujawnia, bo chce dać osobie jej dotyczącej 'szansę na przejście na właściwą stronę'. A jak nie przechodzi 'na właściwą stronę', to wtedy nie ma wyboru i ujawnić musi. Ciekawe metody" – skomentował Marcin Makowski.

"Panie Czuchnowski czy ja dobrze rozumiem, że gdyby Pati Koti rzuciła męża i została redaktorką 'Gazety Wyborczej' to złego słowa by Pan o niej nie napisał? W imię prawdy oczywiście?" – zapytał Rafał Otoka-Frąckiewicz.

"What?! Dziennikarz nie jest od lubienia a ujawniania prawdy! Nie wierze w to co czytam!" – napisała z kolei Joanna Miziołek. "A później innych dziennikarzy - w komiczny sposób zwykle - niektóre środowiska rozliczają z obiektywizmu" – dodał Michał Kolanko.

"Czuchnowski dzięki nieoczekiwanej, niezręcznej szczerości ujawnił zarówno swoje kompetencje dziennikarskie jak i podejście etyczne do zawodu oraz ludzi... I w obu tych sprawach, cóż, nie jest prymusem" – czytamy w komentarzu Jacka Piekary.

Czytaj też:
Dramatyczne wyznanie Wałęsy: Na tym świecie już jestem skończony…
Czytaj też:
Premier ostro: Kiedyś mówiono o takich "damscy bokserzy"

Źródło: Fakt24.pl, Twitter
Czytaj także