"Koronawirus nas nie wykończy". Dramatyczne nagranie Polki, która wróciła z Włoch

"Koronawirus nas nie wykończy". Dramatyczne nagranie Polki, która wróciła z Włoch

Dodano: 
Dramatyczne nagranie Polki, która wróciła z Włoch
Dramatyczne nagranie Polki, która wróciła z Włoch Źródło:Facebook / Anna Morawska
Pani Anna opublikowała nagranie wprost z izolatki w krotoszyńskim szpitalu. Kobieta trafiła tam z podejrzeniem koronawirusa.

Kobieta niedawno wróciła z podróży po USA i północnych Włoszech. Miała objawy koronawirusa – trudności z oddychaniem, gorączkę, kaszel i "niesamowity ból mięśni".

Pani Anna z niepokojącymi objawami poszła do lekarza, ten z kolei skierował ją na Izbę Przyjęć szpitala w Krotoszynie. – Dziś już wiem, że nie powinnam była się tu znaleźć, powinnam zostać skierowana do szpitala zakaźnego – wyjaśnia. – W tamtym momencie utrzymanie przytomności wydawało mi się nadludzkim wysiłkiem, ale byłam w szpitalu, wiec liczyłam, że ktoś natychmiast mi pomoże. W takim stanie przeleżałam na kozetce, w kurtce dwie godziny, z trudem łapiąc każdy oddech – opowiada kobieta.

– Dlaczego? Jedyny argument, który usłyszałam: okres wylęgania wirusa to 14 dni. Ja wróciłam z Włoch 21 dni temu. Nieważny był mój stan, objawy jednoznacznie wskazujące na koronawirusa, to, że każdy organizm jest inny, ani to, że parę dni wcześniej wróciłam z kolejnej podróży zagranicznej. Ważne były widełki 14 dni – wyjaśniała w nagraniu.

Panią Annę przebadano na obecność grypy. Wyniki były ujemne. – Kolejne telefony, mija czas, a ja nadal na kozetce bez miligrama leków – tłumaczy na nagraniu. Wtedy przeprowadzeno testy na obecność koronawirusa SARS-CoV-2. Choć pobrano próbki (około godziny 13-14), to kolejnym problemem był czas pracy laboratorium Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie – do godziny 15.

Wyniki badań przyszły dopiero po 88 godzinach. Kobieta nie została zarażona koronawirusem. Jak mówi pacjentka, przewlekłość procedur może doprowadzić do rozprzestrzenienia się choroby w naszym kraju.

facebook

Do sprawy pani Anny odniósł się już resort zdrowia. – Procedury są jasne i każdy powinien ich przestrzegać. Jeżeli wyglądało to tak, jak opisuje ta pani, to procedury zostały złamane. Teraz po naszej stronie leży jak najszybsze wyjaśnienie tego i już tę sytuację wyjaśniamy. Obecnie to sprawdzamy, na pewno w każdej takiej sytuacji będziemy wyciągać konsekwencje – powiedział Onetowi rzecznik ministerstwa Wojciech Andrusiewicz.

Czytaj też:
USA: Pierwszy zgon z powodu koronawirusa
Czytaj też:
Włochy: Rośnie liczba ofiar koronawirusa

Źródło: Facebook / Fakt.pl, Onet.pl
Czytaj także