Niedoszły „polski Stalin” . Zabili go koledzy z partii
  • Mikołaj IwanowAutor:Mikołaj Iwanow

Niedoszły „polski Stalin” . Zabili go koledzy z partii

Dodano: 
Rys. Krzysztof Wyrzykowski
Rys. Krzysztof Wyrzykowski
Bolesław Mołojec mógł zostać przywódcą komunistycznej Polski. W ramach wewnętrznej dintojry w PPR został jednak zamordowany na warszawskiej ulicy.

Dąbrowszczacy, o których pisano obszernie w poprzednim numerze „Historii Do Rzeczy”, to trochę zapomniany złowieszczy symbol polskiego komunizmu w jego najstraszniejszej stalinowskiej odsłonie. Tzw. polscy ochotnicy w wojnie domowej w Hiszpanii po stronie lewicowego rządu stworzyli poza granicami II Rzeczypospolitej minipaństewko komunistyczne, działające według podstawowych zasad totalitaryzmu stalinowskiego. Gdyby dąbrowszczakom udało się zwyciężyć w wewnętrznej wojnie komunistycznej i stanąć na czele procesu komunizacji Polski, prawdopodobnie system PRL byłby o wiele bardziej okrutny i bezwzględny w porównaniu z tzw. komunizmem gomułkowskim. Niezaprzeczalnym symbolem twardszego kursu sowietyzacji Polski mógł być ostatni dowódca dąbrowszczaków – Bolesław Mołojec, człowiek, któremu Stalin powierzył stworzenie na nowo komunistycznej partii w Polsce.

„Banda szpiegów i prowokatorów – czytamy w zredagowanym przez Stalina osobiście dokumencie – usadowiona w kierownictwie kompartii Polski jednocześnie kierowała swą agenturę do podstawowych organizacji partyjnych w terenie, systematycznie zdradzała wrogowi klasowemu najlepszych synów klasy robotniczej i rok po roku za pomocą wsypów niszczyła organizacje partyjne zarówno w Polsce rdzennej, jak i na Białorusi Zachodniej i Ukrainie Zachodniej. Nieustannie wypaczała linię polityczną partii w taki sposób, aby komunizm tracił swe wpływy wśród mas, aby partia coraz bardziej stawała się wroga i obca Międzynarodówce Komunistycznej (MK). Faszyzm polski w swej pracy destrukcyjnej na szeroką skalę posługiwał się wyrodkami trockistowsko-bucharyńskimi, którzy bądź już wcześniej byli agentami polskiej defensywy, bądź chętnie stawali się nimi ze względu na wspólną z faszyzmem platformę polityczną”. Ten wycinek z postanowienia Kominternu o rozwiązaniu Komunistycznej Partii Polski (KPP) nie zostawia złudzeń: Stalin zdecydował się całkowicie wytępić polski ruch komunistyczny.

Józef Stalin

Rozwiązanie KPP w 1938 r., kiedy wojna w Hiszpanii była jeszcze daleka od zakończenia, i fizyczne zniszczenie jej członków było sprawą bezprecedensową, wyróżniającą się nawet na tle całokształtu wielkiego terroru i w historii światowego komunizmu. Gwoli sprawiedliwości odnotujmy, że komuniści polscy stanowili jedynie niewielki procent ogólnej liczby ofiar antypolskiego terroru, mającego wszystkie cechy ludobójstwa na tle etnicznym. Zniszczenie KPP, mimo całej swej unikalności, logicznie wynikało z powszechnej atmosfery terroru panującej w Związku Sowieckim w przededniu II wojny światowej i unikatowego prześladowania całej zbiorowości polskiej w ZSRS w ramach tzw. operacji polskiej. W kraju panowała atmosfera podejrzliwości, strachu i nietolerancji wobec każdego Polaka. Donosicielstwo było zjawiskiem na tyle powszechnym, że bardzo często mąż donosił na żonę, brat na brata, syn na ojca itp. W partii donosicielstwo było wręcz obowiązkowe. Również działacze KPP chętnie posługiwali się donosami na swych towarzyszy partyjnych, bezpodstawnie ich oczerniając.

W okresie wielkiego terroru przeżycie polskiego komunisty, który wcześniej znalazł schronienie na terenie Związku Sowieckiego, graniczyło z cudem. Cudem raczej było nie samo przeżycie, lecz otrzymanie wyroku 10 lub 15 lat lagru. Sowiecki obóz koncentracyjny i polskie więzienie paradoksalnie stały się dla wiernych zwolenników Stalina swoistymi oazami przeżycia. Strach przed wzmocnieniem Trockiego, głównego rywala Stalina w międzynarodowym ruchu komunistycznym, wywoływał u sowieckiego przywódcy paranoidalną fobię podejrzliwości i żądzę totalnego wyczyszczenia szeregów MK zarówno jeżeli chodzi o rzeczywistych sympatyków trockizmu, jak i potencjalnych. Żadnej z partii komunistycznych wchodzących w skład MK nie ominęły represje, jednak los KPP, poddanej totalnym represjom, był unikalny.

Stworzenie od podstaw nowej polskiej partii komunistycznej Stalin postanowił powierzyć grupie swoich sprawdzonych agentów NKWD. Byli to polscy komuniści-stalinowcy zasłużeni w przeprowadzaniu krwawych czystek w brygadach międzynarodowych. Ich celem byli trockiści oraz inni – prawdziwi i domniemani – opozycjoniści w czasie wojny domowej w Hiszpanii. Czołowe miejsce mógł tu zająć słynny „Walter” (Karol Świerczewski), jeden z dowódców tych brygad. Pochodził on z krwawo przetrzebionego w toku operacji polskiej środowiska tzw. Polaków sowieckich i jego związki z polskością po prawie 20-letnim pobycie poza ojczyzną były nieco iluzoryczne. Dlatego na animatora polskiego komunizmu wybrano Bolesława Mołojca, młodego, niespełna 30-letniego byłego działacza nielegalnego polskiego komsomołu, który zrobił niesamowitą karierę wojskową w Hiszpanii.

Dąbrowszczacy składają przysięgę na wierność Republice

Na front trafił jako jeden z pierwszych polskich ochotników już w 1936 r. Rozpoczynał jako szeregowy żołnierz w batalionie im. Georgia Dymitrowa w XIII Brygadzie Międzynarodowej im. Jarosława Dąbrowskiego. Jego wykształcenie wojskowe sprowadzało się do skończenia Komunistycznego Uniwersytetu Mniejszości Narodowych Zachoduw Moskwie, gdzie wśród innych przedmiotów wykładano przysposobienie wojskowe. Po kilku miesiącach za wyjątkowe męstwo otrzymał stopień porucznika i został szefem sztabu batalionu. Wkrótce w październiku 1937 r. awansował na kapitana i został dowódcą batalionu im. Adama Mickiewicza. Po walkach w Estremadurze został szefem sztabu w XIII Brygadzie Międzynarodowej im. Jarosława Dąbrowskiego, a trochę później zastępcą dowódcy tej brygady. Latem 1938 r. – kolejny awans. Tym razem otrzymał dowództwo całej Brygady Międzynarodowej im. Jarosława Dąbrowskiego i awans na stopień majora. Za wyjątkowe zasługi jako jedyny z Polaków dostał z rąk premiera Juana Negrína najwyższe odznaczenie bojowe Republiki Hiszpańskiej – „Medal za Dzielność”.

Do Związku Sowieckiego Bolesław Mołojec trafił w „dobrym momencie”, w styczniu 1940 r., w okresie tzw. odwilży Beriowskiej już po zakończeniu operacji polskiej i akurat wtedy, kiedy na Kremlu powoli dojrzewała decyzja o zmianie polityki w kwestii polskiej.

Zmiana ta polegała na próbie wykorzystania ocalałej polskiej kadry komunistycznej w sowietyzacji nowo przyłączonych terytoriów, a także na tworzeniu polskiego komunistycznego centrum wojskowego w celu ewentualnego wykorzystania go w przyszłości przeciwko Niemcom. Stalin na razie nie chciał odtwarzać komunistycznej partii w Polsce, aby nie psuć stosunków sojuszniczych z III Rzeszą. Chciał natomiast mieć w zanadrzu argument w postaci zarodka „Polski komunistycznej”.

Czytaj też:
Pamiętniki „kata Polski”. Wstrząsające świadectwo sowieckich zbrodni

Wybranie przez Stalina na „czołowego uzdrowiciela polskiego komunizmu” Bolesława Mołojca tylko pozornie wydaje się kuriozalne. Wobec załamywania się sojuszu z Hitlerem i w związku z maniakalną żądzą zemsty na Trockim młody (zaledwie 31-letni) ambitny bohater wojny hiszpańskiej dawał wielkie nadzieje na ściągnięcie pod sztandary nowej „socjalistycznej” Polski wszystkich poszukiwaczy błyskotliwych karier politycznych i tych, dla których słowa „godność” i „uczciwość” nie miały znaczenia. Niemal idealnie nadawał się on na nowego lidera polskich komunistów. NKWD również zapewniło Stalina, że Mołojec nigdy nie miał jakichkolwiek sympatii dla trockizmu. Na dodatek podczas hiszpańskiej wojny domowej zasłużył się swą stanowczością podczas rozpraw z trockistami.

Stalinowi prawdopodobnie również imponowało to, że Mołojec odważył się otwarcie występować z ideą odrodzenia polskiego ruchu komunistycznego, która – wydawało się – była całkowicie skompromitowana w oczach „przywódcy narodów” i kierownictwa MK. Był on wyjątkowo gorliwy w swoim komunistycznym wiernopoddaństwie.

Artykuł został opublikowany w 10/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.