Gargas o katastrofie smoleńskiej: Rząd Tuska zachowywał się tak, jakby abdykował

Gargas o katastrofie smoleńskiej: Rząd Tuska zachowywał się tak, jakby abdykował

Dodano: 
Anita Gargas
Anita Gargas Źródło: PAP / Radek Pietruszka
– Rząd Tuska zachowywał się tak, jakby abdykował. Efekty były widoczne przez kolejne lata. Błędy i patologie ukazywały bezmiar złych decyzji, które rzutowały na całość sprawy smoleńskiej. Dopiero po 2015 roku, gdy zmieniła się władza w Polsce, polska prokuratura przystąpiła do czynności, które powinno się wykonać wcześniej – mówi portalowi DoRzeczy.pl dziennikarka Anita Gargas.

Dziś obchodzimy 10. rocznicę katastrofy smoleńskiej. Jak ocenia pani trwające od 10 lat śledztwo ws. katastrofy?

W czasach rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz prokuratura, na której czele stał wówczas Andrzej Seremet dreptała w tej sprawie w miejscu. Postawa Donalda Tuska 10 kwietnia w Smoleńsku i późniejsze ustalenia z przedstawicielami władz Federacji Rosyjskiej spowodowały, że całe śledztwo zostało oddane w ręce Rosjan. W tamtym czasie obserwowaliśmy symboliczny upadek rządu Donalda Tuska, który zupełnie nie potrafił – a wiele wskazuje, że również nie chciał – przyjąć na siebie obowiązków, będących skutkiem katastrofy. Pierwsze fatalne decyzje i zaniechania, do których doszło tuż po katastrofie, sprawiły, że polskie śledztwo było procesem wtórnym w stosunku do rosyjskiego. Prokuratura stałą się wówczas petentem Rosjan. Ludzie, którzy usprawiedliwiają poczynania ekipy Tuska, często pytają: „co byście zrobili na miejscu tamtych osób?”. A przecież polski rząd mógł w tamtym czasie dużo zrobić, miał cały wachlarz możliwości.

Co konkretnie?

Zareagować jeszcze tego samego dnia. Wziąć ekipę śledczych i specjalistów do Smoleńska i domagać się swobody prowadzenia przez nich działań. Premier Tusk powinien zostać na miejscu, dopóki nie otrzyma czarnych skrzynek. Powinien domagać się umiędzynarodowienia śledztwa. W przypadku odmowy - nagłośnić sprawę na arenie międzynarodowej i poprosić o pomoc inne państwa. Gdyby Donald Tusk nie zgodził się na to, aby czarne skrzynki trafiły w rosyjskie ręce, gdyby wystąpił twardo w kwestii zabezpieczania dowodów przez stronę polską – wszystko wyglądałoby inaczej. Rząd Tuska zachowywał się tak, jakby abdykował. Efekty były widoczne przez kolejne lata. Błędy i patologie ukazywały bezmiar złych decyzji, które rzutowały na całość sprawy smoleńskiej. Dopiero po 2015 roku, gdy zmieniła się władza w Polsce, polska prokuratura przystąpiła do czynności, które powinno się wykonać wcześniej.

Straciliśmy jednak wiele lat. Czy da się nadrobić tę stratę?

Chcę podkreślić, że bardzo ciężko zbiera się materiał dowodowy wiele lat po zdarzeniu. Większość dowodów zniknęła. Rosjanie zacierali ślady i niszczyli wrak. Dochodziło do różnych matactw. Niezmiernie trudno po takim czasie i po bezwzględnych działaniach ze strony Rosji odtwarzać materiał dowodowy.

To wykonalne?

Moim zdaniem tak. Polscy śledczy i badacze, przy współpracy z ekspertami i laboratoriami z zagranicy, próbują to robić, ale ten proces potrwa lata. Rosjanom nie udało się zniszczyć wszystkich dowodów. Poza tym przeprowadzono czynności, które wydawały się oczywiste w 2010 roku - na przykład sekcje ofiar. Musimy też liczyć na to, że nie udało się zastraszyć wszystkich świadków.

Wieczorem w TVP1 będzie można obejrzeć pani film o katastrofie smoleńskiej. Czy dowiemy się czegoś nowego o sprawie?

Tym razem w filmie dokumentalnym "Strefa zamknięta" przedstawione zostaną relacje pani Aliny Wojtas, wdowy po pośle PSL, Edwardzie Wojtasie, a także państwa Izabeli i Grzegorza Januszko, rodziców zmarłej tragicznie stewardessy. Pani Izabela pojechała do Moskwy na identyfikację córki. Widziała, co działo się w prosektorium. Jej relacja jest niesamowitym świadectwem tego, co tam spotkało pogrążone w bólu rodziny. Każdy powinien usłyszeć jej głos.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także