– Przyjmujemy więcej pacjentów, niż mamy miejsc, a jak tylko zwalniają się miejsca, pacjenci wchodzą do tych pokoi – mówił. – Próbujemy jakoś przetrzymać tych pacjentów przez te okresy najsilniejszej infekcji i liczymy na to, że kiedy ona się skończy, pacjenci będą w stanie wrócić do zdrowia - powiedział dr Reiss. - Niestety choroba ciągle z nami wygrywa – dodawał.
– Nigdy nie wiemy, kto będzie kim. Komu się uda, a komu się nie uda – podkreślał. – Ja widzę 30-latków, którzy są krytycznie chorzy i nie za bardzo widzimy jakieś towarzyszące schorzenia, które by ich predysponowały do tej choroby – zaznaczał.
Pytany był również to, jak dużo jest tych pacjentów, którzy zdrowi opuszczają szpital. – Przedwczoraj powiedziano, że jeśli ktoś będzie wypisany, to będzie grać muzyka w szpitalu, żeby celebrować to. Chyba jeszcze nie słyszałem muzyki w szpitalu – powiedział.
Jak relacjonował polski lekarz, choroba jest również dramatem dla rodzin pacjentów, które nie mają wstępu do szpitala, a często nie mówią po angielsku i nie są w stanie dowiedzieć się, co się dzieje z ich bliskimi. – To okropny dramat tych ludzi, ponieważ ci, którzy są mniej chorzy, mają telefony i jakoś komunikują się. Absolutnie nikt nie jest wpuszczany do szpitala, tylko personel. Ja widzę te rodziny stojące na zewnątrz, próbujące się czegoś dowiedzieć. W Nowym Jorku ludzie mówią wieloma językami. Są ludzie, którzy nie mówią po angielsku, a mają najbliższych w środku i nie są w stanie się dowiedzieć, co się z nimi dzieje – powiedział.
Czytaj też:
USA: Ponad 1,5 tys. nowych zgonów na Covid-19Czytaj też:
Wielka Brytania: Kolejne 717 osób zmarło z powodu koronawirusaCzytaj też:
Już 251 ofiar śmiertelnych koronawirusa w Polsce. Nowe przypadki zakażenia