Dziennik przypomina, że mimo iż ustawa o korespondencyjnym głosowaniu jest cały czas przetrzymywana przez Senat, to trwa drukowanie kart wyborczych, a PiS dąży do wyborów w maju. Dlatego też politycy tej partii próbują przeciągnąć na swoją stronę członków Porozumienia. Gdyby jednak nie udało się przeprowadzić wyborów w przyszłym miesiącu, to Kaczyński będzie dążył do wprowadzenia stanu wyjątkowego i jednoczesnego odłożenia wyborów na jesień.
Informator gazety twierdzi, że jeżeli opozycja "sparaliżuje państwo" i uniemożliwi przeprowadzenie wyborów w maju, to rządzący będą chcieli na nią zrzucić odpowiedzialność za spowodowanie kryzysu konstytucyjnego. "Zaistnieje wówczas zagrożenie ładu konstytucyjnego, a jedynym możliwym wyjściem będzie ogłoszenie jednego ze stanów nadzwyczajnych. Cała propaganda ma być taka, że stan wyjątkowy jest przez opozycję" – mówi źródło gazety.
W oficjalnych wypowiedziach politycy PiS podkreślają, że chcą przeprowadzić wybory w maju. "Na razie nie zakładam innego scenariusza. Znajdziemy większość sejmową do przeprowadzenia wyborów prezydenckich w maju. Wierzę w to głęboko" – uważa Ryszard Czarnecki.
Jeszcze wczoraj wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin przekonywał, że nie istnieją żadne przesłanki do wprowadzenia któregokolwiek ze stanów nadzwyczajnych.
– W tej chwili nie ma żadnych podstaw, żeby wprowadzać ani stan klęski żywiołowej, ani wyjątkowy, ani jakikolwiek inny stan nadzwyczajny. To są sytuacje opisane bardzo wyraźnie w konstytucji i ustawach. Nie istnieją przesłanki do tego, żeby którykolwiek z tych stanów mógł być wprowadzony – powiedział Sasin w programie WP.pl.
Stan wyjątkowy może wiązać się z m.in. z ograniczeniem w przemieszczaniu się na terenie kraju i poza jego granicami, wprowadzeniem cenzury prewencyjnej, zablokowaniem internetu, ograniczeniem dostępu do towarów konsumpcyjnych czy kontrolą zawartości korespondencji.
Czytaj też:
Błaszczak: Opozycja to po prostu źli ludzie sąCzytaj też:
Kaczyński rozważa stan wyjątkowy? Wicepremier odpowiada