"Najważniejsze, że nigdy nie stanąłem przed wyborem, komu udzielić pomocy". Mocne słowa lekarza

"Najważniejsze, że nigdy nie stanąłem przed wyborem, komu udzielić pomocy". Mocne słowa lekarza

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneŹródło:Fernando zhiminaicela z Pixabay
Najważniejsze, że nigdy nie stanąłem przed wyborem, komu udzielić pomocy. Wydaje się, że Włosi polegli zwłaszcza na tym, że późno wprowadzili zasady izolacji społecznej – mówił we wtorek o sytuacji związanej z pandemią płk dr n. med. Robert Ryczek, który brał udział w misji medycznej w Lombardii.

Z kolei dyrektor Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie prof. Waldemar Wierzba podkreślał "znakomitą współpracę" m.in. z Ministerstwem Zdrowia oraz zaznaczył, że w placówce nigdy nie zabrakło środków ochrony osobistej.

– To były czasy mocno niepewne, my, lekarze, również mieliśmy wiele wątpliwości, to również dla nas była nowa sytuacja i nowy scenariusz – mówił Ryczek, wspominając misję wojskowo-medyczną w Lombardii, na którą został wysłany w drugiej połowie marca przez Wojskowy Instytut Medyczny. Jak dodał, celem wyjazdu było sprawdzenie, dlaczego sytuacja związana z pandemią koronawirusa w tym rejonie miała "tak dramatyczny obrót".

– Po drugie chcieliśmy zobaczyć, jak Włosi przeorganizowali system opieki zdrowotnej (...) – w jaki sposób starali się zwiększyć wolumen łóżek, zwłaszcza intensywnej terapii po to, by zwiększoną liczbę pacjentów, co zrobili z pacjentami, którzy chorowali z innych powodów niż COVID-19 – relacjonował.

Lekarz zwrócił uwagę na to, że po trzech miesiącach Włosi mają zupełnie inny ogląd tej sytuacji. – Wydaje się, że zwłaszcza polegli na tym, że późno wprowadzili zasady izolacji społecznej – wskazał. Jak dodał, w Lombardii doszło do tego dopiero 8 marca, kiedy w tym regionie zakażonych wirusem było 7,5 tys. osób. – Więc łatwo wyobrazić sobie, jak łatwo ten wirus mógł się szerzyć – zauważył. Podkreślił, że był to jednocześnie pierwszy dzień, kiedy służby medyczne musiały przewieźć pacjenta poza region ze względu na to, że nie było dla niego miejsca na oddziale intensywnej terapii.

– Mając w pamięci rozmowy z kolegami włoskimi, którzy przeżywali jeszcze tę traumę, jakby ktoś mnie zapytał jako lekarza, mogę powiedzieć, że dla mnie najważniejsze jest to, że nie stanąłem przed taką koniecznością, nie było takiej potrzeby, żeby zastanawiać się, komu udzielić pomocy, jakiego pacjenta ratować. My nie mieliśmy takiej sytuacji, że życie nas do tego zmusiło i dla mnie, lekarza, to jest wniosek z tego najważniejszy – powiedział Ryczek.

– Pracowaliśmy na okrągło, przez całą dobę, przez siedem dni w tygodni, a także w Święta Wielkanocne. Było to wielkie wyzwanie i organizacyjne i medyczne – mówił z kolejny o pracy w czasie pandemii dyrektor CSK MSWiA.

Podkreślił też, że w przygotowaniu szpitala do trudnej sytuacji pomogła "znakomita współpraca, przede wszystkim z Ministrem Spraw Wewnętrznych i Administracji, z Głównym Inspektorem Sanitarnym, także z Narodowym Funduszem (Zdrowia - przyp. PAP), z Ministerstwem Zdrowia".

Dyrektor placówki wspominał, że gdy pojawili się pierwsi pacjenci z COVID-19, w szpitalu wyznaczono nowe drogi poruszania po lecznicy. Dodał, że w ciągu dwóch tygodni wybudowano śluzy przed każdym oddziałem szpitala. – To było też wyzwanie architektoniczne i budowlane –powiedział.

Szef placówki zaznaczył ponadto, że nigdy nie zabrakło w niej środków ochrony osobistej. – Zabezpieczyliśmy szpital we wszystkie środki ochronne – podkreślił. Dodał, że zdarzało się, iż sami pracownicy szpitala jeździli własnymi samochodami do Agencji Rezerw Materiałowych, aby szybciej dostarczyć je na miejsce.

Czytaj też:
Mocne wystąpienie premiera. "Nie słuchajcie brzęczących much"
Czytaj też:
"Łatwo zapomina się horror tamtych dni". Szumowski o sytuacji w Polsce: Wśród najlepszych na świecie
Czytaj też:
"Mają czas do 13.00". MZ domaga się przeprosin od polityków. Jest też zawiadomienie do prokuratury







Źródło: PAP
Czytaj także