Czy Polska może istnieć bez Wilna? Ostatnie siedemdziesiąt lat udowadnia, że jest to możliwe, ale polska dusza mocno straciła na tej separacji.
Jak magię miasta, porównywanego do Paryża i Jerozolimy, jedną ze stolic polskiej przedwojennej kultury i elegancji przełożyć na język zrozumiały dla współczesnego pokolenia? Wehikuł czasu prowadzony wprawną ręką znanych popularyzatorów historii: Sławomira Kopra i Tomasza Stańczyka zaprasza na pokład.
Jak można wygrać książkę? Publikacja trafi do 10 osób, które w najciekawszy sposób opiszą przewagę Wilna nad Lwowem lub na odwrót. Maksymalna długość odpowiedzi to jedna strona formatu a4. Na Państwa odpowiedzi czekamy na końca czerwca pod adresem email: [email protected]. Skontaktujemy się z wybranymi osobami.
Oto fragment książki:
"Słowo" i Stanisław Cat-Mackiewicz
Trudno wyobrazić sobie międzywojenne Wilno bez „Słowa” i jego redaktora naczelnego, Stanisława Cata-Mackiewicza. Znakomity publicysta, zwolennik monarchii i wielbiciel Polski jagiellońskiej. A jednocześnie: żarłok, miłośnik pięknych kobiet i awanturnik mający zwyczaj kończenia sporów za pomocą pojedynków. Szlachecki rębajło, który przez przypadek urodził się o dwieście lat za późno…
Żubry wileńskie i kot, co chadzał własnymi ścieżkami
Pierwszego sierpnia 1922 roku ukazał się w Wilnie pierwszy numer gazety wychodzącej „codziennie z wyjątkiem dni poświątecznych”. W artykule wstępnym poinformowano czytelników, że tytuł będzie propagował wartości konserwatywne i zachowawcze:
„Konserwatyzm nie jest dziś ani partią panującą, ani też wyznawanie jego zasad nie prowadzi do kariery politycznej, której wrota z łatwością otwierają partie radykalne i demagogiczne. Właśnie dlatego wierzymy, że jego ognisko skupi dookoła siebie siły zasobne przede wszystkim w patriotyzm i uczciwość”.
W gronie założycieli „Słowa” było dwóch książąt (Albrecht Radziwiłł i Eustachy Sapieha), dwóch hrabiów (Marian Broel-Plater i Jan Tyszkiewicz), profesor i późniejszy rektor Uniwersytetu Stefana Batorego Marian Zdziechowski oraz ziemianin Stanisław Wańkowicz. Nie zabrakło też człowieka splamionego lojalizmem wobec władz carskich, gdyż Aleksander Meysztowicz kilkanaście lat wcześniej wziął udział w odsłonięciu pomnika Katarzyny II w Wilnie. Nie bez powodu to środowisko określano mianem „żubrów wileńskich”, uosabiali bowiem charakterystyczne cechy kresowego ziemiaństwa.
»Żubrami« nazywali Moskale – tłumaczył Mackiewicz – tych polskich właścicieli ziemskich, którzy siedzieli na kresach i okrainach Polski i nie dawali się stamtąd wynieść, wygryźć, ani wyrzucić. […] Rusyfikatorzy naszego kraju pewni swego zwycięstwa w guberni mińskiej, mohylewskiej etc. powiadali, że mieszkają tam co prawda jeszcze Polacy, ale są to ostatnie żubry. Tradycja taka nie ma w sobie nic nieładnego, przeciwnie, uważamy, że żubr wytrwałego oporu ładniejszym jest symbolem niż Mickiewiczowski naróg nowatorstwa”.
„Słowo” miało zastąpić zadłużoną i mało popularną „Gazetę Krajową”, toteż już w pierwszym numerze nowego pisma poinformowano o przejęciu zobowiązań poprzedniego tytułu. Liczył się bowiem nowy szyld i nowe siły redakcyjne, a założyciele powierzyli kierownictwo gazety młodemu, niespełna 26-letniemu Stanisławowi Mackiewiczowi. Wcześniej pracował w „Gazecie Krajowej” i dał się poznać jako dobrze zapowiadający się dziennikarz. Z czasem miało się okazać, że był to znakomity wybór, Mackiewicz bowiem nie tylko w pełni identyfikował się z linią polityczną gazety, ale też szybko udowodnił, że jest jednym z najlepszych polskich publicystów. Był przy tym także niezłym organizatorem, chociaż preferował dość osobliwe metody pracy.
„Naczelny »Słowa« był człowiekiem niespokojnym – wspominała dziennikarka gazety, Jadwiga Karbowska. – Zrywał się i krążył po gabinecie od drzwi po wysokie okna wychodzące na park pod Górą Zamkową. Jego asymetryczna budowa sprawiała wrażenie, jakby prawa strona chciała wyprzedzić lewą. Mówiono, że kiedyś w nocy szczur biegł po drewnianych półkach zasłaniających ściany, Mackiewicz wyciągnął rewolwer i strzelił. […] Jego wysadzone przez astmę oczy dostrzegały więcej niż oczy przeciętnego śmiertelnika. Zdawało się, że mózg tego człowieka pracuje na przyspieszonych obrotach”.
Mackiewicz przybrał pseudonim dziennikarski Cat, podobnie bowiem jak kot z opowiadania Rudyarda Kiplinga chodził wyłącznie swoimi drogami. Jako publicysta, polityk i człowiek…