Żółtek o Andrzeju Dudzie: Napiłbym się z nim wódki. Liczę, że wejdę do II tury

Żółtek o Andrzeju Dudzie: Napiłbym się z nim wódki. Liczę, że wejdę do II tury

Dodano: 
Stanisław Żółtek
Stanisław Żółtek Źródło: PAP / Paweł Supernak
– Spośród wszystkich kandydatów najlepiej znam Andrzeja Dudę. Znamy się osobiście. Wielokrotnie spotkałem się z Andrzejem Dudą w parlamencie. Poznaliśmy się w Krakowie. Cenię prezydenta jako człowieka i to sympatyczny polityk. Chętnie na biesiadzie napiłbym się z nim wódki – mówi portalowi DoRzeczy.pl kandydat na prezydenta Stanisław Żółtek.

Wczorajsza debata prezydencka na antenie Telewizji Polskiej, w której brał pan udział jest szeroko komentowana w przestrzeni publicznej. Wiele osób wskazuje, że formuła debaty, gdzie prezentuje się 11 osób nie jest trafiona. Pan także tak uważa?

Stanisław Żółtek: Pani redaktor, ma pani rację. Formuła debaty, w której bierze udział 11 osób nie jest trafiona.

Dlaczego?

Zacznijmy od tego, że ciężko mówić o debacie, gdy nie ma interakcji między jej uczestnikami. Tak było w przypadku wczorajszej debaty. Od razu stanę w obronie TVP, która nie jest moją ulubioną stacją. Nie było możliwości, aby doszło do interaktywnej rozmowy, więc telewizja była bezradna, dlatego wyszło jak wyszło.

Wiele osób wskazuje też, że pytania, które padły podczas debaty były nietrafione. Jak je pan ocenia?

Coś w tym jest. Kiedy telewidzowie mają przed sobą, w szklanym ekranie, 11 osób, to telewizja próbuje, aby nie było nudno. Stąd barwne pytania, które były do nas kierowane. Jednak były one często dziwaczne i bezsensowne. Odbiegały od istotny problemów, które są dla Polaków ważne. Nie rozumiem, dlaczego cały czas tematem numer jeden jest ten związany z osobami LGBT, który także przewinął się przez debatę prezydencką. A już zupełnie nie rozumiem zapytania o stosunek do bierzmowania. Przy tej okazji warto pochwalić prowadzącego, który nie przerywał i zachował się rozsądnie podczas zadawania pytań.

Kolejny raz zawładnął pan internetem. "Menelowe plus" zapadło Polakom w pamięć. Spodziewał się pan takiego poruszenia?

Nie. Jednak komentarze odnoszące się do mnie są bardzo miłe. To budujące, że ludzie odbierają mnie pozytywnie. To sympatyczne uczucie.

Dostrzega pan jakąś znaczącą różnicę między pierwszą a drugą debatą?

Owszem. Większość kandydatów poszła moim tropem, jeśli chodzi o tematy, które zostały poruszone. Chodzi o obniżenie podatków, likwidację ZUS. To miód na moje uszy! To jedyny sposób, aby Polska była bogatym krajem. Jeżeli politycy zmieniają retorykę, to dobrze rokuje.

Niektórzy wskazują, że zebranie 100 tys. podpisów nie jest wielkim wyczynem i ułatwia osobom "niepoważnym" ubieganie się o fotel prezydencki. Czuje się pan "niepoważny"?

Absolutnie nie. Dzięki debatom prezydenckim ludzie mnie zapamiętają.

Pytanie, czy zapamiętają pana jako poważnego człowieka i czy żartobliwy ton licuje z powagą urzędu, o który pan walczy?

Zmienienie tematu i wchodzenie w trochę mniej poważną retorykę jest nieco problematyczne. Jednak proszę zwrócić uwagę na inną kwestię.

Jaką?

Odniosę się do wątku dotyczącego zebrania 100 tys. podpisów. Jeżeli ubiegać się o fotel prezydenta będą mogli jedynie politycy, którzy reprezentują duże partie, to mniejsi nigdy nie będą mieli szansy na to, aby walczyć o prezydenturę. Nie może być tak, że startują tylko przedstawiciele dużych partii, którzy korzystają z pieniędzy podatników. Nie możemy wykluczać mniej znanych. Jeżeli doprowadzimy do monopolu, to wrócimy do okresu PZPR-u. Proszę zwrócić uwagę, co się dzieje, jeśli chodzi o sondaże wyborcze.

To znaczy?

W większości sondaży bierze się pod uwagę sześciu kandydatów. Sondaże, przypomnę, są kupowane za pieniądze podatników albo przez media na zlecenie. Jeżeli cały czas widzimy konkretnych kandydatów, to nawet nie wiemy, że są inni. Potem ludzie głosują tylko na tych, których w tych sondażach widać. To oczywiście nie jest wina ludzi, że tak się dzieje. Jednak takie są fakty. Za PZPR była jedna partia i wydawało się, że nie da się pokonać jej przedstawicieli. Była „jedyna, prawdziwa” i nic innego nie istniało. A jednak została pokonana. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie, czyli ludzie zaczną dostrzegać innych.

Załóżmy hipotetycznie, że dochodzi do II tury wyborów. Ma pan do wyboru Rafała Trzaskowskiego i Andrzeja Dudę. Na kogo odda pan swój głos?

Powiem tak. Spośród wszystkich kandydatów najlepiej znam Andrzeja Dudę. Znamy się osobiście. Wielokrotnie spotkałem się z Andrzejem Dudą w parlamencie. Poznaliśmy się w Krakowie. Cenię prezydenta jako człowieka i to sympatyczny polityk. Chętnie na biesiadzie napiłbym się z nim wódki. Jest osobą reprezentacyjną. Jeśli chodzi o poglądy, to cenię go bardziej niż Rafała Trzaskowskiego. Jednak nie zagłosuję na Andrzeja Dudę.

Z jakiego powodu?

Nie może być tak, że prezydent pełni rolę przekaźnika, a tak zachowuje się Andrzej Duda.

Czyli wychodzi na to, że krzyżyk postawi pan przy nazwisku: Trzaskowski?

Decyzję podejmę, gdy dojdzie do II tury. Na razie liczę na to, że to ja pojawię się w II turze.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także