Prof. Chwedoruk: Nie ma "zwykłego Polaka", jest tylko konkretny elektorat

Prof. Chwedoruk: Nie ma "zwykłego Polaka", jest tylko konkretny elektorat

Dodano: 
Rafał Chwedoruk
Rafał Chwedoruk Źródło: PAP / Marcin Obara
– Martwi mnie, że praktycznie każdy może zostać kandydatem na prezydenta. Wystarczy zebrać 100 tys. podpisów. Narzekamy na sztywność głównych kandydatów, ale słuchając niektórych pretendentów dopada zgroza. Podczas wczorajszego wieczoru mogliśmy usłyszeć „ekspertów” od podatków oraz geniuszy od szczepionek. Usłyszeliśmy o "menelowym plus". Jednak uważam, że lepiej, gdyby debata była merytoryczna. Poza humorem, który zapamiętamy, z debaty nie zostanie nam nic innego - mówi portalowi DoRzeczy.pl politolog prof. Rafał Chwedoruk.

Od wczoraj wszyscy rozmawiają na temat debaty prezydenckiej. Część osób uznała, że była nudna. Inni uważają wręcz odwrotnie. W której grupie jest pan?

Prof. Chwedoruk: Chyba nikogo nie zaskoczę, gdy powiem, że wczorajszy wieczór przypominał trochę kolejkę piłkarską polskiej ekstraklasy, która gra w dość dziwnym systemie. To trochę mecze o nic. Podobnie było w debacie. Sztaby wyborcze konsekwentnie dążą do debaty, która jest prezentacją kandydatów, a nie merytoryczną wymianą argumentów między kandydatami.

Czym jest spowodowana taka taktyka?

Myślę, że to wynika z tego, iż kandydaci obawiają się strat. Jeżeli powiedzą coś nie do końca poprawnego politycznie, to mogą stracić. Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski nie mieli za wiele do zyskania, ale już do stracenia owszem. Dlatego byli ostrożni. Jednak jeżeli rozmawiamy o debacie to mnie zdumiała inna rzecz.

Jaka?

Dobór pytań w debacie pozostawiał wiele do życzenia. Pytania były asymetryczne w stosunku do tego, czego oczekują Polacy.

A czego oczekują Polacy?

Polacy oczekują tego, aby politycy zajmowali się tematami gospodarczymi oraz bezpieczeństwem, a nie skupiali się na kwestiach kulturowych, które nie interesują wyborców. Jednak nie to było najgorsze.

To znaczy?

Martwi mnie, że każdy praktycznie może zostać kandydatem na prezydenta. Wystarczy zebrać 100 tys. podpisów i zostać kandydatem. Narzekamy na sztywność głównych kandydatów, ale słuchając niektórych pretendentów dopada zgroza. Podczas wczorajszego wieczoru mogliśmy usłyszeć „ekspertów” od podatków oraz geniuszy od szczepionek. Usłyszeliśmy o "menelowym plus". Jednak uważam, że lepiej gdyby debata była merytoryczna. Poza humorem, który zapamiętamy z debaty nie zostanie nam nic innego.

Z drugiej strony zdominowanie sceny politycznej przez te same osoby powoduje jej zabetonowanie. Chyba dobrze, że kandydują różne osoby?

W pewnym sensie tak, ale kandydując na urząd prezydenta trzeba być poważnym człowiekiem. Śmieszkowanie nie jest dobrym kierunkiem dla głowy państwa.

Może „zwykły Polak” zagłosuje na niebanalnego kandydata?

Nie istnieje ktoś taki jak „zwykły Polak”. Ze zdumieniem obserwujemy podział i polaryzację na scenie politycznej. Jednak Brytyjczycy czy Niemcy są podzieleni od dekad. Sztaby wyborcze mają konkretnie wymierzone cele, jeśli chodzi o elektorat. Dlatego nie ma „zwykłego Polaka”. Jest tylko konkretny elektorat, do którego uśmiecha się dany sztab.

Coraz więcej osób zauważa, że brak jest silnego trzeciego kandydata, który zajmie podium tuż za Andrzejem Dudą i Rafałem Trzaskowskim. Z czego to wynika?

To prawda. Nie widać wyraźnie trzeciego kandydata, który goni tych dwóch pierwszych. Kiedyś mieliśmy Pawła Kukiza, czy Grzegorza Napieralskiego. Każdy z wymienionych panów był niezależny. Dziś mamy niby Szymona Hołownię, ale nie mam wątpliwości, że jego elektorat w drugiej turze zagłosuje na Rafała Trzaskowskiego. Według mnie trzeciego kandydata nie będzie widać i nie będzie miał on wpływu na rozstrzygnięcie wyborcze.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także