Superagent Stalina. Jego zdradą żył cały świat

Superagent Stalina. Jego zdradą żył cały świat

Dodano: 
Kim Philby na znaczku pocztowym z ZSRS, 1990 r.
Kim Philby na znaczku pocztowym z ZSRS, 1990 r. Źródło:Wikimedia Commons
– Kim Philby nie był w Anglii wyjątkiem. Z komunizmem sympatyzowało, wielu kolegów Philby’ego z wywiadu. Niektórzy z wielką determinacją próbowali całą sprawę zamieść pod dywan. Dlatego długo blokowana publikacja wspomnień Tima Milne’a o jego najlepszym przyjacielu, Kimie Philbym właśnie, rzuca nowe światło na hipokryzję środowiska brytyjskiego wywiadu – mówi Phillip Knightley.

Anna Gwozdowska: Po co Brytyjczykom kolejna książka o zdradzie Kima Philby’ego? Lubią rozdrapywać rany?

Phillip Knightley: Wspomnienia Tima Milne’a to coś więcej niż jeszcze jedna opowieść o najsłynniejszym sowieckim szpiegu działającym w Wielkiej Brytanii. One dają wgląd w relację Philby’ego z jego najlepszym przyjacielem. To jest opowieść z pierwszej ręki. Nikt nie znał Philby’ego dłużej i lepiej niż Milne [znali się od czasów szkoły średniej, na studiach jeździli razem na wakacje do Europy – przyp. red.]. Milne sporo opowiada o ich wspólnej pracy w brytyjskim wywiadzie – to przecież Philby ściągnął go w czasie wojny do SIS (Secret Intelligence Service, znany także jako MI6 – przyp. red.] – ale przede wszystkim rzuca światło na życiowe motywacje swojego przyjaciela. Czyni to zresztą niezwykle delikatnie i taktownie.

Można odnieść wrażenie, że jest nawet zbyt łagodny dla dawnego przyjaciela. Przecież Philby, przed swoją ucieczką do Moskwy, w czasie przesłuchania przez brytyjskiego oficera miał rzucić cień podejrzenia również na Milne’a. Zasłużył na wyrozumiałość przyjaciela?

Ja nie zmieniłem zdania na temat Philby’ego po przeczytaniu tej książki. Zresztą również Milne – co wielokrotnie podkreśla – jednoznacznie oceniał zdradę przyjaciela. We wstępie do wspomnień Milne’a przytoczyłem też jego rozmowę z córką, która odbyła się po otrzymaniu wiadomości o śmierci Philby’ego. Córka zapytała go wówczas, jak się czuje, spodziewając się, że ojciec ma pewnie mieszane uczucia. Tymczasem Milne odpowiedział twardo: „Dla mnie Philby umarł już wiele lat wcześniej”.

Dlaczego brytyjski wywiad tak długo, bo przez ponad 40 lat, blokował publikację wspomnień Milne’a? Czy coś próbowano ukryć?

Nic poza całą tą sowiecką sagą szpiegowską rozgrywającą się latami w łonie brytyjskiego wywiadu (śmiech), ale mówiąc poważnie – chodziło pewnie o to, że wspomnienia Milne’a rzucają nowe światło na środowisko, w którym pracował z Philbym. Widzimy w nim ludzi służb, którzy wyraźnie sympatyzowali z Philbym, podzielali wręcz jego poglądy nawet wtedy, kiedy jego zdrada wydawała się oczywista. Do końca wierzyli, że z tym szpiegostwem na rzecz Sowietów to była jakaś przesada.

„To niemożliwe, że jeden z czarujących i bardziej inteligentnych Brytyjczyków, nasz bliski przyjaciel albo przynajmniej dobry znajomy, z którym kończyliśmy te same elitarne szkoły i uniwersytety, a później wciągaliśmy wzajemnie do wywiadu, mógł szpiegować na rzecz złych Rosjan” – czy tak myśleli?

I to wielu z nich. Niektórzy przyjaciele Philby’ego po prostu nie chcieli przyjąć do wiadomości jakiejkolwiek jego winy.

Czytaj też:
Zdrada generała NKWD. Ta operacja odmieniła losy wojny?

Brytyjski pisarz William Boyd uważa, że sprawa Philby’ego i postępowanie jego znajomych to studium angielskiej hipokryzji: uśmiechy, uprzejmość, dyskrecja, unikanie zdecydowanej oceny, na jaką zasługuje zdrada. Trafnie?

Dla znajomych Philby’ego kwestia jego ciągle wtedy nieprzesądzonej twardymi dowodami zdrady pozostawała po prostu otwarta. Przecież nawet premier Harold Macmillan poręczył za Philby’ego w czasie swojego przemówienia w parlamencie. Philby mógł więc cały czas liczyć na pomoc i ochronę przyjaciół. Przecież kiedy musiał odejść z wywiadu [w 1951 r. do Moskwy uciekli dwaj sowieccy szpiedzy: Donald Maclean i Guy Burgess. Ten ostatni mieszkał w Waszyngtonie z Philbym, dlatego podejrzenie padło także na niego – przyp. red.], załatwili mu pracę korespondenta „Observera” i „The Economist”, a wkrótce znów nawiązano z nim współpracę wywiadowczą!

Milne te błędy dostrzega, ale przyznaje w książce, że jednak nie rozumie zdrady przyjaciela, bo mimo wszystko wydawał się znakomitym oficerem wywiadu, a nade wszystko wspaniałym, lojalnym kolegą.

Milne był bowiem do pewnego stopnia naiwny, ale to dlatego, że podziwiał Philby’ego i zwyczajnie mu wierzył.

W książce Milne napisał, że nie żałuje tej znajomości, bo Philby przez wiele lat wzbogacał jego świat i wiele Philby’emu zawdzięcza...

Tę silną więź z Milne’em odczuwał również Philby. Jego ostatnia żona, Rosjanka Rufina Puchowa, wspominała w wywiadzie z 2003 r. rozmowy z mężem, w których przyznawał, że najtrudniej było mu okłamywać przyjaciół. Podobno bardzo go to dręczyło, ale ostatecznie – mnie też o tym mówił – zawsze dochodził do wniosku, że polityka jest ważniejsza od przyjaźni.

Pana podobno też zgrabnie okłamał. Tak twierdził jego sowiecki oficer prowadzący Jurij Modin.

Musiałem zakładać, że w czasie wyreżyserowanego przez KGB spotkania będą próbowali mną manipulować. Musieli coś z tego mieć.

Czytaj też:
Oleg Zakirow - oficer KGB, który pomógł w odkrywaniu prawdy o Katyniu

I co według pana zyskali?

Pokazali światu, że potrafili zwerbować na Zachodzie oddanego im szpiega, który nadal z przekonaniem pracuje dla zwycięstwa komunizmu. A przecież rozmawiałem z Philbym na krótko przed upadkiem komunizmu – zmarł w 1988 r. Kto wie, co by myślał, gdyby dożył końca komunizmu.

Jakie na panu zrobił wrażenie?

Był niesamowicie czarujący. Moja żona, która mi wtedy towarzyszyła, powiedziała później, że zawsze chciała poznać prawdziwego angielskiego dżentelmena i traf chciał, że spotkała go właśnie w Rosji, w osobie Philby’ego. Kiedy weszła do pokoju, w którym rozmawialiśmy, Philby wstał. Zawstydził mnie tym. Chyba właśnie to miała na myśli moja żona, kiedy mówiła o jego manierach prawdziwego dżentelmena. Czuła się w jego towarzystwie jak dama.

A pan. Jak go pan wtedy oceniał?

Ujął mnie pozorną szczerością – sprawiał wrażenie, jak gdyby mówił mi tyle prawdy, ile to było możliwe.

Artykuł został opublikowany w 5/2014 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.