Powrócił pogromca faszyzmu

Powrócił pogromca faszyzmu

Dodano: 
Rafał Trzaskowski (KO)
Rafał Trzaskowski (KO) Źródło: PAP / Mateusz Marek
Szybko poszło. Minęły ledwie dwa tygodnie od niedzieli wyborczej, a Rafał Trzaskowski z przyjaciela Wielkiej Polski powrócił do roli pogromcy faszyzmu.

O ile przymilanie się Andrzeja Dudy do wyborców Konfederacji wyglądało nieporadnie, to umizgi Trzaskowskiego od początku były komiczne. Najpierw, jeszcze na wieczorze wyborczy po ogłoszeniu wyników pierwszej tury, podziękował Bosakowi (nadal nie wiem za co), a następnie zwrócił się do liberalnego skrzydła Konfederacji, przekonując, że w kwestiach gospodarczych właściwie mają „w większości takie same poglądy”.

To byłoby zapewne jeszcze do przełknięcia, ale komedia zaczęła się dopiero w następnych dniach, gdy kandydat KO zaczął przymilać się również do narodowców, twierdząc, że weźmie udział w Marszu Niepodległości (jeśli impreza nie będzie „wykorzystywana politycznie”), a jego zaplecze partyjne poszło tym samym tropem.

Tusk, Nowacka, Adamowicz – przez dwa tygodnie sama śmietanka postępowego salonu starała się przekonać wyborców Konfederacji do głosowania na Trzaskowskiego (opisałem to w tekście „Faszysta potrzebny od zaraz!”). Prawdziwą wisienką na torcie było jednak wystąpienie lidera Koalicji Obywatelskiej Borysa Budki, który w rozmowie z Polsat News przyznał, że podczas poprzednich manifestacji narodowców może i dochodziło do jakiś nieprzyjemnych incydentów, ale zapewnił, że „to były bardzo małe grupy osób, których później zachowanie rzutowało na cały Marsz Niepodległości”.

Zmiany, zmiany, zmiany

Niestety, festiwal miłości do Konfederacji dobiegł końca. Najpierw gruchnęła wieść, że Komisja Infrastruktury rady Warszawy poparła pięciokrotne podniesienie kar za brak opłaty za parkowanie. Zgaduję, że dla polityków, którzy mienili się jako „obrońcy kierowców”, nie jest to najbardziej wyczekiwana informacja. „Rozumiem, że pokusa podnoszenia podatków może być dla Trzaskowskiego silniejsza od potrzeby spełniania wyborczych obietnic” – stwierdził rozżalony Artur Dziambor na Twitterze.

Następnie, gdy już zraził do siebie liberalne skrzydło Konfederacji, Trzaskowski zwrócił się (pośrednio) do skrzydła narodowego. Chodzi mi o konferencję prasową, podczas której prezydenta stolicy zapytano o Marsz Powstania Warszawskiego organizowany przez środowiska narodowe.

– Jak państwo wiecie w poprzednich latach wielokrotnie występowaliśmy do sądów o to żeby był zakaz tego typu marszów. Sądy jasno się wypowiadały stając po stronie wolności zgromadzeń. Natomiast ja jasno zapowiadam, ze będziemy obserwować ten marsz. Jeżeli pojawią się na nim ewentualnie symbole zakazane polskim prawem, jeżeli się pojawi mowa nienawiści, to natychmiast będziemy reagować – zapewnił Trzaskowski.

Cóż, te słowa brzmią jednoznacznie, jeżeli przypomnimy sobie, że polityk wspierał Hannę Gronkiewicz-Waltz, gdy ta usiłowała w 2018 zablokować Marsz Niepodległości. – Nie dla faszyzmu w Warszawie. Popieram decyzję prezydent – mówił wówczas Trzaskowski.

Przypomnijmy, że Marsz Powstania Warszawskiego został rozwiązany dwa lata temu. Powodem było wówczas to, że jeden z uczestników miał na koszulce… przekreślony sierp i młot. Ten fakt jest godny podkreślenia – symbol antykomunistyczny, symbol potępiający totalitaryzm był powodem rozwiązania manifestacji upamiętniającej Powstanie Warszawskie…

Przy okazji warto dodać, że Marsz organizują wspólnie Roty Marszu Niepodległości oraz Stowarzyszenie Marsz Niepodległości – ta sama organizacja, która co roku na 11 listopada organizuje Marsz Niepodległości, w którym to Rafał Trzaskowski obiecywał wziąć udział po tym jak zostanie już prezydentem Polski (oczywiście jeśli nie będzie „wykorzystywany politycznie” – cokolwiek to znaczy).

Wiadomo, w polityce mało kto nie zmienia poglądów, ale żeby w ciągu dwóch tygodni przeskoczyć z przyjaciela nacjonalistów na pogromcę faszyzmu? Robi wrażenie. Ale z drugiej strony może to i dobrze? Widok Rafała Trzaskowskiego z mieczykiem Chrobrego mógłby niejednego przyprawić o palpitację serca. Jego powrót do roli „antyfaszysty” był z pewnością podyktowany troską o zdrowie współobywateli. Wszystko znów jest na swoim miejscu.

Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.


Czytaj też:
Faszysta potrzebny od zaraz!
Czytaj też:
On mógł zniszczyć Platformę

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także