– Usłyszałem tylko „ty gnoju", po czym zostałem uderzony cztery razy w tył głowy pięścią, kiedy szedłem do namiotu VIP ze swoimi klientami z Belgii – relacjonuje w rozmowie z dziennikiem były wiceprezes. Dodaje, że spadły mu okulary, a z rąk wypadł telefon, przez który właśnie rozmawiał. Do incydentu doszło w niedzielę – przed najważniejszą aukcją, w której sprzedano za rekordowe 1,2 mln euro klacz Perfinkę.
Na miejsce wezwano pracowników ochrony oraz patrol policji. Marek Szewczyk przyznaje się do winy, jednak nie żałuje tego, co zrobił. Wyjaśnia, że chwilę wcześniej usłyszał od byłego wiceprezesa słowa: "o Szewczyk, ta menda". – Więc dałem mu w twarz otwartą ręką. Czy żałuję? Nie –mówi "Rz" Marek Szewczyk. Tłumaczy też, że Jaworski "stoi po złej stronie", czyli nowych władz stadniny.
Policja ograniczyła się do spisania notatki z niedzielnego incydentu. Funkcjonariusze poinformowali zaatakowanego, że może wystąpić na drogę sądową z powództwa cywilnego. Cała sytuacja wywołała skandal w środowisku. Jeden z właścicieli dużej stadniny powiedział w rozmowie z "Rz", że tak właśnie kończy się podgrzewanie sporu wokół Janowa Podlaskiego.
Czytaj też:
"Wolę żyć jak dobry człowiek". Córka Magdy Gessler nie ochrzci dzieckaCzytaj też:
Kto poręczył za Nowaka? Ciekawe nazwiska