Uniwersalny „cyngiel” komuny. Mordował już jako nastolatek

Uniwersalny „cyngiel” komuny. Mordował już jako nastolatek

Dodano: 
Wacław Komar  1963 r.
Wacław Komar 1963 r. Źródło: Wikimedia Commons
Wacław Komar zabijał dla KPP, szpiegował na rzecz Sowietów, twardo trzymał dąbrowszczaków w Hiszpanii.

Witold Bagieński

Życiorys Wacława Komara to doskonały materiał na powieść lub wieloodcinkowy film sensacyjny. Przyszły generał komunistycznego wojska urodził się 4 maja 1909 r. w Warszawie. Pochodził z biednej rodziny żydowskiej i przez pierwszy okres swojego życia nazywał się Mendel Ele Kossoj. Ze względu na to, że przez kilka lat mieszkał z rodzicami w carskiej Rosji, nosił w tym czasie imię Michaił. Kiedy zakończyła się I wojna światowa, rozpoczął naukę w gimnazjum. Z powodu trudnych warunków materialnych przerwał ją jednak po dwóch latach i zaczął przyuczać się do zawodu. Być może zostałby szanowanym rzemieślnikiem, jednak pod koniec 1924 r. uległ wypadkowi i zmienił plany. Prawdopodobnie zbiegło się to w czasie z z pierwszym kontaktem z ruchem komunistycznym. Chociaż jeszcze w czasach szkolnych należał do popularnej żydowskiej organizacji młodzieżowej Haszomer Haccair, to latem 1925 r. zerwał ostatecznie z dawnym środowiskiem i zaczął działać w Związku Młodzieży Komunistycznej. Znany tam był pod ps. Kucyk.

„Cyngiel” komuny

W pierwszym okresie swojej działalności zajmował się głównie kolportowaniem komunistycznych wydawnictw i ulotek. Już po kilku miesiącach został na krótko zatrzymany, ponieważ wraz z kilkoma kolegami rozpowszechniał odezwę wydaną z okazji rewolucji październikowej. Chociaż Mendel Kossoj był drobnej postury, należał do stałych uczestników wszelkich manifestacji, które często kończyły się awanturami. Nie stronił też od udziału w bijatykach z bojówkami młodych socjalistów, których uznawał w tym czasie za głównych wrogów. Dzięki dużemu zaangażowaniu i odwadze jego pozycja wśród stołecznego aktywu ZMK szybko rosła. Latem 1926 r. po raz pierwszy powierzono mu zadanie szczególnej wagi. Wraz z kolegami miał zabić dwóch ludzi, uznanych przez partię za „prowokatorów”, czyli konfidentów policji politycznej. Pierwszym z nich był Eugeniusz Urlich ps. Bednarz. „Kucyk” i jego kolega zastrzelili go pod jego domem na warszawskiej Woli. Drugi człowiek, którego mieli zamordować, uszedł z życiem. Uratowało go to, że niedoszli zamachowcy nie byli w stanie zdobyć jego zdjęcia i rozpoznać go. Obawiając się o swoje życie, uciekł do Gdańska i wykonanie partyjnego samosądu okazało się niewykonalne.

Czytaj też:
„Zbrodnicze monstrum” z UB. Jej tortury przerażały mężczyzn

Niedługo po tych zdarzeniach kierownictwo ZMK poleciło „Kucykowi” i jego ludziom rozbicie wiecu związanej z socjalistami Organizacji Młodzieży TUR. Po dotarciu na miejsce z napastnika stał się ofiarą. Członkowie słynnej bojówki PPS pod wodzą Józefa Łokietka połamali mu obie ręce i cztery żebra. Jeszcze zanim doszedł do zdrowia, zlecono mu udział w kolejnej akcji likwidacyjnej. Jego kolega wyprowadził Konstantego Kryńskiego ps. Dziobaty Kostek w umówione miejsce, po czym Kossoj zaszedł go od tyłu i z małej odległości strzelił mu w głowę. Kiedy ten upadł, strzelił do niego jeszcze kilkakrotnie, po czym cała grupa zamachowców uciekła w rejon cmentarzy na Powązkach. Blisko miesiąc później jeden z czołowych działaczy Komunistycznej Partii Polski Alfred Lampe nakazał mu wyjechać do Zagłębia Dąbrowskiego i pomóc tamtejszej organizacji w zamordowaniu dwóch ludzi uznanych za „prowokatorów”. Jednym z nich miał być niejaki Wiśniewski z Zawiercia, znany szerzej jako Jan Prostak, drugim Karol Czubala z Dąbrowy Górniczej. Przez wiele dni, wraz z miejscowymi członkami partii, czatował pod zakładami, w których mieli pracować ci ludzie, jednak nie udało się ich zidentyfikować ani zabić.

Gdy wrócił do Warszawy, okazało się, że pod jego nieobecność rozpytywała o niego policja. Aby uniknąć aresztowania, przeniósł się na warszawską Pragę i pomieszkiwał u bliższych i dalszych znajomych. Jego bliski kolega, a później prominentny członek PZPR Roman Zambrowski wspominał, że w tych latach osobę „Kucyka” otaczała aura tajemniczości, konspiracji i respektu. Mimo że miał niespełna 17 lat, na ciele miał już tatuaże, które spotykało się głównie u dorosłych kryminalistów, i nosił ze sobą pistolet. W tym czasie był już kierownikiem „techniki” Komitetu Warszawskiego ZMK. Odpowiadał za rozbudowę i bieżące funkcjonowanie nielegalnych drukarń oraz sieci kolportażu. Wykonywał też różne zlecenia specjalne.

W maju 1927 r. zabił trzeciego człowieka, którego podejrzewano o współpracę z policją. Był nim Zdzisław Niewiarowski zatrudniony w Elektrowni Warszawskiej. „Kucyk” i jego kompani zaprowadzili nieświadomego zagrożenia robotnika do odludnej części dzielnicy Wola, po czym Kossoj go zastrzelił. Kiedy kilka dni po dokonaniu zabójstwa opublikowano w prasie zdjęcie zamachowca, przełożeni partyjni nakazali mu uciec z Polski. Otrzymawszy fałszywe dokumenty, przez Litwę i Łotwę wyjechał do Związku Sowieckiego.

Funkcjonariusz partii

Po przybyciu do Moskwy Mendel Kossoj zmienił nazwisko i od tej pory nazywał się Bolesław Morski. Przyjęto go do sowieckiej partii komunistycznej, po czym skierowano do ośrodka szkoleniowego IV Zarządu Sztabu Armii Czerwonej, czyli szkoły wywiadu wojskowego. Po ukończeniu rocznego kursu został kadrowym funkcjonariuszem sowieckiej bezpieki. Przez blisko rok pracował w przedstawicielstwie OGPU w Mińsku, skąd już od pewnego czasu prowadzono różnorodne działania szpiegowsko-dywersyjne przeciwko Polsce.

Ekipa egzekutorów NKWD w Dowbyszu. Noszone przez nich zegarki są nagrodą za gorliwe spełnianieroli katów

Latem 1929 r. władze partyjne ściągnęły go z powrotem do Moskwy. Zaangażowano go do pracy w strukturach Komunistycznej Międzynarodówki Młodzieży (KIM) – przybudówki Kominternu. Dzięki bliskim kontaktom z komunistami z Niemiec latem 1931 r. wysłano go na „robotę partyjną” do tego kraju. Nosił ps. Herbert i był kierownikiem Wydziału Antywojennego Komitetu Centralnego Komunistycznego Związku Młodzieży Niemiec. „Antywojenna” retoryka, jaką posługiwali się komuniści, faktycznie sprowadzała się do szerzenia propagandy i dywersji wśród młodych żołnierzy. Poszukiwano nie tylko nowych sympatyków, lecz także wszystkich ludzi, którzy byliby gotowi przekazywać komunistom informacje o obronności krajów Zachodu. Była to działalność szpiegowska, co nie powinno dziwić, zważywszy na wielorakie powiązania Kominternu ze służbami wywiadowczymi Związku Sowieckiego.

Podczas pobytu Kossoja w Niemczech jego pozycja w organizacji uległa przejściowemu zachwianiu. Niespodziewanie znalazł się w centrum walk frakcyjnych w partii, ponieważ kilku jego kolegów oskarżono o odchylenie trockistowskie. Ze względu na to, że zarzut tego rodzaju traktowano wówczas bardzo poważnie, bardzo szybko złożył samokrytykę. W sposób demonstracyjny odciął się od nich i sam zaczął ich oskarżać. Dzięki takiemu zachowaniu nie poniósł żadnej kary, choć mogło go za to spotkać nawet wyrzucenie z partii, czyli skazanie na całkowitą banicję. O tym, że bardzo szybko odzyskał zaufanie kierownictwa młodzieżowej międzynarodówki, świadczy włączenie go do grona organizatorów kongresu antywojennego młodzieży, który odbył się latem 1932 r. w Amsterdamie.

Artykuł został opublikowany w 9/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.