Polak pracował w co najmniej 69 domach opieki w Niemczech. Prokuratura zarzuca mu zabijanie swoich sędziwych podopiecznych. Miał im aplikować śmiertelne dawki insuliny – podaje Deutsche Welle.
38-latek już w Polsce był karany więzieniem za kradzież i oszustwa. Po wyjściu z zakładu karnego skończył kurs kwalifikujący go do wykonywania zawodu opiekuna. Jego motywacją nie była jednak praca, lecz dostęp do domów w celach rabunkowych.
W aktach sprawy odnotowano jego stwierdzenie: "bogatym Niemcom trzeba kraść ich euro" albo "forsa jest najważniejsza, bo bez niej umrę". Pomoc domowa jednej z ofiar powiedziała w śledztwie, że podopieczna w ostatnim dniu swojego życia określiła Grzegorza W. mianem "diabła". Następnej nocy już nie żyła.
Prokuraturze udało się udowodnić zaledwie trzy zabójstwa, zaś zarzuty co do pozostałych zostały wycofane w imię zasady, że "wątpliwości działają na rzecz oskarżonego". 38-latkowi grozi najwyższy wymiar kary – dożywotnie pozbawienie wolności.
Podczas swojej mowy końcowej mężczyzna okazał skruchę i prosił rodziny swoich ofiar o przebaczenie.
Czytaj też:
Wałęsa przyjechał do kościoła. Tak potraktował żebrzącą dziewczynkę