Tomasz Lis na sprzedaż
  • Kamila BaranowskaAutor:Kamila Baranowska

Tomasz Lis na sprzedaż

Dodano: 
Albo poważne dziennikarstwo, albo reklama. Nie da się tych dwóch rzeczy łączyć bez utraty wiarygodności. Czy dziś ta stara, prosta zasada przestała obowiązywać? - pisze w najnowszym wydaniu Do Rzeczy Kamila Baranowska.

Dyskusja o tym, czy jest w porządku, by dziennikarz jednego dnia informował o najważniejszych wydarzeniach w kraju i na świecie, a następnego reklamował zupki w proszku czy herbatę, wróciła w ostatnich dniach ze zdwojoną siłą. Za sprawą Tomasza Lisa.

Trzykrotnie wyróżniony tytułem Dziennikarza Roku Lis na stronie serwisu Natemat.pl zamieścił tekst, opatrzony zdjęciami z jednej z warszawskich siłowni, na których pozował z napojem izotonicznym. Tekst był poświęcony przygotowaniom dziennikarza do udziału w maratonie. Fotografie opatrzone były podpisami z nazwami siłowni oraz hotelu, w którym się ona znajduje. Nazwa napoju na zdjęciu była również mocno wyeksponowana.

Sprawa wywołała wielkie poruszenie w branży medialnej. Koledzy po fachu – od prawa do lewa – zarzucili mu kryptoreklamę i złamanie wszelkich obowiązujących w tym zawodzie zasad. Zgodnie uznali, że takie zachowanie dziennikarzowi nie przystoi.

Kto zyskuje, a kto traci?

– Stare media nie mogą narzucać nowym mediom, reklamodawcom i użytkownikom przyjęcia ich standardów oraz formatów. Nie mogą twierdzić, że są one lepsze. Mamy bowiem nowe czasy i nowe reguły – tak skwitował ich oburzenie Tomasz Machała, szef portalu. To wywołało jeszcze większą konsternację wśród dziennikarzy, którzy naiwnie myśleli, że pewne reguły są w zawodzie niezmienne. Na przykład ta, że dziennikarze mają rzetelnie informować, a nie reklamować.

Serwis Natemat.pl od dawna płynie jednak w przeciwnym kierunku. W przypadku wspomnianego wpisu Tomasza Lisa czytelnik został przynajmniej poinformowany małym napisem umieszczonym pod teksem, że zawiera on lokowanie produktu. Wcześniejsze podobne akcje nie zawsze były jednak odpowiednio oznaczane.

Swoją działalność serwis zaczął od tekstu zachwalającego hot dogi jednej z sieci stacji benzynowych, do dziś z tego powodu jest złośliwie nazywany „parówkowym”. Pod koniec ubiegłego roku internauci zżymali się na cykl fotoreportaży „Dzień z życia”, w ramach którego dzień spędzony z Tomaszem Lisem obfotografowała i opisała jego córka Pola. Przy tekście widniał banner reklamujący model aparatu fotograficznego znanej firmy. Portalowi zarzucono wówczas, że nigdzie nie zaznaczył, iż mamy do czynienia z reklamą bądź materiałem sponsorowanym. Najwięcej kpin wywołały jednak zdjęcia Tomasza Machały w spodniach znanej marki. W ramach akcji „Interpretacje” szef portali zinterpretował swój strój, który stylistka w dołączonych tekście zachwalała jako „połączenie elegancji i casualu, co nadaje stylizacji paryski sznyt”.

Machała odpowiadał wówczas, że nigdzie nie przekonywał do zalet tych konkretnych spodni, więc o reklamie nie może być mowy. Nad tekstem widniało wyraźne logo marki. (...)

Jasne zasady

Kodeks Etyki Mediów jednoznacznie zabrania łączenia dziennikarstwa z reklamą i PR. Tę kwestię dodatkowo reguluje rozporządzenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z 2011 r. Mówi ono, że w „reklamach, z wyłączeniem autopromocji, zakazane jest wykorzystywanie głosu lub wizerunku osób, które prowadziły audycje informacyjne, publicystyczne lub audycje dla dzieci w programach radiowych lub telewizyjnych w okresie krótszym niż 3 miesiące przed nadaniem reklamy”.

Podobne własne regulacje, zakazujące wykorzystywania swojego wizerunku w celach komercyjnych, ma też TVP, w której Tomasz Lis prowadzi autorski program publicystyczny. Rada Pracownicza TVP z Mokrosińską na czele domaga się więc od władz telewizji publicznej wyjaśnień w tej sprawie. Trafiła ona także do Komisji Etyki TVP. (...)

– Dzisiaj coraz bardziej zasadne staje się pytanie, czy dla mediów reklama i PR to wartości nadrzędne wobec dziennikarstwa – przyznaje prof. Iwona Hofman, prasoznawca z UMCS w Lublinie. – Z każdym takim przypadkiem społeczne przyzwolenie na przekraczanie kolejnych granic jest większe. Być może przykład Tomasza Lisa mógłby stać się punktem odbicia do walki o dziennikarską wiarygodność, może czas na podjęcie próby ustanowienia katalogu współdziałania mediów w nowym świecie, tak aby przywrócić dziennikarzom wiarygodność – podkreśla prof. Hofman. (...)

Cały artykuł dostępny jest w 38/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także