Kolejne śledztwo ws. sędziego Łączewskiego. Oszukał prokuraturę?

Kolejne śledztwo ws. sędziego Łączewskiego. Oszukał prokuraturę?

Dodano:   /  Zmieniono: 
sędzia Wojciech Łączewski
sędzia Wojciech ŁączewskiŹródło:PAP / Leszek Szymański
Prokuratura zbada, czy sędzia Wojciech Łączewski nie złożył fałszywego zawiadomienia o przestępstwie, twierdząc, że ktoś włamał mu się do komputera.

Prokuratura Regionalna w Krakowie postanowiła rozdzielić śledztwa ws. sędziego Wojciecha Łączewskiego. Oprócz dotąd prowadzonego postępowania ws. podszywania się pod sędziego, wyłączyła część materiałów i wszczęła nowe śledztwo dotyczące możliwości złożenia fałszywego zawiadomienia i składania fałszywych zeznań.

– Prokuratura ma podejrzenia, że osoba składająca zawiadomienie miała świadomość, że przestępstwa nie popełniono. Te dane, które zostały zebrane pozwoliły dopuścić taką możliwość. W jednym śledztwie nie można kumulować ról podejrzanego i pokrzywdzonego. Śledztwo toczy się w sprawie, jesteśmy dopiero na starcie – wyjaśniał w TVP Info prok. Zbigniew Gabryś z Prokuratury Regionalnej w Krakowie.

Udana prowokacja

Chodzi o sprawę, którą ujawniła na początku roku „Warszawska Gazeta”. Dziennikarz Paweł Mitera opublikował wówczas korespondencję pomiędzy Łączewskim a osobą podszywającą się pod Tomasza Lisa. W wysyłanych na Twitterze do rzekomego Tomasza Lisa wiadomościach sędzia ustala z dziennikarzem strategię działania przeciwko partii Jarosława Kaczyńskiego.

„Panie Tomaszu! Nie zorientował się pan, że walenie w to towarzystwo przynosi efekt odwrotny do zamierzonego? Sugeruję zmianę strategii” – miał wówczas pisać sędzia Łączewski. Namawiał również "Tomasza Lisa" na spotkanie, na które osobiście się stawił.

"Nie miałem nic wspólnego z tą sprawą"

Gdy sprawa wyszła na jaw, sędzia zarzekał się, że nie był autorem wiadomości, a ktoś włamał się na jego konto na Twitterze lub użył jego komputera. Twierdził również, że pojawił się w miejscu wskazanym w korespondencji, bo poszedł odebrać książkę dla przyjaciela.

Dotychczasowe ustalenia śledztwa nie potwierdzają ani włamania na komputer sędziego, ani rzekomej prośby ze strony przyjaciela. 

Biegli zbadali wszystkie sprzęty elektroniczne należące do sędziego Łączyńskiego, za pośrednictwem których korzysta on z internetu. Ich ustalenia wskazują, że nie doszło do włamania na komputer, nikt nie próbował również zhakować Twittera sędziego.

Źródło: TVP Info / dorzeczy.pl
Czytaj także