• Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Powtórka

Dodano:   /  Zmieniono: 

Przychodzi taki moment, kiedy świniom przestaje się już chcieć udawać, że nie są świniami. Komunistom na przykład odechciało się w latach osiemdziesiątych i wykwitem tego właśnie zjawiska była nowa linia propagandowa ukuta przez Urbana. Jesteśmy cyniczne świnie? Tak, i co z tego, ci z „solidarności” to też cyniczne świnie, poza tymi, którzy są naiwnymi idiotami. Nie umiemy rządzić tak, żeby ludziom się żyło choć odrobinę lepiej? Nie umiemy, no i co, myślicie, że jak ci z „Solidarności” by się dorwali do naszego koryta, to by umieli lepiej? I tak dalej – im bliżej było upadku komuny, tym bardziej odpuszczała sobie ona udawanie, że nie jest tym, czym jest, skupiając się wyłącznie na opluskwianiu opozycji i zabijaniu w ludziach nadziei, że może być lepiej. Komu się marzy lepsze życie − proszę bardzo, paszport w jedną stronę.

Teraz jest zupełnie identycznie. Kiedy wybuchła afera hazardowa, Tuskowi jeszcze się chciało stwarzać pozory. Powyrzucał podejrzanych, kazał natychmiast przygotować ustawę, obiecał wyjaśnienie sprawy przez sejmową komisję… Wiadomo, co to wszystko było warte, ale przynajmniej „występek złożył hołd cnocie”, jak definiował hipokryzję znany filozof.

Mafijnych układów wewnątrz rządzącej sitwy, które ujawniły wewnętrzne „wybory” w PO (biorę to słowo w cudzysłów, bo w istocie „kampania sprawozdawczo-wyborcza” w partii rządzącej przebiega identycznie, jak w jej sławnej poprzedniczce, tyle, że nikt tego nie nazywa „centralizmem demokratycznym”) już nawet nie próbuje się niczym osłodzić. No co, jesteśmy mafią, nie udawajcie, że o tym nie wiecie od dawna. I co z tego − lepsza mafia od sekty, nie?

Fakt faktem, że kiedy nawet „szkło kontaktowe” poczuło się zmuszone zestawić dzisiejszą bezczelność PO z jeremiadami, jakie Tusk wygłaszał na nocnej konferencji prasowej po ujawnieniu przed siedmiu laty sprokurowanych przez TVN taśm posłanki Beger, jedyny PiS postanowił zdyskontować kompromitację rządzących kolejną konferencją o Smoleńsku i Macierewiczem, powtarzającym mniej więcej to samo co zwykle. Co zrobić; taka opozycja to marzenie dla każdej władzy.

Pozory zarzucają już także rządowi propagandyści. No, może jeszcze niektórzy, troszeczkę − tak, jak ze wspomnianym przypomnieniem w TVN nagrań Tuska miotającego gromy na „korupcję polityczną” i tokującego, że nie wolno tolerować „politycznej zgnilizny”. Ale na przykład media drukowane już zupełnie. Omalże widzę te kolegia redakcyjne. Wyszło cholera, że nasi korumpowali stanowiskami w KGHM, co robić? Przyszykujcie duży materiał o tym, jak wszyscy inni politycy też doili KGHM. Albo: słuchajcie, z tym referendum trzeba jakoś Partii pomóc, znajdźcie coś na tych Elbanowskich, albo wymyślcie. A wy, towarzyszko redaktor, dla was jest zadanie specjalne − skontaktujecie się z prokuratorem tym-a-tym, on wam przekaże materiały na jednego z tych pseudoeksertów, tylko wiecie, zróbcie to tak, żeby umoczyć wszystkich…

Takie dziennikarstwo, jakie robią dziś Lis, Baczyński i różne wicemichniki, uprawiali redaktorzy pokroju Nienackiego czy Machejka, piszący „reportaże” o walkach z „reakcyjnymi bandami leśnymi” pod dyktando jakiegoś Baumanna z referatu propagandowego UB i na podstawie dostarczonych przez niego materiałów. I nie wyjeżdżać nam tu, ka, z jakimiś burżuazyjnymi przesądami − toczy się ostra walka klasowa, nie udawajcie, że nie wiecie, kto może wygrać wybory, jeśli Partia je przegra! No!

O pani Torańskiej można powiedzieć wszystko, ale nie to, żeby była zwolenniczką prawicy. Przeciwnie, bała się histerycznie „katolickiego fundamentalizmu” i równie histerycznie nienawidziła Jarosława Kaczyńskiego (wiem, bo kiedy chciałem ją raz zaprosić do programu, nie poprzestała na odmowie, ale uraczyła mnie 40 minutową tyradą na ten temat, bardzo zresztą dla mnie ciekawą). I oto w jej wydanej pośmiertnie książce znajduje się rozmowa, w której dziennikarz TVN − też przecież z zasady wolny od podejrzeń o sprzyjanie opozycji − opowiada, jak po tragedii w Smoleńsku Piotr Kraśko kazał ekipie telewizyjnej fałszować rzeczywistość, inscenizując rzekome spontaniczne współczucie i solidarność Rosjan.

Po czymś takim powinno być trzęsienie ziemi, głowy wynoszone z TVP koszami, zawodowa śmierć pseudodziennikarza i wory pokutne zakładane przez wszystkich odpowiedzialnych za jego zatrudnienie. A co jest? To samo, co w PO po wycieku wyborczych nagrań − bezczelne oświadczenie TVP, że szefem „Wiadomości” był wtedy Jacek Karnowski (a co to ma niby do rzeczy) i milcząca solidarność całego rządowego agit-propu udającego, że nie jest wcale aparatem agitacyjno-propagandowym, tylko normalnymi mediami.

Niby nic nowego, tylko skala większa. Oni już nawet nie próbują udawać, że są na smyczy władzy, zajmują się już tylko budowaniem symetrii, że niby ci, co z tą władzą walczą, są równie nieobiektywni, jak oni, podlizujący się jej i spełniający jej propagandowe potrzeby. I co z tego, że kłamiemy, wszyscy przecież kłamią, a zresztą czy w ogóle jest coś takiego jak prawda?

Ostatnią nadzieją całej tej bandy redaktorów, profesorów, prezesów, dyrektorów, urzędników, zawodowych autorytetów i innych pracowników budżetówki które pod patronatem PO oblazły Polskę jak słoikowe wszy pewnego dziennikarza „Gazety Wyborczej”, jest zabić w ludziach nadzieję, że może być lepiej, zniechęcić ich, wtrącić w apatię, opluć i obsmarować ekskrementami wszystkich i wszystko, zohydzić Polskę jako taką i wmówić, że musimy żyć w smrodzie, bo na nic lepszego nie zasługujemy i do niczego lepszego nie jesteśmy zdolni. Deja vu.

Czytaj także