Che Guevara w Polsce kona

Che Guevara w Polsce kona

Dodano:   /  Zmieniono: 
Che Guevara w Polsce kona
Che Guevara w Polsce kona

Lewacki ekstremizm przestaje być dla młodych atrakcyjny. Komunizujący „antyfaszyści” grzęzną we wzajemnych konfliktach, a ich akcje jeśli nie są pompowane przez media, nie przyciągają już uczestników - pisze w najnowszym Do Rzeczy Wojciech Wybranowski.

- Środowiska i organizacje ultralewicowe, m.in. stowarzyszenia Nigdy Więcej, Kolorowa Niepodległa, Kampania przeciw Homofobii czy Lewicowa Alternatywa, zrzeszone w nieformalnej koalicji Porozumienie 11 Listopada, ogłosiły, że w tym roku rezygnują ze swojej najgłośniejszej akcji – blokady Marszu Niepodległości organizowanego 11 listopada w Warszawie przez środowiska narodowców i konserwatywnej prawicy.

Od kilku lat do Warszawy w Święto Niepodległości przyjeżdżali lewaccy i anarchizujący aktywiści z całej Polski oraz z zagranicy: Niemiec, Rosji i Ukrainy, a organizowana przez lewaków blokada była przyczyną ulicznych zamieszek i starć. W tym roku próby zatrzymania nacjonalistycznego marszu ma nie być. Zamiast tego dwa dni wcześniej lewacy organizują alternatywną demonstrację. 9 listopada, w 75. rocznicę nocy kryształowej, chcą przeprowadzić pod bramą Uniwersytetu Warszawskiego antyfaszystowski protest. Rafał Zieleniewski z organizacji Razem przeciw Nacjonalizmowi tłumaczył w mediach, że nie chcą blokować osób uważających się za patriotów, ale „zablokować niebezpieczne idee”.

– Zmiana planów wynika prawdopodobnie z trudności organizacyjnych owych „antyfaszystów”, z problemów ze zmobilizowaniem na blokadę odpowiedniej liczby młodych ludzi – ocenia dr Maciej Drzonek, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego.

Ekspert w rozmowie z „Do Rzeczy” podkreśla, że dla niego taka sytuacja jest zrozumiała, bowiem wbrew obiegowej opinii nastawienie polskiego społeczeństwa wcale nie jest lewicujące.

– Spójrzmy choćby na czytelnictwo prasy, portali. Wzrasta liczba prawicowych tytułów, nie lewicowych. A jeśli chodzi o lewicowe akcje społeczne, to nawet Parady Równości nie przyciągają już takiej liczby uczestników jak kiedyś, rośnie za to liczba demonstrujących w Marszach Życia – mówi dr Drzonek.

Zaplanowana na 9 listopada manifestacja „przeciw nacjonalizmowi” też nie zapowiada się na szczególnie liczną. Do tej pory na facebookowym profilu wydarzenia swój udział zapowiedziało około 600 osób. Lewacy nie liczą nawet na tylu. „Ciekawe, czy chociaż 400 osób przyjdzie?” – pisze jeden z rozczarowanych zwolenników demonstracji. (...)

W ubiegłym roku już nawet życzliwe lewicy media nie wsparły „antyfaszystowskiej demonstracji”. Lewaccy ekstremiści, którzy przygotowywali tradycyjną blokadę Marszu Niepodległości, nagle zrezygnowali z niej i zamiast tego zorganizowali w innej części miasta, kilka godzin wcześniej, „manifestację antyfaszystowską”. Inaczej niż we wcześniejszych latach na demonstracji pojawiło się zaledwie około 200 osób.

Zabrakło reklamy w mediach. Eksperci, z którymi rozmawiał tygodnik „Do Rzeczy”, są zdania, że brak medialnego pompowania akcji „antyfaszystów” jest tylko jedną z kilku przyczyn coraz mniejszego zainteresowania młodych działaniami skrajnej lewicy w naszym kraju.

– Na organizowanych w ostatnich latach przez skrajną lewicę manifestacjach i kontrdemonstracjach było zbyt dużo przemocy. To, co dla mieszkańca Francji przyzwyczajonego do tego rodzaju ekscesów jest klasyką gatunku, Polaków po prostu zraża – ocenia dr Artur Wołek, politolog z Ośrodka Myśli Politycznej.

Jego zdaniem akcje lewicy dziś trafiają już tylko do bardzo niewielkiej grupy młodych ludzi, osób z jednej strony mocno zaangażowanych ideologicznie, z drugiej takich, dla których tego rodzaju akcje są wyłącznie okazją do zadymy.

– W Polsce przez kilka lat była dość sztucznie wykreowana moda na radykalną lewicowość, pewien bunt pokoleniowy, w którym chodziło o to, by odróżniać się od mainstreamu. Jednak to już umarło – ocenia dr Wołek.

A środowiska lewackich ekstremistów mają jeszcze jeden problem. Konflikty we własnym gronie. Po wcześniejszych awanturach doszło do pęknięcia w gronie koalicji Porozumienie 11 Listopada. Teraz znów wybuchła wewnętrzna wojna. „Parodia. »Stanowcze NIE« na dwa dni przed demonstracją faszystów. Może się przeniesiecie na 1 kwietnia?” – wytyka na Facebooku popularny w środowisku lewackich radykałów Aleksander Pawłowski. „Olku, zachęcamy do zrobienia demonstracji 11 listopada, najlepiej w pobliżu marszu patriotów. Jak tylko wyciągniesz kilka tysięcy osób, postaramy się wpaść” – kpiąco ripostują tą samą drogą koordynatorzy Porozumienia.

– Nie można wykluczyć, że część lewaków będzie chciała jednak 11 listopada sprowokować narodowców do starć. W sytuacji, gdy oficjalnie lewica od blokady się odcięła, w opinii publicznej odium ewentualnych zamieszek spadnie na prawicę – ostrzega dr Drzonek. (...)

Cały artykuł jest dostępny w 41. wydaniu do Rzeczy.

Czytaj także